Białym facetom z "pasa rdzy", którzy nie mieli pracy od pokoleń, proponowano język siedmiu płci i hollywoodzkich celebrytów, zachwalano im masową migrację jako prawo człowieka, promowano hasła w rodzaju "queer against islamophobia", więc trudno się dziwić, że wybrali globalną nienawiść, którą oligarchowie w rodzaju Elona Muska promowali i lajkowali za pomocą trolli i botów we własnych "mediach społecznościowych" jako "głos prostego człowieka". Liberalne elity i media zdradziły liberalne centrum W momencie kiedy trzeba było bronić liberalnego centrum, "New York Times", CNN, BBC i okolice walczyły z amerykańskimi wersjami Maszy Potockiej, Andrzeja Mleczki, Jerzego Bralczyka, Marka Żydowicza, Jacka Kaczmarskiego... więc trudno się dziwić. Skoro liberalne media takie sobie wybrały priorytety, trudno się dziwić, że władza wpadła w ręce oligarchów używających języka skrajnej prawicy i przedstawiających ten język i siebie samych jako "ostoję wolności", "narzędzie ludowego buntu przeciwko elitom", "ostatnie miejsce, gdzie silne twórcze jednostki mogą czuć się bezpiecznie". Ponieważ polskie liberalne media takie same wybierają sobie priorytety, jestem pełen obaw przed tym, co może się w przyszłości wydarzyć w naszej prowincji podupadającego zachodniego imperium. Karol Nawrocki może wygrać z Rafałem Trzaskowskim, jeśli naszej twardej prawicy i medialnej lewicy uda się tę kampanię przedstawić jako jedną z kolejnych odsłon polskiej wiecznej i zmistyfikowanej "wojny elit z ludem". A wiele polskich liberalnych mediów i część polskiej liberalnej inteligencji uważa, że przedstawiając Trzaskowskiego jako kandydata "postępowych elit" przeciw kandydatowi "reakcyjnej prowincji" pomaga swemu kandydatowi, kiedy właśnie rzuca mu pod nogi najcięższą ze wszystkich kłód. Trzaskowski wygra te wybory wyłącznie wówczas, kiedy przekroczy granicę "ludu" i "elit". I kiedy nie da się wciągnąć w kulturową wojnę lewicy kulturowej przeciwko kulturowej prawicy, nie da sobie przytwierdzić do pleców tarczy strzelniczej z napisem "wróg tradycji i krzyża". Łatwiej radzić, łatwiej być "wielepem", niż prowadzić realną kampanię wyborczą, w której takie wrzutki - od "dobrych liberalnych pań" i od "złych alt-rightowych facetów" - Trzaskowski będzie dostawał codziennie i codziennie będzie musiał sobie z nimi radzić. Zatem zamilknę już o naszej przemiłej sielankowej prowincji i wrócę do tego, co dzieje się w stolicy imperium. Oligarchowie zabijają "deep state" Elon Musk upublicznił na swoim portalu nazwiska pracowników amerykańskiego rządu, których ma zamiar usunąć, żeby także Rosjanie i Chińczycy się o nich dowiedzieli, i żeby te osoby stały się ofiarami globalnego "ludowego" hejtu. A jednak Ryszard Legutko zmianie w Waszyngtonie klaszcze, klaszcze jej Zdzisław Krasnodębski, klaszczą Bronisław Wildstein i Antoni Libera - a mówię tylko o ludziach z najlepszej polskiej inteligencji, ludziach, którzy rozumieli kiedyś doskonale niebezpieczeństwo idące od wewnętrznych i zewnętrznych wrogów liberalnego Zachodu. "Deep state" (urzędnicy państwowi, służba cywilna, ludzie służb), które dla skrajnej lewicy i skrajnej prawicy jest demonicznym "wrogiem i ograniczeniem demokracji", było w rzeczywistości na liberalnym Zachodzie jedną z najważniejszych instytucji "ustroju mieszanego". Czyli takiego ustroju, w którym demokracja i wola ludu nie jest wszechobecna i totalna, bo pozostają jeszcze elity eksperckie, urzędnicze, których pamięć i ekspertyza nie zostaje zniszczona wraz z każdą zmianą nastrojów wyborców. Oligarchowie, chcąc zdobyć nieograniczoną władzę, szczują lud na wszystkie instytucje ograniczające, kontrolujące, wprowadzające kryterium rozumu tam, gdzie oni chcieliby widzieć wyłącznie kryterium nagiej siły pieniądza, emocji i pięści. Nie powinno to dziwić Polaków pamiętających "dobrą zmianę", w czasie której najwyżsi urzędnicy ministerstwa sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry wrzucali do internetu i mediów dane wrażliwe sędziów, którzy ośmielili się im w jakimś wymiarze przeciwstawić. Oczywiście znów trzeba dodać, że przecieki do mediów - idące ze służb, z prokuratury, z ministerstw - to zjawisko bardziej powszechne i ponadpartyjne. Kiedyś takie przecieki trafiały do dziennikarzy śledczych prawicy, dziś trafiają do dziennikarzy śledczych mediów "postępowych". Jest to tak samo chore, a jednocześnie tak samo nieuniknione. Główne narzędzie komunikacji Zachodu zostało stracone Na polskim tle patologie w stolicy imperium są jednak czymś jeszcze bardziej znaczącym, są ilością przechodzącą w jakość. Elon Musk już za prezydentury Bidena uczynił portal X (główne komunikacyjne narzędzie Zachodu) miejscem wypełniony przez fake newsy i boty. Teraz jednak sam będzie siebie kontrolował, sam będzie sobie definiował "reguły", gdyż ponad nim żadnej politycznej władzy już nie ma. A kiedy w globalizacji jeszcze jakaś inna władza pyta go o reguły (czy to brytyjski rząd Keira Starmera, czy to Unia Europejska), on wzywa "obywateli do obalenia rządu" i wpuszcza do lokalnego Iksa tony i hektolitry "antysytemowej" propagandy skrajnej prawicy i skrajnej lewicy. A globalny lud klaszcze mu tak, jak klaskał triumwirom, a później Gajuszowi Juliuszowi Cezarowi rozjeżdżającemu rzymski patrycjat. Polskie elity polityczne muszą uprawiać politykę z Trumpem, nie mają innego wyjścia. Jednak narastający w Polsce entuzjazm dla zmiany w stolicy imperium jest tylko jedną z małych peryferyjnych wersji kryzysu liberalno-demokratycznego Zachodu. Cezary Michalski ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!