Jak poinformował minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk, Prawo i Sprawiedliwość doszło do wstępnego porozumienia z Komisją Europejską w sprawie zaakceptowania kluczowego kamienia milowego w KPO. Kością niezgody między Warszawą a Brukselą była dotąd przede wszystkim kwestia dotycząca sądownictwa, a konkretnie - sprawa dyscyplinowania sędziów. To spór, który na polskiej scenie politycznej jest aż nader widoczny od dłuższego czasu. Zgodnie z kompromisem, jaki PiS zawarło z Brukselą, sprawę miałoby załatwić przekazanie kompetencji dotyczących dyscyplinowania sędziów Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu. To pierwszy i najważniejszy warunek, jaki Bruksela postawiła Polsce. KE już wcześniej wysłała jednoznaczny sygnał, że ustawa prezydencka (zmieniona wieloma poprawkami) wprowadzająca w SN Izbę Odpowiedzialności Zawodowej nie spełniła oczekiwań Brukseli. Potrzebne jest więc nowe rozwiązanie, a projekt zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym ekspresowo trafił do Sejmu. Kluczowe są w nim trzy zapisy. Po pierwsze, sprawy dyscyplinarne trafiałyby do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Po drugie, możliwy byłby tzw. test niezależności, również wobec sędziów powołanych przez tzw. nową Krajową Radę Sądownictwa. Po trzecie, zmianie miałaby ulec ustawa o ustroju sądów powszechnych, nazywana ustawą kagańcową. Wszystkie te sprawy znalazły odzwierciedlenie w zaproponowanej w nocy z wtorku na środę ustawie. KE: Poprawki w ustawie o SN niemile widziane Ustawę trzeba jeszcze przyjąć. Co więcej, jak przekazują nasze źródła zbliżone do rządu, najlepiej bez żadnych poprawek. W porozumieniu PiS z Brukselą miał znaleźć się warunek - najnowsze propozycje zmieniające polskie sądownictwo są akceptowalne, ale dokładnie w takim stanie, bez kolejnych poprawek. Dopiero jeśli taka ustawa zostanie przyjęta przez Sejm, KE uruchomi nasz Krajowy Plan Odbudowy. Te informacje potwierdzają nasi rozmówcy, którzy z ramienia opozycji spotkali się w nadzwyczajnym trybie z premierem Mateuszem Morawieckim, ministrem Szynkowskim vel Sękiem i marszałek Sejmu Elżbietą Witek. - Premier apelował, by przyjąć tę ustawę bez poprawek, bo to zakończy spór. Elżbieta Witek w innym momencie dodawała, że kluczowe są trzy elementy (podane wyżej - red.), na co minister Szynkowski odparł, że nie do końca, bo pewność daje tylko przyjęcie ustawy bez zmian - opowiada jeden z uczestników spotkania. PiS szuka wsparcia na opozycji Co ważne, PiS robi ukłon w stronę opozycji, rozmawia z politycznymi przeciwnikami, bo nie ma większości we własnym obozie. Przy spodziewanym sprzeciwie Solidarnej Polski PiS potrzebuje szabel innych partii. Pierwsze reakcje polityków opozycji, którzy wzięli udział w spotkaniu z szefem rządu, można streścić w kilku słowach: jesteśmy skłonni poprzeć tę ustawę i zakończyć spór, ale potrzebne są analizy i ekspertyzy prawne, będziemy też zgłaszać poprawki. Co istotne, tak naprawdę PiS nie potrzebuje wsparcia wszystkich partii opozycyjnych, a jedynie części, która dałaby im większość w konkretnym głosowaniu. Dlatego też politycy obozu władzy z nadzieją mrugają przede wszystkim do środowiska PSL-Koalicji Polskiej, które było niedawno zainteresowane współpracą w kwestii tzw. ustawy wiatrakowej, czyli innego kamienia milowego. Tyle że już na konferencji prasowej po spotkaniu z premierem lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz mówił tak: - Premier Mateusz Morawiecki stara się być gołąbkiem pokoju niosącym nadzieję. A nasze ustawy leżą w Sejmie. Nie damy się tutaj zrobić w bambuko. Nie można zapomnieć, przez kogo nie ma tych pieniędzy i przez kogo rosną kary. Mamy więc swoje oczekiwania, swoje wnioski. PiS blisko z opozycją. Ziobro pominięty Cała sprawa, jeśli PiS wespół z opozycją doprowadzą ją do szczęśliwego finału, jakim byłoby pozyskanie środków z KPO, może mieć także interesujące konsekwencje polityczne. Wszystko przez pominięcie w całym procesie zmian sądowniczych... ministra sprawiedliwości. Zwrócił na to uwagę właśnie Kosiniak-Kamysz. - Rzucała się w oczy kompletna eliminacja ministra odpowiedzialnego za kształt sądownictwa w Polsce, czyli ministra Zbigniewa Ziobry. Premier omija ministra właściwego do tych spraw. Myślę, że możemy powiedzieć, że minister sprawiedliwości nie znał tej ustawy, bo takie wrażenie sprawiał reprezentant Solidarnej Polski obecny na spotkaniu - mówił Kosiniak-Kamysz. Borys Budka podkreślał natomiast, że to "kapitulacja pana premiera, zmiana narracji i zmiana stanowiska o 180 stopni". - Padło, że gdyby nie poprawki Solidarnej Polski do ustawy prezydenckiej, to te pieniądze już by były - podkreślił. - PiS był reprezentowany przez szefa klubu PiS i członka Solidarnej Polski. Tylko dlatego, że premier nie jest pewny, czy będzie miał większość swojego klubu. Tak jak przy ratyfikacji Funduszu Odbudowy potrzebuje wsparcia z różnych stron. Brukselski priorytet Problem w tym, że Solidarna Polska nie zajęła jeszcze stanowiska. Obecny na spotkaniu Mariusz Gosek nie przedstawił wiążącej opinii partii. Poszczególni politycy ugrupowania Zbigniewa Ziobry podkreślają, że najpierw muszą... przeczytać projekt. - Nie mamy tak komfortowych warunków jak Komisja Europejska, która, zdaje się, ten projekt pisała. A tak się premier z prezydentem zarzekali, że nie będą nam pisać ustaw za granicą - uśmiecha się jeden z ziobrystów. - Cały problem polega na tym, że w tym roku jest taki zwyczaj, że ustawy dotyczące ustroju Polski pisze się w Brukseli - dodaje. Co ciekawe, w podobnym tonie na środowym spotkaniu miał się wypowiadać... Borys Budka. Jak przekazał nam jeden z uczestników, szef klubu PO miał stanowczo podjąć ten temat. - Borys zapytał, jak to jest, że ustawa jest pisana w Brukseli. Mówił, że to tryb nie do przyjęcia, bo możemy popierać Unię Europejską, ale teksty ustaw muszą powstawać w Polsce. Usłyszeliśmy w odpowiedzi, że ustawa była pisana u nas, ale zupełnie poza resortem sprawiedliwości - relacjonuje jeden z uczestników. Ziobryści: Prezydent został upokorzony Jeden z ziobrystów: - Fakt, że ta ustawa likwiduje Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, to upokorzenie prezydenta przez UE, a pośrednio przez premiera. To prezydent chciał doprowadzić do kompromisu, a złamano mu kręgosłup i upokorzono. Został ograny i oszukany, bo najpierw tę izbę wszyscy zaakceptowali, a nagle przeszkadza. - Jeszcze chwilę poczekamy - zapewnia polityk Solidarnej Polski zapytany o kierunkowe decyzje jego partii. Jak słyszymy, opozycja natomiast chce dać sobie czas na spokojne przyjrzenie się sprawie. Największe partie mają zamówić ekspertyzy prawne, które odpowiedzą przede wszystkim na pytanie, czy Naczelny Sąd Administracyjny może zajmować się sprawami (np. dyscyplinarnymi sędziów - red.), które strukturalnie nie leżą w jego kompetencjach. PiS natomiast czeka na reakcję obozu Ziobry, a jednocześnie liczy na przychylność przynajmniej części opozycji. Nasze źródła w rządzie przekonują, że chcą uniknąć scenariusza, który miał miejsce w przypadku poprzedniej próby i ustawy prezydenckiej. Słyszymy, że zbytnie gmeranie przy projekcie może tylko opóźnić cały proces. Jeden z polityków opozycji: - Usłyszeliśmy, że dobrze byłoby przegłosować tę ustawę bez poprawek i że to od postawy opozycji będzie zależało, czy te pieniądze popłyną. To ewidentna próba przerzucenia odpowiedzialności. Tymczasem wyznaczono już wstępny kalendarze procedowania projektu. W czwartek odbędzie się pierwsze czytanie, a później ustawa trafi do komisji. W przyszłym tygodniu ma się odbyć dodatkowe posiedzenie Sejmu. Wówczas wszystkie karty powinny być już odsłonięte. Optymistyczna wersja zakłada, że Senat zajmie się ustawą już 11 stycznia. *** Kilka godzin po publikacji tekstu Solidarna Polska ogłosiła, że będzie przeciwna projektowi nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Szczegóły tutaj Łukasz Szpyrka