Minister rolnictwa ostrzega, że im dłużej trwa całe zamieszanie, tym większe jest ryzyko kolejnej fali migrantów. - Niedawno ministrowie z Niemiec i Finlandii mówili nam, że w sprawie Rosjan mieliśmy rację. Teraz, w sprawie ukraińskiego zboża działamy dla Polski, naszych rolników. Nasze propozycje, solidarność europejska, jest dobra dla całej wspólnoty. Kiedy Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej, problem nie zniknie - uważa Telus. Jak dotąd nie ma decyzji o tym, kiedy przestanie obowiązywać polskie embargo na ukraińskie zboże. Zarówno premier Mateusz Morawiecki jak i Robert Telus przekazali, że potrwa do czasu stworzenia odpowiednich mechanizmów, które pozwolą przekazać surowiec do krajów trzecich. - Zboże ma popłynąć do tych samych krajów, co przed rosyjską agresją na Ukrainę. Jeżeli nie podejdziemy do tego mądrze, przyszłościowo, problem będzie destabilizował światową sytuację - przekazał Interii Telus. - Od dwóch sezonów m.in. w Afryce brakuje zboża. Jeśli się skończy, spełni się scenariusz Moskwy i będziemy oglądać kolejne fale nielegalnej migracji - podkreślił. A już teraz sytuacja migracyjna na południu Europy jest trudna. Świadczą o tym chociażby obrazki z włoskiej Lampedusy. Ta mała wyspa między Sycylią a Tunezją od ubiegłego tygodnia przeżywa prawdziwe oblężenie. Pojawiło się tam wówczas 11 tys. osób. Dość powiedzieć, że od początku roku do Włoch dotarło 126 tys. nielegalnych imigrantów - niemal dwukrotnie więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. To alarmujące dane włoskiego resortu spraw wewnętrznych. Ukraińcy licytują Relacje polsko-ukraińskie są obecnie wyjątkowo napięte. Chodzi o embargo na ukraińskie zboże, które wprowadziły Polska, Słowacja i Węgry. Dodatkowo nasi wschodni sąsiedzi zdecydowali się na pozew do Światowej Organizacji Handlu. I chociaż ukraińscy politycy zaczęli łagodzić ton swoich wypowiedzi, wciąż trudno mówić o konsensusie. Rząd zapewnia, że robi, co tylko można, żeby wyjść z patowej sytuacji. - Robimy wszystko, żeby pomóc Ukrainie. Otwieramy się również na współpracę z Litwą, żeby robić u nich badania jakościowe zboża - powiedział Interii Telus. - Inwestujemy też w infrastrukturę portową. Wszystko w jednym celu: żeby jak najwięcej ukraińskiego zboża mogło zostać przetransportowane do reszty świata - przekazał. Jednocześnie polityk przyznał, że "nie rozumie" ani zachowania ukraińskich partnerów, ani decyzji Komisji Europejskiej, która zdecydowała o zniesieniu zakazu importu ukraińskiego zboża na rynki unijne po 15 września. Oliwy do ognia dolała wtorkowa wypowiedź Wołodymyra Zełeńskiego, który występował na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku. - Uruchomiliśmy tymczasowy morski korytarz eksportowy z naszych portów. Ciężko pracujemy nad zachowaniem szlaków lądowych dla eksportu zboża - mówił ukraiński prezydent. - I niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora - stwierdził. Z kolei ukraiński wiceminister gospodarki i handlu Taras Kaczka, w rozmowie z "Rzeczpospolitą", zapowiadał embargo na cebulę, pomidory, kapustę i jabłka z Polski. W środę wycofał się ze swojej deklaracji. Jak stwierdził na antenie RMF FM, nie spodziewa się jednak ukraińskiego embarga na polskie produkty. Skąd ta zmiana? Być może chodzi o reakcje polskiej opinii publicznej czy polityków. - Jeżeli władze Ukrainy będą eskalować konflikt, to my będziemy dokładać zakazy wwozu na kolejne produkty - powiedział Mateusz Morawiecki dla Polsat News. Jakub Szczepański *** Wybory 2023. Czytaj także: Kiedy poznamy oficjalne wyniki wyborów? Tak wygląda proces ich liczenia Znaczące zmiany przed wyborami. Chodzi o formę głosowania Wybory 2023. Cisza wyborcza - kiedy, jakie zasady, jakie kary