Władze w Teheranie stwierdziły, że ich członkostwo przyczyni się do "wspólnego bezpieczeństwa" państw Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SOW), zacieśnienia ich stosunków oraz wzmocnienia jedności między nimi. Analitycy zwracają uwagę, że przystąpienie Iranu do bloku to kolejny krok na drodze do zmniejszenia izolacji tego kraju na arenie międzynarodowej. W ostatnich miesiącach irańska dyplomacja stała się bardziej aktywna, zaś w marcu, po chińskich mediacjach, Teheran ponownie nawiązał stosunki dyplomatyczne ze swoim regionalnym konkurentem - Arabią Saudyjską. Iran jest objęty amerykańskimi i międzynarodowymi sankcjami z powodu swojego programu nuklearnego. Irańscy naukowcy kontynuują wzbogacanie uranu i choć tamtejszy rząd twierdzi, że ma to służyć wyłącznie celom pokojowym, to deklaracje te spotykają się z nieufnością Zachodu. Wiosną generał Mark Miller, przewodniczący amerykańskiego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, powiedział członkom Kongresu, że Iran jest w stanie zgromadzić wystarczającą ilość materiałów rozszczepialnych, by wyprodukować broń atomową w ciągu kilku miesięcy. Do izolacji Teheranu na Zachodzie, także w Europie, przyczynia się wsparcie, jakiego udziela on Rosji po jej inwazji na Ukrainę. Kraj wstrzymał się od głosu w sprawie popartej przez 141 państw oenzetowskiej rezolucji potępiającej rosyjską agresję. Persowie dostarczyli też Kremlowi drony Shahed-136, a według informacji ukraińskiego wywiadu Rosja zamówiła w sumie około 1700 irańskich bezzałogowców różnych typów. Władze w Teheranie potwierdziły, że sprzedawały Moskwie to uzbrojenie przed rozpoczęciem wojny, ale zapewniają, że nie robiły tego po rosyjskiej napaści na sąsiada. Jak poinformował w czerwcu Biały Dom, Rosja dąży do pozyskania bardziej zaawansowanych irańskich dronów i planuje sprzedaż do bliskowschodniego kraju sprzętu wojskowego o wartości wielu miliardów dolarów, w tym samolotów. Putin zapewnia o sile Rosji, Xi ostrzega przed zimną wojną Na agendzie szczytu SOW, który w tym roku wirtualnie zorganizowały Indie, były m.in. regionalne bezpieczeństwo, gospodarka, infrastruktura, kryzys klimatyczny oraz sytuacja w Afganistanie. Oprócz przywódców państw członkowskich wśród uczestników znalazł się białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka. Białoruś ma dołączyć do organizacji za rok, podczas spotkania liderów w Kazachstanie. Władimir Putin wykorzystał swoje wystąpienie, by zapewnić azjatyckich partnerów, jakoby Rosjanie byli obecnie "zjednoczeni jak nigdy wcześniej". Była to pierwsza jego wypowiedź na forum międzynarodowym od czasu stłumienia buntu Jewgienija Prigożyna. - Rosja stanowczo opiera się i nadal będzie się opierała zewnętrznej presji, sankcjom i prowokacjom - stwierdził Putin. Zapowiedział także, że Kreml wzmocni więzi łączące go z szanghajskim zgrupowaniem i zaproponował używanie w rozliczeniach między jego członkami własnych walut. Chiński przywódca Xi Jinping ostrzegł w czasie spotkania przed "kolorowymi rewolucjami" oraz "nową zimną wojną". Niepokój Zachodu Szanghajską Organizację Współpracy w 2001 roku powołały Chiny oraz Rosja. Do bloku dołączyły byłe republiki radzieckie z Azji Centralnej, a następnie Indie i Pakistan. Grupa widziana jest jako przeciwwaga dla zachodnich wpływów na terenie Eurazji, a jej kraje członkowskie, wspólnie z państwami-obserwatorami i partnerami, reprezentują około połowy populacji świata i 30 procent globalnej gospodarki. Zacieśnianie więzów między członkami SOW z niepokojem obserwują Stany Zjednoczone, Unia Europejska i ich sojusznicy. Jak przyznał w rozmowie z agencją AFP profesor Harsh V. Pant, ekspert w dziedzinie stosunków międzynarodowych z King’s College London, na Zachodzie istnieją obawy przed połączeniem sił reżimów w Moskwie, Pekinie, Islamabadzie oraz Teheranie. Miałoby to doprowadzić do powstania "grona krajów o orientacji z natury antyzachodniej". Jego zdaniem jednak gdyby taka oś miała powstać, musiałoby się to stać w ramach innej organizacji. - Państwa Azji Środkowej oraz kraje takie jak Indie nie widzą Szanghajskiej Organizacji Współpracy jako z założenia skierowanej przeciwko Zachodowi - wyjaśnił. Analitycy zwracają uwagę na wyjątkową rolę Indii, które od lat balansują pomiędzy liberalnymi demokracjami Zachodu a sojuszami krajów rozwijających się, wśród których są autorytarne reżimy. Indie pozostają zarówno członkiem Szanghajskiej Organizacji Współpracy, jak i QUAD (Czterostronnego Dialogu Bezpieczeństwa) - bloku, do którego należą także Japonia, Australia i USA. Większość swojego uzbrojenia Indusi kupują w Rosji, z którą utrzymują dobre relacje od czasów Związku Radzieckiego. Po wybuchu wojny w Ukrainie zdecydowali o wielokrotnym zwiększeniu importu rosyjskiej ropy, na którą otrzymują wysokie rabaty. Władze w Delhi odmówiły też potępienia rosyjskiej inwazji na sąsiedni kraj, a tamtejsze media i elity pozostają podatne na kremlowską propagandę. Delhi jest jednocześnie krytyczne wobec Chin, z którymi spiera się o terytoria w Himalajach, konkuruje o dominację na Oceanie Indyjskim oraz o pozycję azjatyckiego lidera. USA widzą w Indiach strategiczną przeciwwagę dla Państwa Środka, a w czerwcu indyjski premier Narendra Modi został niezwykle ciepło przyjęty w Waszyngtonie. Prezydent USA Joe Biden stwierdził, że wyzwania i szanse, przed którymi stoi świat wymagają, by Indusi i Amerykanie blisko ze sobą współpracowali. Z Bangkoku dla Interii Tomasz Augustyniak Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!