Sprawa ta pokazuje też, dlaczego Kaczyński, Morawiecki, Kamiński postanowili przed paroma miesiącami utrzymać go na stanowisku za wszelką cenę, mimo kompromitacji z odpaleniem przez niego ukraińskiego granatnika na komendzie głównej policji państwowej. A przypomnijmy, że była to kompromitacja nie tylko dlatego, że Szymczyk zabawił się granatnikiem, ale przede wszystkim dlatego, że aby zatrzeć ślady lub choćby zmniejszyć wizerunkowy impakt tej zabawy, naruszono później procedury kontrolne i zabezpieczające. Zagwarantowanie wówczas przez Kaczyńskiego, Morawieckiego, Kamińskiego absolutnej bezkarności Szymczykowi to była ich inwestycja w zależność, inwestycja w absolutną dyspozycyjność szefa polskiej policji. Ta inwestycja się zwraca, gdyż Szymczyk, zamiast bronić podległych sobie funkcjonariuszy, broni w istocie coraz dalej idącej partyjnej i ideologicznej kontroli PiS-u nad policją państwową, która zmusza polskich policjantów do działań, jakich pod żadną inną władzą wykonywać by nie chcieli i nie musieli. W późnym PRL-u wykorzystywanie funkcjonariuszy państwowych przez zdychającą partię rządzącą źle się dla wizerunku polskiej (wówczas jeszcze milicji) skończyło. Kaczyński, Morawiecki, Kamiński chcą dzisiaj zgotować podobny los polskiej policji państwowej, a komendant Szymczyk, dziś już od nich całkowicie zależny, całkowicie im podporządkowany, będzie im w tym niszczeniu wizerunku polskiej policji do końca pomagał. Podzielone społeczeństwo to utrzymanie władzy przez Kaczyńskiego Najgłupszym zachowaniem różnego rodzaju aktywistów, aktywistek i mniej rozsądnych fanów czy fanek opozycji jest w tej sytuacji atakowanie policjantów i lekarzy, a nie Kaczyńskiego, Ziobry, Kamińskiego, którzy mając władzę, wrzucają po prostu tych ludzi do swojego cyrku. Tego typu reakcja na "sprawę Joanny z Krakowa" jest dokładnie realizowaniem scenariusza Kaczyńskiego, który chce rządzić rozbitym i pokłóconym społeczeństwem, chce rządzić nieufającymi sobie wzajemnie lekarzami i pacjentami, nauczycielami i rodzicami uczących się dzieci, policjantami i obywatelami, których ci policjanci chronią. W tak głęboko rozbitym i podzielonym przez Kaczyńskiego społeczeństwie, zarządzany przez niego "twardy elektorat", "twarda mniejszość", staje się funkcjonalną większością, która może mu zapewnić utrzymanie władzy. W dodatku Jarosław Kaczyński w ciągu ośmiu lat obsadził "Szymczykami" całe państwo. Od spółek skarbu państwa po Państwową Komisję Wyborczą, od prokuratur po coraz większą część sądów, od instytucji zajmujących się jakością wody w polskich rzekach, po Komisję Nadzoru Finansowego. Gwarantuje im bezkarność i milionowe dochody, o ile oczywiście są mu bezgranicznie posłuszni. Milionerzy z woli Kaczyńskiego Ci ludzie, czasem wykreowani ex nihilo, z kompletnej próżni i dołu, czasem oddający się Kaczyńskiemu za skokowe przyspieszenie ich karier, które w innym politycznym kontekście też by postępowały, tyle że z ich punktu widzenia za wolno, są teraz jego najważniejszym aktywem do walki o władzę i do walki o nieoddanie władzy. Za daleko zaszli, za dużo mają do stracenia, żeby nie testować każdego prawnego ograniczenia (czy można je złamać, żeby uratować władzę PiS i własną pozycję), żeby nie zgadzać się na finansowanie kampanii wyborczej PiS z budżetu państwa, zanim się jeszcze ta kampania oficjalnie rozpoczęła (na razie każdy nowy milion na PiS-owskie billboardy wciąż nie wlicza się do limitu kosztów kampanii wyborczej, a tylko politycy PiS i Solidarnej Polski mogą tak swobodnie czerpać z kieszeni wszystkich podatników na własną promocję). Wreszcie za daleko zaszli i za dużo mają do stracenia, żeby nie płacić na tę nieformalną, nieogłoszoną jeszcze, ale jak najbardziej trwającą kampanię wyborczą, z "własnych" pieniędzy, tyle że zarabianych przez nich w spółkach skarbu państwa, w upaństwowionych i upartyjnionych bankach, towarzystwach ubezpieczeniowych itp. Ci ludzie stali się milionerami z woli Kaczyńskiego i bez Kaczyńskiego u władzy być milionerami przestaną. Jedni zachowają miliony posiadane, ale nowych już nie zarobią. Inni mogą się spodziewać wizyty prokuratorów, jeśli prokuratorem generalnym przestanie być Zbigniew Ziobro, a wówczas nawet już zarobione miliony mogą stracić. To jest żelazna motywacja do politycznej walki pod sztandarem Zjednoczonej Prawicy, skuteczniejsza niż jakakolwiek idea. W ten sposób obsadzenie całego państwa własnymi wyrobami czekoladopodobnymi, urządniczopodobnymi, bizensowopodobnymi, prawniczopodobnymi... staje się zarówno największą kompromitacją partii rządzącej, jak też jej najskuteczniejszym narzędziem walki o utrzymanie władzy.