Środowa konferencja prasowa prezydenta USA Joe Bidena, podczas której zasugerował, iż "niewielkie wtargnięcie" Rosji na Ukrainę, nie spotka się z reakcją NATO, sprawiła wrażenie, że w roli głównodowodzącego pozostaje on "niepokojąco naiwny" - pisze w czwartek brytyjski "The Times". "Prezydent Biden wciąż jeszcze przemawiał na długiej jak maraton konferencji prasowej, kiedy Biały Dom rozpoczął operację sprzątania po jego nieostrożnych uwagach ujawniających podziały w NATO w sprawie Ukrainy. Po stwierdzeniu, że 'niewielkie wtargnięcie' spowoduje, że członkowie NATO 'będą musieli się kłócić o to, co robić, a czego nie robić', prezydent wrócił później do rozróżniania konsekwencji cyberataku i gorącej wojny. Ale szkody zostały już wyrządzone" - ocenia "The Times". Gazeta wskazuje, że obserwując konferencję prasową Bidena, stało się jasne, dlaczego tak rzadko on na nich występuje. Dziennik zauważa, że podobnie jak już nie raz zdarzało się to w pierwszym roku jego prezydentury, Biden rozpoczął od śmiałego scenariusza, w którym jasno przedstawił swoje intencje, ale w miarę upływu czasu, sprawy stawały się coraz bardziej zagmatwane. "Biden przypomina gadatliwego senatora, a nie prezydenta" "Wyraźne stanowisko zachodnich sojuszników, że rosyjska inwazja spotka się z druzgocącymi sankcjami wobec Moskwy, zostało zmieszane z wątpliwościami co do gwałtowności lub jedności odpowiedzi na cokolwiek innego niż atak czołgów na Kijów, ponieważ Biden uchylił rąbka tajemnicy na temat delikatnych zakulisowych dyskusji w sposób bardziej przypominający gadatliwego senatora niż prezydenta doglądającego delikatny kryzys międzynarodowy" - pisze "The Times". "Konferencja prasowa sprawiła wrażenie, że po roku najstarszy i pod wieloma względami najbardziej doświadczony politycznie przywódca USA pozostaje niepokojąco naiwny, jeśli chodzi o rolę głównodowodzącego" - konkluduje gazeta. "Wypowiedzi Bidena bez sensu" Nowojorski tabloid "New York Post" bardzo krytycznie skomentował konferencję prasową prezydenta USA Joe Bidena, podczas której zapowiedział on, że rodzaj ewentualnych sankcji przeciwko Rosji będzie zależał od skali agresji wobec Ukrainy. To zachęta do rozszarpywania Ukrainy po kawałeczku - ocenił dziennik. "Jeśli środowa konferencja prasowa prezydenta Joe Bidena miała wzbudzić zaufanie, to ten plan zawiódł na całej linii. Mimo że większość czasu prezydent spędził wywołując reporterów z »bezpiecznej« listy przygotowanej przez jego personel, to wciąż się potykał, a jego wypowiedzi zbyt często nie miały żadnego sensu" - czytamy w komentarzu redakcyjnym "NY Post", opublikowanym w czwartek na stronie internetowej gazety. "Wypowiedzi Bidena zachęcają do inwazji" "Szczególnie chaotyczne były jego odpowiedzi na temat Ukrainy. Sprawa jest dość prosta: Władimir Putin grozi inwazją i zrobi to, jeśli uzna, że ujdzie mu to płazem. A przynajmniej spróbuje nakłonić Zachód, by mu coś zaoferował. (...) Wydaje się, że Biden na ochotnika zaproponował Rosji łapówkę mówiąc, że Ukraina w najbliższym czasie nie zostanie członkiem NATO. Nawet jeśli to prawda, po co ograniczać swoje opcje?" - pyta retorycznie tabloid. Następnie wylicza kolejne błędy popełnione - jego zdaniem - przez amerykańskiego przywódcę. "Co gorsza, w pewnym momencie prezydent zasugerował, że Putin 'nie ma innego wyjścia', jak tylko zaatakować, ponieważ zaszedł już za daleko. Przynajmniej wydaje się nam, że tak powiedział, bo składnia Bidena nie pozwalała tego stwierdzić na 100 procent. (...) Powiedział też wprost, że Putin wygra, choć poniesie wielkie straty. (...) Aha, i Biden zasugerował, że Rosji może ujść na sucho 'drobne wtargnięcie'. Jest to zaproszenie do zabrania jednego kawałka Ukrainy teraz - i kolejnych kawałków później. Co za katastrofa. Nic dziwnego, że personel Bidena robi wszystko, co w jego mocy, aby trzymać prezydenta z daleka od prasy" - spuentował "New York Post". Krytyka po słowach o "małym wtargnięciu" Przywódca USA podczas środowej konferencji prasowej dokonał rozróżnienia między inwazją a "małym wtargnięciem" Rosji. Sformułowanie to natychmiast zostało skrytykowane przez republikanów - przypominają media we Francji. - Jeśli rosyjskie siły zbrojne przekroczą granicę Ukrainy, będzie to nowa inwazja, która pociągnie za sobą szybką, ostrą i połączoną reakcję ze strony Stanów Zjednoczonych i naszych sojuszników - powiedziała rzeczniczka Bidena Jen Psaki po oświadczeniu prezydenta USA na temat możliwości "mniejszego" wtargnięcia. Tymczasem sekretarz stanu USA Antony Blinken wezwał w Kijowie Rosję do wybrania "ścieżki pokoju", a prezydent Francji Emmanuel Macron mówił w środę o konieczności dialogu z Rosją w swoim przemówieniu w europarlamencie w Strasburgu na temat celów francuskiej prezydencji w Radzie UE. To niejednoznaczne sformułowanie Bidena o "małym wtargnięciu" wywołało ostrą krytykę ze strony opozycji, która oskarżyła prezydenta o uległą postawę wobec Rosji i akceptację rosyjskiego wtargnięcia na Ukrainę - piszę "Le Monde". Krytyka republikanów Dziennik cytuje wypowiedzi amerykańskich polityków z opozycji: "Niemoc Joe Bidena ośmieliła Władimira Putina, a teraz właśnie Putin dostał zielone światło do inwazji na Ukrainę" - zareagował na Twitterze republikański senator z Arkansas Tom Cotton. - Czyli jeśli zabierze tylko niektóre obszary Ukrainy, nasza reakcja będzie mniej dotkliwa, niż gdyby wszystko anektował? - oburzył się senator w Florydy Marco Rubio. W obliczu narastającego oburzenia Biały Dom zapewnił, że prezydent Biden określił jedynie różnicę między "wojskową" ofensywą z jednej strony, a "niemilitarną, paramilitarną lub cybernetyczną" z drugiej strony - przypomina "Le Monde". "Amerykański prezydent zrobił krok w stronę Rosji, która domaga się gwarancji, że Ukraina nigdy nie wejdzie do Sojuszu Północnoatlantyckiego, a Zachód nie rozmieści na terytorium tego kraju broni strategicznej. Władimir Putin narzuca swój harmonogram Joe Bidenowi" - podsumowuje "Le Monde".