Tu można i tu jest o co się spierać. Moim zdaniem Kaczyński jest dużo mniej sprawczy niż Mazowiecki i Miller, odrobinę mniej sprawczy niż Buzek i Tusk, nieco bardziej sprawczy niż Olszewski i Pawlak. Chętnie jednak (bez szyderstw, starając się przedstawić własne kontrargumenty) podejmę polemikę z argumentami zwolenników PiS-u i w ogóle, prawicy, że Kaczyńskiego jako premiera cechuje nieco większa sprawczość niż Tuska, a być może wychodzi na remis ze sprawczością Jerzego Buzka (w końcu Kaczyński zdemolował najważniejsze reformy przeprowadzone przez rząd Buzka, samorządową i edukacyjną, więc sprawczość jest jakoś porównywalna, nawet jeśli w jednym przypadku polega na budowaniu czegoś, w drugim na niszczeniu). Jednak sposób tłumaczenia swoich niedokonań w dziedzinie sprawczości czy kryzysów, które jego obóz władzy (tak jak każdy inny przed nim) przechodzi, Jarosław Kaczyński ma bardziej żałosny, bardziej kompromitujący, niż wszyscy jego poprzednicy razem wzięci. Wina Niemców, wina Czechów, wina Tuska Pod rządami PiS w Odrze wyzdychały ryby? W ubiegłym roku była to wina Niemców, w tym roku wina Czechów. Rząd Morawieckiego ma problem z zablokowaniem niewygodnego dla siebie prawa imigracyjnego UE, bo po przyjęciu traktatu lizbońskiego mniej kwestii w UE załatwianych jest jednogłośnie, a więcej większością głosów, co wyklucza ze współdecydowania rząd PiS, który nie potrafi budować w Unii koalicji? Winni są Niemcy, Bruksela i Tusk, nawet jeśli to Jarosław Kaczyński jako ówczesny premier negocjował w imieniu Polski traktat lizboński, a jego brat Lech Kaczyński jako ówczesny prezydent rozwiązania traktatu lizbońskiego w imieniu Polski ratyfikował. W Polsce pod rządami Kaczyńskiego zmniejszył się udział polskich inwestycji prywatnych w PKB? Nie jest to konsekwencja coraz głębszego etatyzmu w państwie PiS, ani chaosu prawnego i podatkowego, który towarzyszy kolejnych rządom PiS i ich "reformom", ale wina Tuska, który od ośmiu lat w Polsce już nie rządzi. Kaczyński za nic nie odpowiada? Z jednej strony Kaczyński twierdzi, że tylko on przełamał imposybilizm - nie tylko ten będący efektem błędów politycznych jego poprzedników, ale także ten wynikający ze średniego, a nie mocarstwowego potencjału Polski. Jednocześnie jednak przy okazji każdego kryzysu, który dotknął Polaków i Polskę w czasie jego ośmioletnich już rządów, krzyczy głośno, że on za nic w Polsce nie odpowiada. Odpowiadają za te kryzysy politycy, którzy rządzili Polską 8-18-28 lat przed nim, odpowiadają sąsiedzi Polski, odpowiada Bruksela. Ostatecznym punktem, do którego Kaczyński na tej drodze dotarł, jest próba przekonania Polaków, że w Zielonej Górze (rządzonej przez bynajmniej nieskonfliktowanego z PiS-em prezydenta, który jest też politycznym patronem Łukasza Mejzy, jednego z członków koalicji ratującej Kaczyńskiego w kluczowych głosowaniach sejmowych), po ośmiu latach rządów Jarosława Kaczyńskiego i jego partii nad całym terytorium RP w rzeczywistości rządzą i składują swoje śmieci Niemcy. Pokazem siły Kaczyńskiego, jego zdolności przełamania "imposybilizmu" ma być to, że w reakcji na pożar składowiska toksycznych odpadów w Zielonej Górze, w celach absolutnie piarowych i kampanijnych minister Moskwa składa do Komisji Europejskiej skargę na Niemcy, że przez parę ostatnich dekad - w tym przez osiem lat nieprzerwanych i "suwerennych" rządów Kaczyńskiego - Polska importowała z tego kraju toksyczne śmieci, z których znaczną część składowano na dziko, a firmy zajmujące się tym procederem działały pod mniej lub bardziej formalnym parasolem władzy. To jest najżałośniejsza forma tłumaczenie się z własnych niedokonań i błędów. To najbardziej groteskowy sposób rządzenia. To całkowite i najbardziej skrajne unikanie odpowiedzialności za państwo, nad którym zdobyło się władzę i którym się rządzi. Kampanijna czapeczka Trumpa, na której piarowcy naszyli Kaczyńskiemu orzełka w koronie, tej akurat kompromitacji ukryć nie zdoła. Chyba że przed sokolim wzrokiem braci Karnowskich, no ale oni w tej precyzyjnie częściowej utracie wzroku mają swój oczywisty interes. Twardy elektorat totalnej nieodpowiedzialności Trzeba jednak oddać Jarosławowi Kaczyńskiemu sprawiedliwość, że ze swoją metodą totalnego unikania odpowiedzialności za rządzenie Polską bardzo skutecznie dociera do tych wyborców, którzy również odpowiedzialność za wszystkie popełnione przez siebie błędy, za wszystkie swoje życiowe niepowodzenia, przerzucają na innych. Jak wielki jest ten "twardy elektorat" totalnej nieodpowiedzialności, który odczuwa pełną empatię z Jarosławem Kaczyńskim jako być może najbardziej konsekwentnym polskim imposybilistą? Czy można tym elektoratem wygrać kolejne wybory? Na to pytanie odpowiedzieć nie umiem. Przecież w każdym z nas jest pokusa nieodpowiedzialności. Każdy z nas przynajmniej raz w życiu, żeby wyegzorcyzmować z siebie poczucie winy za własne zaniechanie czy błąd, sprowadził sobie Niemców do Zielonej Góry. Choć zatem imposybilistyczna skłonność Kaczyńskiego nie jest obca nikomu z nas, budowanie na niej metody politycznej, rządzenie w ten sposób krajem średniej wielkości położonym w bardzo niebezpiecznym miejscu Europy, to nie jest przepis na sukces.