Na początek najważniejsza informacja: tuż przed świętami Bożego Narodzenia byli szefowie CBA Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali prawomocnie skazani przez Sąd Okręgowy w Warszawie za przestępstwa w tzw. aferze gruntowej. Usłyszeli karę dwóch lat pozbawienia wolności oraz pięcioletniego zakazu pełnienia funkcji publicznych. To jednak wstęp do tego, co działo się w kolejnych dniach. Najpierw ministrowie Wąsik i Kamiński uznali, że wyrok sądu ich nie obowiązuje, a sami czują się niewinni. Dlaczego? Przypomnijmy, że sprawa dotycząca afery gruntowej toczyła się od 2007 roku. W marcu 2015 roku obaj politycy zostali nieprawomocnie skazani na trzy lata pozbawienia wolności. Przysługiwała im apelacja, ale jeszcze przed jej rozpoznaniem prezydent Andrzej Duda skorzystał z prawa łaski. Akt łaski prezydenta Czy miał do tego prawo? Prezydent w niedawnym wywiadzie dla Radia Zet utrzymywał, że tak, bo jest to jego prezydencka prerogatywa. Sęk w tym, że sam Duda w 2015 roku mówił, że ułaskawić można wyłącznie osobę prawomocnie skazaną. Prezydent skorzystał z prawa łaski, a wielu prawników uznało, że nadużył swoich uprawnień, choć pojawiały się też głosy broniące decyzji głowy państwa. Krytycy przekonywali, że jeśli Duda chciał ułaskawić Kamińskiego i Wąsika, powinien poczekać do prawomocnego wyroku. Prawomocny wyrok zapadł teraz, pod koniec grudnia 2023 roku. Prezydent nie zamierza jednak ponownie korzystać z prawa łaski, bo utrzymuje własną wykładnię, tłumacząc, że ułaskawienie z 2015 roku pozostaje w mocy. I to dlatego Wąsik i Kamiński czują się niewinni. Po uprawomocnieniu się wyroku skazującego sprawa trafiła na biurko marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Jak sam podkreślał, ze względów proceduralnych, bo obaj panowie są parlamentarzystami. Albo byli, bo sam Hołownia mówił, że przestali pełnić mandat w momencie uprawomocnienia się wyroku. Marszałek Sejmu wydał więc postanowienia o wygaśnięciu mandatów obu polityków. Jak przekonywał, to jedynie czynność administracyjna. Kamiński i Wąsik mieli jednak prawo odwołać się od tej decyzji - dotyczącej wygaśnięcia mandatów - do Sądu Najwyższego. Z tego prawa skorzystali. Odwołanie krok po kroku 3 stycznia oba odwołania trafiły do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego - jak poinformował na antenie Polsat News prezes tej izby Piotr Prusinowski. Doszło do losowania sędziów, który mieli zająć się sprawą. W sprawie Wąsika skład sędziowski Izby Pracy złożony był z sędziów orzekających w SN od niedawna - po 2018 r. W sprawie Kamińskiego skład sędziowski w Izbie Pracy złożony jest z sędziów orzekających w tym sądzie jeszcze przed 2018 r. 4 stycznia wylosowany sędzia uznał, że w sprawie Macieja Wąsika Izba Pracy nie jest właściwą do zajęcia się tym tematem i przekazał sprawę do Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Co więcej, akta przekazał również fizycznie. Izba Kontroli Nadzwyczajnej zajęła się sprawą i uchyliła postanowienie marszałka Szymona Hołowni o wygaszeniu mandatu Macieja Wąsika. Oznaczałoby to, że polityk wciąż jest posłem, wciąż może pojawiać się w Sejmie i głosować. Problem jednak w tym, że status Izby Kontroli Nadzwyczajnej jest podważany, również przez europejskie instytucje, jak choćby TSUE. Część prawników i konstytucjonalistów uważa, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie jest sądem, a jej decyzje są niewiążące. Co więcej, ci sami ludzie w odniesieniu do tej izby nawet nie używają słów "orzeczenie" czy "wyrok". Uznają więc, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie mogła zająć się sprawą, a jeśli już to zrobiła, to jej decyzja jest niewiążąca. Sprawa Mariusza Kamińskiego jest jeszcze bardziej skomplikowana. Jego akta pozostają w Izbie Pracy, która wyznaczyła posiedzenie na 10 stycznia, na godz. 10. Sęk w tym, że w czwartek Sąd Najwyższy uznał, że izbą władną do zajęcia się sprawą jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej, a nie Izba Pracy. W piątek SN w specjalnym komunikacie wezwał Izbę Pracy do przekazania akt Kamińskiego do Izby Kontroli Nadzwyczajnej. "Akta (...) podlegają niezwłocznemu przekazaniu do właściwej izby SN, to jest Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych" - napisano w piątkowym komunikacie Sądu Najwyższego. Kłopot w tym, że prezes Izby Pracy Piotr Prusinowski zapowiedział, że akt nie przekaże innej izbie. Tłumaczy to tym, że taki ruch byłby niezgodny z prawem. Uważa też, że w tej kwestii nie ma sporu kompetencyjnego między izbami, żeby musiał go rozstrzygać pierwszy prezes Sądu Najwyższego. I co ciekawe, po godz. 15 Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego uchyliła postanowienie marszałka Sejmu Szymona Hołowni w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Mariusza Kamińskiego. Jak przekonuje Piotr Prusinowski, zrobiła to bez dokumentów lub bez pełnych dokumentów, bo te znajdują się wciąż w Izbie Pracy. Pat w sprawie Wąsika i Kamińskiego. Co może się stać? Środowisko prawnicze jest podzielone co do wykładni obowiązującego prawa. Co więcej, w samym Sądzie Najwyższym funkcjonują niejako dwie wzajemnie rywalizujące ze sobą grupy sędziów - niejako "starych" i "nowych". I prawdopodobnie każda decyzja podjęta przez jedną z grup będzie podważana przez drugą. Co więc może się wydarzyć? Mimo że zarówno Kamiński i Wąsik zostali skazani dokładnie za to samo, w tej samej sprawie, mogą ich spotkać inne konsekwencje. Być może dojdzie do sytuacji, że będą funkcjonować dwie równoległe decyzje. Prezes Izby Pracy już zapowiedział, że jego izba "na 99,9 proc. nie zajmie się już sprawą Wąsika". Być może więc decyzja Izby Kontroli Nadzwyczajnej o uchyleniu wygaszenia mandatu Wąsika będzie jedyną w tej sprawie. Sprawą Kamińskiego - równolegle do decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej - ma zająć się Izba Pracy. Jeśli ta izba uzna, że marszałek Hołownia prawidłowo wygasił mandat polityka, może dojść do kuriozalnej sytuacji - w sprawie jednego człowieka będą funkcjonować dwie decyzje, które wyszły z tego samego Sądu Najwyższego, ale które są ze sobą sprzeczne. Sprawa mandatów to jedno, więzienie to drugie Sprawa się jednak nie kończy, bo wracając do pierwszego akapitu tego tekstu - Kamiński i Wąsik zostali prawomocnie skazani na karę dwóch lat pozbawienia wolności. Kwestia wygaśnięcia lub nie ich mandatów poselskich nie ma związku z nieuchronnością kary. Co więcej, art. 99, ust. 3 Konstytucji stanowi, że "wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego". - Konstytucja nie pozwala na to, aby w Sejmie zasiadała osoba skazana na karę pozbawienia wolności, za przestępstwo umyślne, ścigane z oskarżenia publicznego, czyli dokładnie za to przestępstwo, za które pan Wąsik i Kamiński zostali prawomocnie skazani wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie - mówił na antenie Polsat News mec. Przemysław Rosati, Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. Łukasz Szpyrka