Gdańska scena polityczna od lat pozostaje praktycznie w niezmienionym kształcie. Od 2006 do 2018 roku Platforma Obywatelska dzierżyła w swoim mateczniku samodzielną większość w Radzie Miasta. Wyłączną i wyraźnie mniej liczną opozycją natomiast było Prawo i Sprawiedliwość (z wyjątkiem kadencji 2010-2014, gdy w Radzie oprócz PO i PiS zasiadała również Jolanta Banach z SLD - red.). Sytuację zmienił nieco spór między PO a prezydentem Pawłem Adamowiczem - przy braku poparcia najsilniejszej partii w regionie ówczesny włodarz wystąpił z częścią działaczy i urzędników z Platformy Obywatelskiej, tworząc własny komitet o nazwie Wszystko dla Gdańska (WdG). Samodzielny start zapewnił siedem miejsc w Radzie Miasta, co okazało się zbyt słabym rezultatem na niepodzielne rządy. Stowarzyszenie weszło zatem w koalicję z nowo powstałą wówczas KO i przez ostatnie lata zgodnie zarządzało największym miastem na północy Polski. Wszystko o wyborach samorządowych w naszym raporcie specjalnym! Wybory samorządowe 2024 - Gdańsk. "Wspólna Droga" rzuca rękawicę W poniedziałek pojawiła się jednak lista, która zdecydowała się rzucić rękawicę dotychczasowej większości - to Wspólna Droga, czyli komitet Polski 2050, Nowej Lewicy i ruchu miejskiego Gdańsk Tworzą Mieszkańcy (GTM). Członkowie sojuszu podkreślają, że celem inicjatywy jest "przełamanie betonu" i "zmiana establishmentu", który od lat rządzi stolicą Pomorza. Na czele ugrupowania stanęła m.in. była radna z ramienia SLD Jolanta Banach oraz jeden z liderów GTM Jacek Hołubowski. Koalicja postuluje usprawnienie działania miasta w zakresie mieszkalnictwa i ochrony klimatu czy aktywniejsze wsparcie dla młodych i osób potrzebujących. Wśród haseł znalazło się również poszerzenie kompetencji rad dzielnic oraz zwiększenie partycypacji mieszkańców w zarządzaniu Gdańskiem, a także brak zgody na "urbanistyczny chaos w mieście" oraz "rozlewanie się" przedmieść w kierunku południowym bez odpowiedniego przygotowania infrastrukturalnego. Nieoczywisty mariaż powstał z dwóch przesłanek - ze względu na wiele wspólnych idei, pomysłów i perspektyw na rozwój Gdańska, a także z niekorzystnej dla mniejszych ruchów ordynacji wyborczej. W minionych wyborach oba środowiska startowały osobno, co nie przyniosło pozytywnych rezultatów. Tym razem liczą na więcej. Koalicja od lewa do prawa. Partia Razem mówi "nie" Szczególne zaciekawienie mediów i mieszkańców wzbudził nie tylko program, ale również skład koalicji. W szeregach ruchu znajdują się ludzie związani z szeroko pojętą lewicą i prawicą - wśród tych drugich jest m.in. Łukasz Hamadyk - były radny PiS, niegdyś działacz Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobro, a w minionych wyborach parlamentarnych kandydat do Sejmu z list Konfederacji. Banach zaprzecza jednak, by prawicowy aktywista był problemem dla gdańskiej lewicy. - Hamadyk w swoich działaniach na polu polityki społecznej i ochrony klimatu jest bardzo spójny z naszym przekazem - mówi nam członkini Nowej Lewicy. Uwzględnienie Łukasza Hamydyka nie spodobało się jednak partii Razem, która uczestniczyła w trwających niemal dwa miesiące negocjacjach. Krótko przed końcem rozmów ugrupowanie nagle zrezygnowało z koalicji. - Rozmowy zaczynaliśmy wspólnie z partią Razem, która nie zgłaszała wątpliwości i barier, uniemożliwiających dalsze negocjowanie. Podczas ostatniego spotkania nasi koalicjanci zrezygnowali - pewnie w reakcji na protesty innych środowisk lewicowych i feministycznych - tłumaczy Banach. Przyznaje jednocześnie, że start Hamadyka z list Konfederacji osobiście uznaje za największy błąd społecznika. Niemniej ani ona, ani jej partia nie dostrzegła w jego aktywności działań, które wykluczałyby współpracę. Wspólna Droga czeka na "odpowiedni moment" Nowa Lewica liczy na powrót Razem, ale wątpliwości ma Jacek Hołubowski. - Zamykamy już wszystkie listy, dlatego wejście nowego koalicjanta wiązałoby się z przestawianiem miejsc. Chyba, że partnerzy by mocno nalegali, ale to znów przedłużałoby się w czasie - mówi nam jeden z liderów GTM. - Ze strony partii Razem też nie usłyszeliśmy, by była chętna na wspólny start. Złożyliśmy prywatne oferty, aby konkretne osoby startowały na naszych listach, ale nikt się nie zgłosił - dodaje Hołubowski. Wspólna Droga wciąż nie wytypowała swojego przedstawiciela w wyścigu o fotel prezydenta Gdańska. W grze pozostały dwa nazwiska, a kandydatem ma być mężczyzna. Komitet czeka na "odpowiedni moment", choć w kuluarach mówi się o prezentacji kandydata w przyszłym tygodniu. Wtedy miałyby być znane również nazwiska, startujące do Rady Miasta. KO i Wszystko dla Gdańska zwierają szyki. W rozmowy zamieszana była Wspólna Droga Rządzący sojusz Koalicji Obywatelskiej i Wszystko dla Gdańska nie ma jednak zamiaru oddać władzy tak łatwo. Ugrupowanie premiera Donalda Tuska - z pochodzenia gdańszczanina - postawiło w swoim mateczniku na jedną listę do Rady Miasta z WdG. Wspólnym kandydatem na prezydenta będzie ubiegająca się o reelekcję Aleksandra Dulkiewicz. Jak na start Wspólnej Drogi odpowiada KO-WdG? - W żadnym wypadku nie chcę lekceważyć naszej silnej konkurencji, ale zaskakujące jest pomieszczenie na jednej liście tak szerokiej koalicji pod względem światopoglądowym - mówi nam radny Karol Ważny (KO). Okazuje się, że Wszystko dla Gdańska Aleksandry Dulkiewicz początkowo nie rozważało mariażu z Koalicją Obywatelską. Jak słyszymy, jeszcze jesienią WdG prowadziło rozmowy ze Wspólną Drogą. Nadrzędnym celem eklektycznej koalicji jest jednak "przewietrzenie Rady Miasta", dlatego stowarzyszenie obecnej prezydent - wywodzące się wprost ze środowisk związanych z hegemonistyczną PO - nie mogło liczyć na porozumienie. Ponadto w wyborach parlamentarnych Koalicja Obywatelska potwierdziła swoją dominację w stolicy Pomorza, dlatego samodzielny start Wszystko dla Gdańska po pięciu latach rządów z KO - przy jednoczesnej konkurencji ze strony Wspólnej Drogi - mógłby pogorszyć wynik ugrupowania. Rozmowy o jednej liście rozpoczęto więc późną jesienią. Największym problemem w negocjacjach miały być kwestie personalne i opór wewnątrz lokalnego stowarzyszenia, ponieważ część jego członków chciało iść pod własnym szyldem. Ostatecznie wygrała jednak kalkulacja polityczna. W 2018 roku oba komitety zdobyły łącznie 22 mandaty w 34-osobowej Radzie, dlatego celem koalicji jest przebicie tego pułapu. WdG otrzymało dwie na sześć "jedynek" w okręgach - jedna z nich przypadła Aleksandrze Dulkiewicz, której celem jest "pociągnięcie wyniku" i oddanie mandatu kolejnemu kandydatowi z najlepszym rezultatem. O ile walka o prezydenturę zakończy się powodzeniem. PiS zwleka. Może pojawić się nieoczywisty kandydat Niewiadomą pozostaje natomiast Prawo i Sprawiedliwość, które biernie przygląda się ruchom na gdańskiej scenie politycznej i wciąż nie ogłasza żadnych nazwisk ani list wyborczych. W 2018 roku w wyborach prezydenckich PiS postawiło na Kacpra Płażyńskiego. W politycznym wyścigu z Pawłem Adamowiczem i Jarosławem Wałęsą młody polityk prawicy okazał się lepszy od syna byłego szefa "Solidarności", dzięki czemu dostał się do II tury i stał się jednym z najpopularniejszych polityków PiS na Pomorzu. Obecnie nazwisko posła nie pojawia się jednak w palecie potencjalnych pretendentów. Wśród możliwych kandydatów PiS w wyścigu o objęcie najważniejszego fotela w magistracie przy Nowych Ogrodach wymienia się m.in. żonę parlamentarzysty - Natalię Nitek-Płażyńską; młodego radnego PiS Przemysława Majewskiego oraz byłego kandydata do Sejmu i pełnomocnika partii w regionie Tomasza Rakowskiego. W kręgach prawicy słychać, że ostatecznie partia może jednak postawić na kogoś, kto dotychczas nie jest kojarzony z ugrupowaniem i "mógłby sporo namieszać". Jakiekolwiek konkrety ze strony PiS opóźnia przede wszystkim struktura partii - najpierw potencjalną listę kandydatów tworzą struktury terenowe, następnie trafiają one na biurko zarządu wojewódzkiego, składającego się z pomorskich posłów ugrupowania; ostateczną decyzję podejmują natomiast władze centralne, czyli Komitet Polityczny przy Nowogrodzkiej w Warszawie z Jarosławem Kaczyńskim na czele. Pojawienie się konkurencji w postaci Wspólnej Drogi gdańskie kręgi Prawa i Sprawiedliwości traktują z rezerwą. - To koalicja składająca się z dość zróżnicowanych środowisk. O ile pewne porozumienie na linii Nowa Lewica-Polska 2050 nie jest dla mnie specjalnym zaskoczeniem, o tyle łączenie postulatów środowisk lewicowych z postulatami innych, nielewicowych ruchów miejskich może być sporym wyzwaniem dla elektoratu - mówi nam radny Andrzej Skiba (PiS). - Patrząc na pewne postulaty programowe, hasła i propozycje, jakie wychodzą ze Wspólnej Drogi, to moglibyśmy powiedzieć: "Gratuluję pomysłów, my jako radni PiS podnosimy i po części realizujemy je od lat, będąc w opozycji" - ironizuje w rozmowie z Interią polityk. Były radny PO tworzy własny komitet. "Nie wróżyłbym tu jakichś sukcesów" Polityczna mapa Gdańska nie kończy się jednak na trzech głównych ugrupowaniach. Na początku lutego swój komitet zarejestrował także były radny miejski z ramienia PO Mariusz Andrzejczak. Polityk wciąż jest formalnie członkiem Platformy Obywatelskiej, ale - jak słyszymy w partii - jego aktywność w ostatnim czasie wyraźnie osłabła. W 2018 roku Andrzejczak - jeszcze jako radny - popierał kandydaturę Jarosława Wałęsy na prezydenta miasta. Samorządowiec nie uzyskał wówczas miejsca na liście wyborczej do Rady Miasta, przez co nie mógł starać się o reelekcję. Ten sam scenariusz powtórzył się w tegorocznych wyborach. To właśnie te decyzje miały zaważyć na faktycznym rozwodzie Andrzejczaka z największym ugrupowaniem, jakie startuje w gdańskich wyborach. - Wydaje mi się, że Mariuszowi będzie bardzo ciężko zebrać listę ciekawych kandydatów do Rady Miasta, bo sporo osób niezwiązanych z jakąkolwiek formacją polityczną jest już w koalicji Trzeciej Drogi i Lewicy. Nie wróżyłbym tu jakichś sukcesów - mówi Karol Ważny. Na linii startu w wyścigu o władzę w stolicy Pomorza ustawia się także komitet Kocham Gdańsk. Za inicjatywą stoi Artur Szostak - kandydat do Senatu w minionych wyborach parlamentarnych z ramienia Polskiej Partii Piratów. Szostak w skali całego okręgu, składającego się z Gdańska i Sopotu, uzyskał 27 286 głosów, co przełożyło się na 8,57 proc. poparcia. Zgodnie z ogólnopolskim kalendarzem PKW czas na rejestrację pełnych list wyborczych do Rady Miasta mija 4 marca. Pretendenci do objęcia fotela prezydenta mają z kolei czas do 14 marca. Sebastian Przybył Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na sebastian.przybyl@firma.interia.pl