Do ataku na Pawła Adamowicza doszło kilka minut po godz. 20 w trakcie corocznego "Światełka do Nieba" w ramach finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem, Gdańsk chce być miastem solidarności - powiedział samorządowiec ze sceny ustawionej w centrum miasta. Chwilę później na scenę wkroczył 27-letni Stefan W., wcześniej karany za rozboje. Kilkukrotnie ugodził polityka nożem. Do tragicznych wydarzeń z tamtego dnia wróciła minister Agnieszka Buczyńska, która jako ostatnia rozmawiała z Pawłem Adamowiczem. Ówczesna organizatorka finału WOŚP przyznała, że tuż po ataku najważniejszą kwestią była ewakuacja uczestników. - Wyprowadzaliśmy ludzi ze sceny i zobaczyłam, że prezydent siedzi na tzw. case'ie, czyli skrzynce, w której przewozi się sprzęt techniczny. Podeszłam do niego, widziałam, że trzyma się za brzuch, zapytałam go, jak się czuje, powiedział mi: "Agnieszka, nie za bardzo" - opowiadała świadek zdarzeń w "Debacie Dnia" Polsat News. Buczyńska dodała, że kiedy ponownie zobaczyła prezydenta, to był już moment reanimacji. Walka o życie Pawła Adamowicza. "Do kliniki przyjechał na granicy życia i śmierci" - Mnie się wydawało, że to były minuty. Kiedy już po czasie powiedziano, że to była kwestia kilkudziesięciu sekund, nie chciało mi się w to wierzyć. Pamiętam każdy detal. I myślę, że nie tylko ja, że każda z tych osób, która na tej scenie stała wtedy, że to w nas zostanie do końca życia - powiedziała minister. Po reanimacji Paweł Adamowicz trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, gdzie przeszedł kilkugodzinną operację. Nie przyniosła ona jednak pozytywnego rezultatu, lekarze poinformowali o śmierci samorządowca. Ówczesny minister zdrowia na antenie Polsat News relacjonował walkę zespołu medycznego o życie Adamowicza. - Musimy sobie uświadomić, że świętej pamięci Paweł Adamowicz doznał potwornych urazów. To nie było skaleczenie, przecięcie. Serce, jelita, śledziona, przepona, wszystko zostało uszkodzone w wyniku brutalnego ataku. Do kliniki przyjechał na granicy życia i śmierci - mówił Łukasz Szumowski. Lekarz dodał, że w trakcie operacji Adamowiczowi przetoczono 20-30 litrów krwi. - A człowiek ma 5-6 litrów krwi - wyjaśnił. Za zabójstwo Adamowicza W. został nieprawomocnie skazany w marcu 2023 roku na karę dożywotniego pozbawienia wolności. W przyszłym tygodniu ruszy przed sądem proces apelacyjny. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!