Bartosz Arłukowicz: Jesteśmy gotowi na wybory
- PiS wie, że zbliża się koniec, a Polacy ich nie chcą - mówi Interii Bartosz Arłukowicz. W rozmowie z nami europoseł i bliski współpracownik Donalda Tuska ujawnia, czy nowy przewodniczący formacji umawia się na zdjęcia z tabloidami, czy kierownictwo partii obawia się buntu Rafała Trzaskowskiego i co PO może zaproponować Polakom, aby wygrać wyścig wyborczy z PiS. Arłukowicz odpowiada też na pytanie, czy Platforma Obywatelska rzeczywiście planowała wprowadzić program 500 plus, kiedy była u władzy.
Jakub Szczepański, Interia: Donald Tusk zaczął się umawiać z tabloidami? Nieźle wyszedł na zdjęciach z chorwackiego Dubrownika.
Bartosz Arłukowicz, europoseł PO: - Jeśli jest się tak rozpoznawalnym politykiem jak on, w dobie globalnego przepływu informacji, to nic dziwnego, że nie ma miejsca na świecie, gdzie mógłby pozostać anonimowy. Nie sądzę, żeby miał w zwyczaju umawianie się z tabloidami.
Zatem ceni pan polskich paparazzi, którzy są w stanie wytropić polityka nawet w Chorwacji?
- Dzisiaj nie trzeba już paparazzi. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że bardzo często spotykamy rodaków podczas różnych spotkań na świecie. Wystarczy jedno zdjęcie w mediach społecznościowych.
Donald Tusk zasłużył na urlop po tygodniu aktywności w Polsce?
- Wyjechał na kilka dni z wnukami, a każdemu wnukowi należy się wyjazd z dziadkiem. Jako partia jesteśmy w pełni aktywni politycznie i to widać. Pracujemy nad raportem na temat walki z rakiem. Koleżanki i koledzy wędrują od miasta do miasta, rozmawiają z ludźmi na ulicach. Borys Budka pokazał, że potrafi stanąć twarzą w twarz z osobami agresywnymi i siejącymi nienawiść.
Po konferencji prasowej Borysa Budki wiele osób zastanawia się, czy nie było o krok od tragedii, jak w przypadku śp. Pawła Adamowicza. Czy jako politycy PO nie obawiacie się o swoje bezpieczeństwo?
- Różnica między nami, a naszymi przeciwnikami politycznymi polega na tym, że my nie boimy się ludzi i ich lubimy. Na naszych spotkaniach trudno odnaleźć w nas agresję. Co do tego konkretnego przypadku, jestem pełen podziwu dla Borysa Budki. Wytrzymał presję psychiczną, nie poddał się nienawiści i agresji. Pokazał dojrzałość.
Nie chodzi o to czy ktoś jest twardzielem, czy nie. Może czas zainwestować w ochronę?
- Kiedy Donald Tusk był w Szczecinie, taki temat został wywołany. Na miejscu były setki ludzi i ktoś z uczestników zadał takie pytanie. Zgromadzeni odpowiedzieli: "my jesteśmy pana ochroniarzami". Tak brzmi odpowiedź.
Do tej pory nie było widać Platformy w terenie. To zasługa Tuska?
- Jeździliśmy cały czas. Niemniej, powrót Donalda Tuska wywołał świadomą, pełną mobilizację. Symbolicznie pokazuje to, że stajemy na ostatniej prostej do najcięższego sprawdzaniu i sporu, jakim są wybory. Nie będzie już nawet dnia oddechu, bo Polacy tego od nas oczekują.
Zatem Donald Tusk sam pojechał na wakacje, ale wcześniej zarządził w PO, że urlopu nie będzie?
- Donald Tusk doskonale wie, że jesteśmy w trudnym momencie jako Polska. Schodzimy na obrzeża Europy, a nasze bezpieczeństwo jest coraz bardziej zagrożone. Jesteśmy skonfliktowani ze wszystkimi partnerami i sąsiadami. To czas, kiedy musimy stanąć twarzą w twarz z tym problemem i się określić. Chcemy Polski bezpiecznej, współpracującej z sąsiadami? Tak. Na pewno nie chcemy wychodzić z Unii Europejskiej.
Wróćmy do aktywności Platformy. Podobno pierwszy wyjazd Donalda Tuska do Szczecina był ukłonem w pańską stronę. To prawda?
- Wyjazd był zaplanowany wcześniej i był częścią cyklu. Bardzo się cieszę, że pierwsze spotkania z Donaldem Tuskiem miały miejsce w Szczecinie.
Szczecin to pański teren. Wcześniej zrezygnował pan z miejsca w zarządzie PO na rzecz Tuska. W kuluarach słychać, że pańskie akcje rosną.
- Trudno zestawiać stanowisko w zarządzie partii z wyścigiem o zwycięstwo w wyborach wspólnie, ramię w ramię z Donaldem Tuskiem. Tak po prostu trzeba było zrobić i już. Zainteresowanie spotkaniami w Szczecinie przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Dlatego wyjazd oceniam bardzo dobrze.
Jak pokazał Grzegorz Schetyna, nie trzeba być w zarządzie, żeby rządzić w Platformie. Zostanie pan baronem?
- Wewnętrzne sprawy PO są mniej ważne w momencie, gdy PiS dewastuje nasze państwo. Rozstrzygnięcia w naszej partii są istotne, ale najważniejsze jest zwycięstwo w wyborach. Podjąłem decyzję świadomie, żeby Platforma w najlepszym możliwym składzie mogła wyjść na najważniejsze pole starcia politycznego.
Nie zaprzeczy pan jednak, że zmiana przewodniczącego PO to efekt wewnętrznych tarć i spadku w sondażach. Hanna Gronkiewicz-Waltz wypowiadała się jasno dla Interii: tak źle jak za czasów Budki, w historii partii jeszcze nie było.
- Przyczyn tak trudnej operacji politycznej jest sporo. Ważne, że się udała. Przekazaliśmy prosty komunikat: potrafimy przemyśleć sytuację, wyciągnąć właściwe wnioski i przejść do ofensywy politycznej.
Pacjent może i przeżył, ale na pewno nie doszedł do siebie. Rafał Trzaskowski się obraził, Borys Budka schował dumę do kieszeni. Nie za bardzo pan podkoloryzował?
- Decyzja Borysa Budki była bardzo mądra i przemyślana. W środowisku opozycji nie ma miejsca na spory wewnętrzne. Musimy dyskutować z tymi, którzy rządzą i chcą nas wyrzucić za burtę Unii Europejskiej. Dla mnie przeciwnikiem nie jest ani PSL, ani Lewica, ani Hołownia, a PiS.
Przecież Rafał Trzaskowski nie chciał oddać PO bez walki. A teraz podobno z nikim nie chce rozmawiać?
- Polityka to nie jest gra solowa, lecz gra zespołowa. Każdy ma tu swoją rolę do odegrania. Donald Tusk, Borys Budka, Rafał Trzaskowski, ja i wszyscy inni koledzy i koleżanki.
To jaka teraz będzie rola Rafała Trzaskowskiego?
- Ma pole polityczne, na którym się dzisiaj realizuje. Razem współpracowaliśmy, współpracujemy i mam nadzieję, że dalej tak będzie.
Zostanie drugą Hanną Gronkiewicz-Waltz? Zajmie się Warszawą, przyjedzie na zarząd, powie, co myśli i sobie pójdzie? Stolica to duże miasto, nie wiem czy jego wojaże były dobrze odbierane przez mieszkańców. Zwłaszcza, że mieliśmy tu za jego kadencji sporo kłopotów.
- Zarządzanie takim organizmem jak Warszawa wymaga zaangażowania i współdziałania. Wspieramy Rafała Trzaskowskiego w jego zarządzaniu stolicą, a on wspiera nas.
A nie boicie się, że w końcu się zbuntuje?
- Celem liderów Platformy jest wygranie wyborów z PiS. Nikt z nas nie myśli tu kategorią własnego ego. Robimy to po to, żeby zwyciężyć przy urnach.
Jaki jest wasz pomysł na wygraną?
- Dyskusji programowych nie brakuje, jednak ja lubię upraszczać przekaz. Dlatego zadam proste pytania. Czy chcemy, żeby policja biła pałami kobiety na protestach? Nie. Czy chcemy, żeby ludzie mieli dostęp do in vitro? Chcemy. Czy chcemy wprowadzania kolejnych podatków? Nie. Czy chcemy, żeby nasze dzieci uczyły się prawdziwej historii, a nie zafałszowanej? Tak. Na takie pytania będziemy odpowiadać przez kolejne kilka miesięcy.
Brzmi pięknie, ale kiedy Donald Tusk wychodzi do mediów i mówi, że Ewa Kopacz chciała wprowadzić 500 plus, jednak nie zdążyła, to mamy do czynienia z groteską? Zgadzamy się?
- Nie, nie zgadzam się, ponieważ sprawy społeczne były naszą codziennością. Poza tym rozumiem, że w tym wywiadzie skupia się pan na słowach polityków Platformy, ale warto przyjrzeć się temu, co mówią na przykład Marek Suski czy Ryszard Terlecki. To są dopiero prawdziwe perełki.
Proszę pozwolić, że z politykami PO będę rozmawiał o PO, a z politykami PiS o PiS.
- Oczywiście, reguły gry są jasne. Wzięliśmy się za barki. Pan robi wywiad, ja panu odpowiadam.
Wróćmy do 500 plus. Pan sądzi, że ktoś uwierzy w te wasze opowieści w tej sprawie?
- Za naszych rządów wprowadzono bardzo wiele rozwiązań prospołecznych. Płatny, roczny urlop rodzicielski. 1000 zł na dziecko przez rok, tzw. "kosiniakowe". 500 nowych przedszkoli we wsiach i w małych miastach. Programy "Rodzina na swoim" i "Mieszkanie dla Młodych". Mógłbym tak bez końca wymieniać. Różnica między nami, a PiS polega na tym, że robiliśmy to po to, żeby ludziom żyło się lepiej. To nie był dla nas argument do bieżącej walki politycznej. Rządzący nie mogą uciskać jednych grup społecznych, kosztem drugich. Mogę przypomnieć panu wypowiedzi Stanisława Piotrowicza do Adama Bodnara w Trybunale Konstytucyjnym. Dla mnie to było wstrząsające.
A może ludzi nie interesuje nominacja dla byłego prokuratora i członka PZPR do TK, bo faktycznie dostali coś od PiS? Choćby 500 plus. Co wy macie do zaproponowania Polakom?
- Na pewno nikt nikomu niczego nie odbierze. Warto jednak pokazać też co odebrano Polakom za rządów PiS. Wystarczy pójść do sklepu, sprawdzić, ile kosztuje masło. Jak drogie jest paliwo? Możemy też rozmawiać o nowych podatkach. Jak traktowani są przedsiębiorcy czy pacjenci podczas pandemii? To pokazał Łukasz Szumowski, kupując respiratory od handlarza bronią.
Punktuje pan PiS, od tego jest opozycja. Nadal jednak nie usłyszałem o propozycji PO dla wyborców.
- Platforma z Donaldem Tuskiem na czele prowadzi podróż po Polsce. Ona służy temu, żeby zbudować nową opowieść o Polsce. Po pandemii musimy ułożyć na nowo relacje społeczne, wartościowanie, edukacje, zdrowie. Przed nami poważna rozmowa programowa.
Chcecie się dowiedzieć, czego oczekują ludzie? Uchyli pan rąbka tajemnicy?
- Kolejne aspekty będziemy odsłaniać podczas naszej podróży. Na pewno chcemy bronić starszych, chorych, niepełnosprawnych, mniejszości, przywrócić program in vitro, wspierać przedsiębiorców. Rząd ma dawać Polkom i Polakom możliwość wyboru.
Mówi pan o niepełnosprawnych. Dosypiecie pieniędzy do zasiłku pielęgnacyjnego?
- Proszę pozwolić na stopniowe, kolejne odsłony programowe naszej formacji. Wywiad medialny nie służy temu wszystkiemu, co chcemy przedstawić Polakom przez najbliższe miesiące.
Donald Tusk szykuje się na wybory wiosną 2022 r.?
- Nasza siła polityczna polega na tym, że jesteśmy gotowi na wybory w każdym momencie. Im szybciej dojdzie do wyborów, tym lepiej dla Polski. Jesteśmy poważną formacją. Wydaje się, że PiS nie jest w stanie dotrwać do konstytucyjnych wyborów. Kiedy widzę wzmożoną aktywność Jarosława Kaczyńskiego po powrocie Donalda Tuska, czuję jego słabość. Oni wiedzą, że zbliża się koniec, a Polacy ich nie chcą.
Mówi się, że to końcówka politycznej współpracy Jarosława Gowina i Jarosława Kaczyńskiego. Jako PO jesteście w stanie współpracować z Porozumieniem?
- Na razie Gowin trwa w koalicji z Kaczyńskim. To nie będzie dla niego doświadczenie, które będzie w przyszłości wspominał z przyjemnością. Dlatego takie spekulacje są niepotrzebne. Tu potrzeba prawdziwej, politycznej walki. Zło trzeba nazywać złem i z nim walczyć.
Polaryzuje pan jak Donald Tusk. Od czasu jego powrotu widać, że wchodzimy w ostre dyskusje. A debata publiczna i tak pozostawia już wiele do życzenia. Nie powinniśmy łagodzić przekazu, zamiast iść na wojnę?
- Z takimi pytaniami warto się zwrócić do Kaczyńskiego, Terleckiego czy Piotrowicza. A rywalizacja dobra ze złem? To odwieczne prawo natury i obowiązek każdego przyzwoitego człowieka.
Jakub Szczepański