O tym, że Henryk Kowalczyk ma jeszcze przed świętami odejść ze stanowiska ministra rolnictwa i rozwoju wsi Interia poinformowała jako pierwsza we wtorek wieczorem. Informowaliśmy też, że Kowalczyk ma pozostać w rządzie jako minister bez teki. Obozowi rządzącemu zależało, by do dymisji doszło szybko, by zaraz po świętach móc ruszyć z nową ofensywą i nowym otwarciem wobec rolników. W środę o godz. 10 Henryk Kowalczyk oficjalnie poinformował o rezygnacji ze stanowiska. Tymczasem, jak wynika z informacji Interii, jeszcze w poniedziałek nic nie zwiastowało takiego scenariusza. Podczas prezydium komitetu politycznego PiS, czyli zebrania najściślejszego kierownictwa partii, omawiano co prawda trudną sytuację związaną z protestami rolników, ale żadne decyzje personalne nie zapadły. - Heniek dostał od prezesa czas do świąt, by trochę załagodzić sytuację, miał też przeprosić, bo ciągle było wypominane mu to, że latem polecił rolnikom nie sprzedawać zboża, na czym tylko stracili - mówi nasz rozmówca z PiS. Kowalczyk: Przepraszam, że rolnicy nie zrozumieli moich intencji We wtorek rano Kowalczyk miał już wcześniej umówiony wywiad w Polsat News. Uznał więc, że to dobry moment, by przeprosić i wytłumaczyć się ze swoich słów. Wyszło jednak mocno niefortunnie. - Nie jest najgorzej. Udało mi się zrobić bardzo dużo przez ostatnie pół roku, jeśli chodzi o polską wieś - przekonywał wicepremier i minister rolnictwa. - Ja już mówiłem, że przepraszam za to, że nie zrozumieli intencji mojej wypowiedzi. W czasie żniw nie powinno się w sposób paniczny sprzedawać zboża, bo cena spada, a ja nie dopowiedziałem, że po żniwach to nie obowiązuje - tłumaczył się. Jego słowa natychmiast wywołały falę krytyki m.in. ze strony polityków opozycji, ale nie tylko. Wkurzyły też samych rolników. Wywiad z Henrykiem Kowalczykiem można obejrzeć tutaj: To wtedy dla kierownictwa PiS stało się jasne, że nie ma sensu czekać do świąt, lecz zmiany personalnej należy dokonać jak najszybciej. Decyzja zapadła w wąskim gronie, we wtorek po Radzie Ministrów. Podjęli ją wspólnie prezes Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki i minister Henryk Kowalczyk, który przyjął ją "z pewną ulgą". Wicepremier i szef Komitetu Ekonomicznego Kowalczyk miał w partii grono obrońców. On sam kojarzony jest jako bliski współpracownik Beaty Szydło i to właśnie frakcja, sympatyzująca z byłą premier wywalczyła to, że Kowalczyk mimo odwołania z funkcji ma pozostać w rządzie jako minister bez teki i szef Komitetu Ekonomicznego. Do końca zastanawiano się też, czy pozostawić mu funkcję wicepremiera. Ostatecznie tak się stało. Na nowego ministra rolnictwa, o czym także informowaliśmy w Interii, typowano dwóch kandydatów: Jana Krzysztofa Ardanowskiego, byłego ministra rolnictwa, obecnie doradcę prezydenta oraz Roberta Telusa, szefa sejmowej komisji rolnictwa. Ardanowski, choć miał silny lobbing wewnątrz partii, został uznany za zbyt nieprzewidywalnego. A w czasie kampanii - jak powiedział nam jeden z ważnych posłów - nie ma miejsca na indywidualizm, bo trzeba grać zespołowo. Do tego prezes Jarosław Kaczyński pamiętał Ardanowskiemu krytykę "piątki dla zwierząt" i głosowanie przeciwko projektowi tej ustawy. - Prezes nie może sobie pozwolić na to, by człowiek, który tak mocno PiS krytykował, wrócił na stanowisko ministra. Bo jaki sygnał poszedłby do wewnątrz partii? Że można takie rzeczy robić, a potem liczyć na nagrodę - tłumaczy nam jeden z wieloletnich polityków PiS. Robert Telus to nowy minister rolnictwa Jedynym sensownym kandydatem pozostał więc Telus. Pech chciał, że kiedy ważyły się losy Kowalczyka, Telus przebywał w Armenii, więc trzeba było się wstrzymać z jego ogłoszeniem. Z informacji Interii wynika, że Telus zgodził się objąć stanowisko we wtorek po południu. O tym, że obejmie to stanowisko informowaliśmy w Interii w środę rano. Dziś rano w radiowej Trójce oficjalnie potwierdził ten fakt prezydent Andrzej Duda. Uroczystość zaprzysiężenia nowych członków rządu: Roberta Telusa, nowego ministra rolnictwa i Janusza Cieszyńskiego, nowego ministra cyfryzacji odbędzie się w czwartek po południu w Pałacu Prezydenckim. Jak słyszymy w PiS, Telus jako szef komisji rolnictwa, rolnik i działacz łódzkiej "Solidarności" rolniczej był naturalnym kandydatem. - Na jego korzyść zadziałał też fakt, że ma dobre relacje zarówno z prezesem, jak i premierem - mówi nasz rozmówca z PiS. U Jarosława Kaczyńskiego Telus zapunktował tym, że choć krytykował "piątkę dla zwierząt" i na forum partyjnym, i publicznie, to gdy przyszło do głosowania w Sejmie, zagłosował zgodnie z linią PiS. Co zresztą dziś jest mu wypominane przez część rolników. Opinie na temat Telusa na opozycji podzielone Dariusz Klimczak z PSL jest posłem z tego samego okręgu piotrkowskiego, co Robert Telus. Znają się od dawna. Nie ma o polityku PiS najlepszego zdania. - Jego wybór to dowód na to, że w PiS była łapanka i nikogo kompetentnego, kto miałby jakąś receptę na ten kryzys, nie było - przyznaje w rozmowie z Interią. O samym Telusie mówi, że jest "niekompetentny, toksyczny i nie potrafi budować dobrych relacji". Wskazuje, że jest też skłócony z częścią środowisk rolniczych we własnym regionie. Przypomina o akcji rolników z 2020 roku, gdy zrzucili przed jego domem przyczepę obornika, a następnie urządzili tam pikietę. "Tu mieszka Robert Telus, zdrajca wsi" - taki baner zawiesili na płocie jego domu. Była to odpowiedź na to, że Telus głosował w Sejmie za "piątką dla zwierząt". - Moim zdaniem wybierając go na ministra rolnictwa PiS strzela sobie w kolano - uważa poseł Klimczak. Innego zdania jest Jarosław Sachajko, poseł Kukiz’15 i wiceprzewodniczący komisji rolnictwa. - Znam się z Robertem Telusem od ośmiu lat i wiem, jakim jest szefem komisji. Jest jednoznaczny i zdecydowany w swoich poczynaniach, a jednocześnie bardzo pracowity. Jeśli takim będzie ministrem, to dobrze wróży - mówi Interii poseł Sachajko. - Najważniejsze jednak, by był nieugięty wobec różnych wąskich grup, które chcą się bogacić na rolnictwie. Powinni zarabiać wszyscy rolnicy, a nie tylko wybrani - uważa Sachajko. - Minister Kowalczyk okazał się za miękki, nowy minister musi być twardy nie może dać sobie w kaszę dmuchać - podsumowuje polityk. Telus sam padł ofiarą słów Kowalczyka Robert Telus zasiada w Sejmie od 2007 roku. To także rolnik, właściciel ekologicznego gospodarstwa rolnego, który gospodarzy łącznie na kilkudziesięciu hektarach w Opocznie pod Łodzią. Jak podawał "Tygodnik Poradnik Rolniczy", uprawia m.in. kukurydzę, pszenicę, żyto i owies. Poza zbożem hoduje również konika polskiego. Jak opisywała Interia Robert Telus sam padł ofiarą polityki i słów Henryka Kowalczyka. Tak jak wielu rolników posłuchał ministra i nie sprzedał zboża, czekając na moment, gdy będzie droższe. Tymczasem ceny zboża, wskutek napływu tańszego zboża z Ukrainy, zaczęły spadać. To między innymi jedna z przyczyn ostatnich protestów rolników - W czasie wojny nie da się wszystkiego przewidzieć. Sam nie sprzedałem zboża i czekałem na wiosnę. Myśleliśmy, że wtedy będzie droższe - opowiadał Interii Telus. Nie chciał jednak mówić o swoich stratach. Stwierdził, że po prostu nie zarobił więcej. Mimo to bronił Henryka Kowalczyka. - Rola Henryka Kowalczyka była trudna, ale poradził sobie - deklarował polityk PiS. "Trudna rola" nowego ministra Dziś ta "trudna rola" przypadnie jemu samemu. Telus obejmuje resort w newralgicznym politycznie dla jego partii momencie. Musi w krótkim czasie uspokoić nastroje na wsi i wśród rolników, dlatego - jak słyszymy w PiS - od razu po świętach mają popłynąć rozwiązania, które zażegnają kryzys na tym odcinku. PiS traktuje dziś sytuację z rolnikami priorytetowo. - To druga akcja zima - słyszymy od jednego z naszych rozmówców, który nawiązuje do obaw co do braku węgla zimą. Tam również problem dotyczył głównie wyborców PiS i był politycznie dla partii Kaczyńskiego równie, jeśli nie bardziej niebezpieczny. - Jeśli chcemy iść dalej z kampanią, musimy jak najszybciej zamknąć temat protestów rolniczych, to oczywiste - podsumowuje jeden z członków sztabu PiS. Kamila Baranowska