Akuszerzy PO i PiS
Jeden z paradoksów polskiej polityki polega na tym, że choć ustrojowo najważniejsze są wybory parlamentarne, to na kształt sceny partyjnej większy wpływ miały w przeszłości powszechne wybory prezydenta. Dominujące dziś na scenie politycznej PO i PiS, są rezultatem kryzysu i upadku Akcji Wyborczej Solidarność oraz Unii Wolności. W jego spotęgowaniu zasadniczą rolę odegrały nie tylko porażki koalicyjnego rządu Jerzego Buzka, ale i trzecie w dziejach Polski powszechne wybory prezydenckie, do jakich doszło jesienią 2000 r.

Wybory parlamentarne jesienią 1997 r. były starciem dwóch wielkich formacji: rządzącego w koalicji z ludowcami SLD oraz utworzonej rok wcześniej z inicjatywy "Solidarności" AWS. Lider AWS Marian Krzaklewski wydawał się naturalnym kandydatem na premiera, gdy ta zwyciężyła w wyborach i z 202 mandatami, dysponowała największym klubem w Sejmie III kadencji. Jednak Krzaklewski od początku nie był zainteresowany kierowaniem rządem, który opierał się na koalicji AWS z liberalną UW Leszka Balcerowicza.
Jerzy Buzek - premier z pudełka
Od początku celem Krzaklewskiego była bowiem walka o prezydenturę w roku 2000 i słusznie zakładał, że funkcja premiera bardziej mu w niej zaszkodzi niż pomoże. Dlatego niespodziewanie wysunął dwóch kandydatów na to stanowisko: Andrzeja Wiszniewskiego i Jerzego Buzka.
Co ciekawe, obaj byli profesorami nauk technicznych, zaangażowanymi dotąd w działalność ekspercką na rzecz NSZZ "Solidarność", a nie w politykę partyjną. Krzaklewski przedstawił obie kandydatury na posiedzeniu klubu parlamentarnego AWS, po czym odbyło się tzw. sondażowe głosowanie. "Wrzucaliśmy kartki z nazwiskiem jednego z dwóch kandydatów do pudełka po butach, kupionych wcześniej przez Mirosława Stycznia" - wspominał Aleksander Hall. "Krzaklewski zachęcał do robienia dopisków, nazywając to 'intymnym dialogiem Państwa z jego skromną osobą'. 'Intymny dialog' wypadł podobno na korzyść Buzka, ale jestem przekonany, że Krzaklewski już wcześniej podjął decyzję”.
Wyników tego sondażowego głosowania Krzaklewski nigdy nie ogłosił, ale na jego decyzję z pewnością wpłynęła opinia, że umiarkowany Buzek będzie dla koalicjanta z UW bardziej strawny niż bardziej radykalny Wiszniewski. Kandydaturze Buzka nie zaszkodziło nawet to, że był ewangelikiem, choć AWS bardzo mocno odwoływała się - zarówno w programie, jak i praktyce działania - do Kościoła katolickiego.
Rząd koalicji AWS-UW przeprowadził cztery wielkie reformy społeczne. Najważniejsza i najtrwalsza okazała się reforma podziału terytorialnego państwa (zmniejszenie z 49 do 16 liczby województw i przywrócenie powiatów), której towarzyszyła rozbudowa systemu samorządowego.
Z początkiem 1999 r. zaczęła też obowiązywać nowa organizacja publicznej służby zdrowia, nad którą nadzór sprawowały kasy chorych. Uzdrowieniu systemu ubezpieczeń społecznych miała z kolei służyć reforma emerytalna, której podstawą stało się uzupełnienie działalności zreformowanego państwowego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przez prywatne fundusze emerytalne, posiadające jednak gwarancje państwowe. Jako ostatnia, z dniem 1 września 1999 r., weszła w życie reforma oświaty, której najważniejszym elementem było wprowadzenie 6-letniej szkoły podstawowej i 3-letniego gimnazjum.
Daleki od doskonałości sposób przygotowania reform oraz osłabienie tempa rozwoju gospodarczego kraju związane z kryzysem gospodarczym w Rosji w 1998 r. (jego efektem był spadek tempa wzrostu PKB i rosnące bezrobocie), przyczyniły się do utraty poparcia społecznego dla rządzącej koalicji AWS-UW. Spadająca popularność stała się katalizatorem przyspieszającym ostateczny rozpad koalicji, której kres nastąpił w czerwcu 2000 r., kiedy z rządu wystąpili ministrowie reprezentujący UW z wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem na czele. Od tego momentu rząd Buzka działał jako gabinet mniejszościowy AWS.
Wybory prezydenckie 2000
Największym beneficjentem problemów rządu okazał się prezydent Aleksander Kwaśniewski, który skutecznie rozgrywał niezadowolenie społeczne dla ugruntowania osobistej popularności, w czym znacząco pomagała mu małżonka Jolanta. Żadna inna prezydencka para w dotychczasowej historii III RP nie stworzyłatak skutecznego medialnie tandemu. Dlatego jesienią 2000 r., gdy zbliżył się w termin elekcji głowy państwa, spierano się głównie o to, czy Kwaśniewski wygra już w pierwszej turze, czy też dopiero w drugiej.
Mimo spadku poparcia dla AWS, a także przestrogi, jaką stanowił dla Krzaklewskiego słaby wynik uzyskany osobiście w wyborach do Sejmu w 1997 r., wierzył on, że będzie w niej rywalem Kwaśniewskiego. Dlatego mimo ostrzeżeń płynących pod jego adresem także z szeregów NSZZ "Solidarność" (większość przewodniczących regionów odradzała mu nieoficjalnie start w wyborach), nie dopuścił do przeprowadzenia prawyborów i w połowie kwietnia 2000 r., na II Zjeździe Ruchu Społecznego AWS, ogłosił, że będzie kandydował w wyborach prezydenckich. Jego decyzję poparły wszystkie ugrupowania wchodzące w skład Akcji poza Stronnictwem Konserwatywno-Ludowym Jana Rokity, które postanowiło, że jego przedstawiciele w Radzie AWS wstrzymają się w tej sprawie od głosu.
W przeciwieństwie do AWS, w Unii Wolności najbardziej oczywisty kandydat, czyli jej lider Leszek Balcerowicz odmówił startu, a podobnie zachowali się inni historyczni przywódcy tej partii (Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki). W konsekwencji w partii rozgorzał spór na temat sensu wystawiania własnego reprezentanta. Balcerowicz początkowo próbował przekonać kierownictwo UW do kandydatury Andrzeja Olechowskiego, co jednak spotkało się z oporem tego skrzydła partii, które wywodziło się z Unii Demokratycznej.
Sam Olechowski był zresztą umiarkowanie zainteresowany oficjalnym poparciem UW (zwłaszcza gdyby miały mu towarzyszyć jakieś warunki), bowiem zamierzał występować w roli "kandydata obywatelskiego" i z tego punktu widzenia najkorzystniejszy był dlań wariant uchylenia się przez władze UW od wsparcia kogokolwiek. I tak właśnie się stało. "Unia Wolności - głosiła uchwała Rady Krajowej - nie utożsamia się z żadną z osób kandydujących na urząd prezydenta RP w wyborach roku 2000. Zachęcamy naszych zwolenników, by dokonali indywidualnego wyboru, kierując się programem Unii Wolności, zgodnie z osobistymi preferencjami i osądem sumienia".
W rezultacie wielu działaczy UW, głównie tych wywodzących się z Kongresu Liberalno-Demokratycznego, zaangażowało się w kampanię Olechowskiego, którego wynik okazał się ostatecznie największą sensacją wyborów prezydenckich. Wprawdzie zwycięzcą wyborów - i to już w pierwszej turze do jakiej doszło 8 października 2000 r. - został Kwaśniewski, zdobywając niemal 54 proc. głosów, ale drugie miejsce przypadło właśnie Olechowskiemu (17,3 proc.), któremu nie zaszkodziło nawet przyznanie się do współpracy z komunistycznymi służbami specjalnymi. Marian Krzaklewski uzyskał poparcie mniejsze o niemal dwa procent, a wstrząs jaki to wywołało w AWS, uruchomił proces dezintegracji tej formacji.
Donald Tusk i Jarosław Kaczyński wracają do gry
Na czele buntowników w AWS stanął marszałek SejmuMaciej Płażyński, który pociągnął za sobą większość działaczy SKL, czyli tej partii współtworzącej dotąd Akcję, która od początku deklarowała sceptycyzm wobec prezydenckich aspiracji Krzaklewskiego. Płażyński pod koniec 2000 r. rozpoczął rozmowy z Olechowskim na temat powołania nowej formacji politycznej.
Już wcześniej Olechowski zawarł porozumienie z Donaldem Tuskiem, który z kolei postanowił wraz ze swoimi zwolennikami opuścić szeregi UW, po tym jak przegrał z Bronisławem Geremkiem rywalizację o fotel przewodniczącego partii, opuszczony przez Balcerowicza. Jak wspominał w kilka lat później Olechowski, Platforma Obywatelska "narodziła się w efekcie rozmowy, jaką odbyłem z Donaldem Tuskiem w obecności Jana Krzysztofa Bieleckiego i Pawła Piskorskiego. Za początek Platformy Obywatelskiej można uznać moment, kiedy pojawiła się wiarygodna sugestia, że wśród jej inicjatorów znajdzie się Maciej Płażyński. A po paru dniach od spotkania z Maciejem Płażyńskim została odpalona Platforma”.
Nastąpiło to 10 stycznia 2001 r., gdy "trzech tenorów" (Olechowski, Płażyński i Tusk) w warszawskim hotelu Sheraton ogłosiło utworzenie nowej formacji. Początkowo nie ulegało dla nikogo wątpliwości, że w tym triumwiracie najważniejszy jest Olechowski, ale Tusk potrzebował zaledwie dwóch lat, aby stać się w PO postacią dominującą.
Odejście Płażyńskiego i SKL, stanowiło jedynie początek procesu rozkładu AWS. W marcu 2001 roku kolejny cios tej formacji zadał minister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, czyli Lech Kaczyński. Wykorzystując osobistą popularność jaką zdobył głosząc hasła zaostrzenia walki z przestępczością pospolitą, przystąpił do tworzenia klubów Prawa i Sprawiedliwości, które już maju przekształcono w nową partię polityczną.
W tworzenie PiS zaangażował się też brat Lecha - Jarosław Kaczyński oraz wielu dawnych działaczy Porozumienia Centrum. Obok nich we władzach nowej partii znaleźli się też niektórzy współpracownicy Lecha Kaczyńskiego z NIK, a także osoby, które nie angażowały się dotąd w działalność polityczną. Dlatego też PiS nie było prostą kontynuacją PC, choć szybko stało się jasne, że będzie w nim dominował ten sam polityk, czyli Jarosław Kaczyński.
Obecna sytuacja polityczna, wydaje się na pierwszy rzut oka zupełnie inna. Dominujące dziś w polskiej polityce PO i PiS, bez trudu wyłoniły kandydatów do tegorocznych wyborów prezydenckich, a większość sondaży wskazuje, że podobnie jak w czterech poprzednich elekcjach, to właśnie oni spotkają się w drugiej turze wyborów.
Jednak dynamika poparcia dla Sławomira Mentzena, jaka zarysowała się w ostatnich dwóch miesiącach, a zarazem zaskakująco słabe poparcie dla Karola Nawrockiego, sprawiają, że nie można dziś całkowicie wykluczyć, iż Polacy 18 maja znów nas zaskoczą. Tak jak ćwierć wieku temu zaskoczyli Mariana Krzaklewskiego.
Antoni Dudek
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!