Osobista tragedia Leszka Millera. Były premier ostrzega
Blisko trzy lata temu syn Leszka Millera popełnił samobójstwo. Dopiero teraz wyszło na jaw, że były premier oraz szef SLD musiał poprosić o pomoc specjalistów, żeby dostać się do telefonu oraz komputera Leszka Millera juniora. - Ludzie bliscy powinni znać do siebie PIN-y czy hasła, bo nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć - mówi Interii europoseł.
Leszek Miller junior popełnił samobójstwo w swoim podwarszawskim domu w niedzielę, 26 sierpnia 2018 r. O jego śmierci poinformowała córka, Monika Miller. Jak mówi nam były premier to nieprawda, że czas leczy rany. - On co najwyżej oswaja z sytuacją. Powoduje, że człowiek oswaja się z rzeczywistością. Jednak każde wspomnienie, wizyta na cmentarzu, fotografie... To bardzo trudne przeżycie. Wszystko wraca: wspomnienia, szczegóły, rozmowy - usłyszeliśmy od polityka.
On sam wspomina trudne chwile z 2018 r. na kartach książki "Miller. Twardy romantyk" pióra Kamila Szewczyka. Jak ujawnił były szef SLD, tuż po śmierci swojego dziecka próbował dowiedzieć się czegokolwiek o tragicznej decyzji Leszka Millera juniora.
"Sądziłem, że znajdę jakieś jego pożegnanie. Szukałem... Dostałem się do telefonu i komputera syna. Nie było łatwo, bo Leszek miał talent do urządzeń elektronicznych i zakładał skomplikowane szyfry. Zatrudniłem specjalistów - musieli się napracować, by złamać hasła" - czytamy na kartach najnowszej biografii polityka.
- Zarówno mnie jak i żonie zależało, żeby poznać zawartość jego telefonu i komputera. Myśleliśmy, że może jest tam pożegnalny list czy wskazówki pomocne w zrozumieniu tej sprawy. Pomagali nam koledzy. Najgorzej było z telefonem, ale w końcu udało się odczytać jego treść, poznać pocztę - zdradza Interii Leszek Miller.
Polityk powiedział nam, że "nie jest upoważniony", aby ujawnić, kto pomógł mu dostać się do urządzeń elektronicznych używanych przez tragicznie zmarłego syna. - Moi znajomi skontaktowali mnie z fachowcami, którzy potrafią takie rzeczy robić. Skorzystałem z ich usług. Pomogli mi nieodpłatnie ze względu na pamięć i to, co wtedy przeżywaliśmy - ujawnia nam Miller.
W rozmowie z Interią były premier zwraca się również do naszych czytelników: - Proszę sobie wyobrazić, że ktoś bliski ginie w wypadku samochodowym i zostawia telefon. Jak się do niego dostać bez PIN-u? - pyta.
A potem dodaje: - Niech pan napisze, że ludzie bliscy powinni znać swoje PIN-y czy hasła, bo nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Później trzeba się natrudzić, żeby dostać się do komputera czy telefonu. Dlatego najlepiej wymieniać się danymi.
Ostatecznie specjaliści nie pomogli. Leszek Miller i jego żona nie dowiedzieli się, co pchnęło ich syna do tak drastycznego kroku.
Jakub Szczepański