Tłum protestujących przeciwko decyzji TK w sprawie aborcji dotarł pod Sejm. Protestujący przeszli pod budynek parlamentu ul. Kruczą i Piękną. Przed Sejmem odpalono race. Tłum przed Sejmem Protestujący przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego po raz kolejny gromadzili się wokół Sejmu, zarówno od strony ul. Wiejskiej, jak i ul. Górnośląskiej. Grupa protestujących stanęła też przed Domem Poselskim. Doszło do prób wdarcia się na teren Sejmu. Zgromadzeni wokół Sejmu mieli ze sobą plakaty z symbolami Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, głównego inicjatora ostatnich akcji i trwającego w środę strajku. Są też flagi tęczowe i transparenty z różnymi hasłami, a wśród nich: "Moje ciało, mój wybór", "Myślę, czuję decyduję", "PiS off" czy "Jarek, adoptuj chore dziecko". Protestujący stali zarówno od strony ulicy Wiejskiej, jak i ulicy Górnośląskiej - tak, aby zablokować dostęp do parlamentu. Część stała od alei Na Skarpie. Podczas protestu doszło do prób wdarcia się na teren Sejmu. Barierki broniące dostępu miała przeskoczyć jedna osoba, jednak została wyprowadzona przez policję. Aktywistka z Warszawskiego Strajku Kobiet Marta Lempart relacjonowała z kolei, że grupie protestujących udało się na krótko wkroczyć na parking, gdzie stoją auta parlamentarzystów. Przed ogrodzeniem i w okolicach Sejmu byli policjanci. Wielu funkcjonariuszy jest też na pobliskim placu Trzech Krzyży. Ustawili się m.in. przed Kościołem pw. św. Aleksandra, gdzie podczas poniedziałkowego protestu doszło do przepychanek i bójek. Na placu stały również wozy policyjne. Wcześniej protest miał też miejsce przed siedzibą Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris w centrum Warszawy, gdzie zebrało się kilkaset osób niezgadzających się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Na miejscu była policja, która pilnowała porządku. Protestujący mówili, że przyszli na ul. Zielną, ponieważ chcą mieć wybór w sprawie aborcji. Jak tłumaczyli, Ordo Iuris to jedna z organizacji, która dwukrotnie składała obywatelskie projekty ustaw zaostrzające ustawę antyaborcyjną. W związku z tym powstał wniosek posłów do TK. Lempart: Protestuje dziś pół miliona ludzi - Ten dzień wygląda tak, że dwie osoby zostały rzucone na ziemię i są teraz w radiowozie tylko dlatego, że weszły na teren Sejmu, który podkreślam - jest nasz, a barierki, które ustawił sobie jeszcze pan Kuchciński, są nielegalne. Władza się boi i zamyka się przed nami - mówiła w Polsat News jedna z liderek Strajku Kobiet Marta Lempart. - Wchodzimy do Sejmu, jeśli nie dziś, to za kilka dni. Tysiące ludzi nie poszły dziś do pracy i protestują. Około pół miliona ludzi dziś protestuje - dodała. - Jedyną osobą, która panuje nad tym protestem, jest Jarosław Kaczyński, który go zorganizował i ma krew na rękach, biorąc pod uwagę, że mamy pandemię, a on kazał nam wyjść na ulice. On w całości odpowiada za wszystko, co się wydarzyło i co się jeszcze wydarzy. Kaczyński musi spełnić wszystkie postulaty - mówiła Lempart. - Uważam, że ta dyktatura upadnie. Rząd mnie bije, gazuje, rząd nie rozmawia z obywatelami - dodała. To próba przed piątkiem, wtedy zrobimy im prawdziwe "zostań w domu" - mówiła Lempart. - Jestem w opozycji totalnej do pana Kaczyńskiego. Gdybym go popierała, w jakiejkolwiek formie czy sprawie, to byłoby mi wstyd - dodała. Pomazany i wyczyszczony pomnik Zdjęcie Pomnika Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego zamieścił na swoim profilu wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Widać na nim tęczową flagę umieszczoną pod kotwicą Polski Walczącej oraz namalowane na ścianie monumentu czerwonym sprajem numer telefonu. "Ale śmieszne. Ludzie bronią kościołów, więc pomalujemy sobie pomnik AK. Śmiechom nie było końca jak rozegrano tych ludzi pod kościołami... Właśnie takie pobłażanie agresji ją nakręca, rodzi w sprawcach poczucie bezkarności" - napisał Kaleta. Namalowane liczby to numer telefonu należący do "Aborcji bez granic". To społeczna inicjatywa mająca na celu wsparcie dla kobiet, które chcą usunąć ciążę. Działa m.in. poprzez dostarczanie informacji o bezpiecznych tabletkach poronnych i udzielanie pomocy, także finansowej, w organizacji zabiegu za granicą. "Jest spokojniej" Warszawska Policja napisała na Twitterze, że podczas środowego protestu na ulicach stolicy bezpieczeństwo w ruchu drogowym zapewniali policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego KSP. "Jest spokojniej niż w dniach wcześniejszych. Zdarzają się jednak wśród manifestujących zachowania prowokacyjne" - czytamy we wpisie na Twitterze KSP. Jak podkreśliła, funkcjonariusze interweniowali, gdy dochodzi do agresywnych zachowań. "Jedna osoba została zatrzymania po naruszeniu nietykalności policjanta" - poinformowała stołeczna Policja. Wielotysięczny tłum protestujących w stolicy przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji wieczorem przeszedł spod okolic Uniwersytetu Warszawskiego na Krakowskim Przedmieściu przez rondo de Gaulle'a pod Sejm, gdzie połączył się z grupą protestujących tam od wczesnego popołudnia. Demonstranci skandowali: "J... PiS", "Solidarność naszą bronią" czy "Walczcie z wirusem, nie z kobietami". Niosą różnorodne transparenty z hasłami takimi jak "Myślę, czuję, decyduję", "Make love, not PiS", "Moje ciało, mój wybór" czy "Suweren mówi won". Odpalono petardy. Na miejscu było dużo policji, nad protestującymi krążył też policyjny śmigłowiec. Kordon funkcjonariuszy w kaskach stał wzdłuż barierek ustawionych przed Sejmem. Hasła na budynku PAST-y W środę podczas protestu przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego umieszczono hasła i symbole na budynku PAST-y przy ul. Zielnej 39 w Warszawie, gdzie mieści się biuro Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, a także siedziba Światowego Związku Żołnierzy AK. Sprawę skomentował na Twitterze wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. "Budynek PAST-y, w którym siedzibę ma Światowy Związek Żołnierzy AK też pomalowany, potem protestujący poszli pod Sejm dalej demolować symbole AK. W niedzielę kościoły, dziś Powstanie Warszawskie. Mieli przyzwolenie, więc to robili. Wiele sprzątania przed nimi..." - napisał. Na zdjęciu opublikowanym przez Kaletę widać, że podobne malunki umieszczono na budynku wysokościowca przy ul. Zielnej 39, tzw. PAST-y (od Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej). W środę przed tym budynkiem, w którym mieści się biuro Ordo Iuris, organizacji zrzeszającej prawników występujących w obronie prawa do życia nienarodzonych dzieci, trwał protest przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego przepisów aborcyjnych. Na budynku umieszczono napis "Ordo Iuris wyp...", wspomniany numer telefonu, a także rysunek wieszaka. Na chodniku przed PAST-ą znalazły się ponadto napisy "Macie krew na rękach" czy "Moje ciało, mój wybór". Protest wspierają m.in. taksówkarze Uczestnicy protestu mieli transparenty z logo Warszawskiego Strajku Kobiet, m.in. z napisami: "W...", "PiS won", "Godek na śmietnik", "Nasze homobojówki was obalą". Skandowali: "J... PiS", "J... Ordo Iuris", "To jest wojna". Protest wspierali m.in. taksówkarze. Głos zabrali także przedstawiciele mniejszości seksualnych oraz osób niepełnosprawnych. Tłum przechodził ulicami Warszawy. Protestujący na chwilę zatrzymali się przed budynkiem Telewizji Polskiej. Następnie poszli w kierunku Sejmu. Nie tylko Warszawa Zgromadzenie w Szczecinie rozpoczęło się o godz. 13 na Placu Solidarności. Jak informował reporter Polsat News, zebrało się kilka tysięcy osób. W Krakowie z kolei połączyły się dwa protesty. O godz. 12 protestowali studenci, którzy o 13:30 połączyli się z maszerującymi kobietami. Tłum minął budynek kurii i zmierzał w kierunku siedziby PiS przy ul. Retoryka. W trakcie przemarszu organizatorzy przeczytali oświadczenie Kingi Dudy. Jak relacjonowała reporterka Polsat News, tłum przyjął słowa córki prezydenta gromkimi okrzykami. Skandowano m.in. "Kinga Duda, powiedz tacie". W Łodzi protestowało około 20 tys. osób. Na chwilę, na wyraz solidarności, zatrzymały się niektóre tramwaje i autobusy. Podczas protestu miały miejsce wystąpienia, podczas których m.in. wzywano Julię Przyłębską o ustąpienie ze stanowiska prezes TK oraz o niepublikowanie orzeczenia w sprawie aborcji. Katowice: Techno protest Co najmniej kilka tysięcy demonstrantów wypełniło w środę wieczorem katowicki rynek, a następnie przylegające ulice. Przy głośnej muzyce techno manifestanci protestowali przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, a także rządowi i partii rządzącej. Inaczej niż w poprzednich dniach, wieczorna demonstracja w Katowicach nie rozpoczęła się przed tamtejszą katedrą. Wobec wtorkowego wystąpienia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który wezwał swoich zwolenników do obrony kościołów, zwołano ją na rynku. Jak wynikało z facebookowych zapowiedzi wydarzenia, wypełniającą rynek głośną muzykę, w której od czasu do czasu powtarzały się odtwarzane zsyntezowanym głosem wulgarne wezwania dotyczące Prawa i Sprawiedliwości, zapewniło kilka kolektywów techno. Na charakterystycznej ścianie przylegającego do rynku domu handlowego Skarbek wyświetlano komputerowe animacje, m.in. anonimową głowę w masce z symbolem demonstracji - błyskawicą. Część zebranych tańczyła i skakała, skandując antyrządowe hasła. Wielu z nich miało przygotowane własnoręcznie tablice z postulatami. Większość zgromadzonych, wśród których więcej było, niż w poprzednich dniach osób w średnim wieku i starszych, stała jednak, zachowując niewielkie odległości. Zmieniło się to, gdy tłum ruszył w pochód ulicami miasta, ścieśniając się w al. Wojciecha Korfantego, wiodącą w kierunku Spodka. Przemarszowi towarzyszyli na okolicznych ulicach motocykliści, co jakiś czas palący, przy hałasie i dymie, opony oraz kierowcy, używający rytmicznie klaksonów. Demonstracja na rynku i okolicznych ulicach spowodowała zablokowanie na nich ruchu samochodowego i autobusowego oraz blokadę przejeżdżających przez centrum miasta tramwajów. Policjanci starali się zabezpieczać przejście demonstrantów. W tym czasie na dalszych ulicach śródmieścia funkcjonariusze drogówki kierowali ręcznie ruchem, aby nie wpuszczać ruchu samochodowego w rejon przemieszczającej się manifestacji. W Katowicach wieczorem, w bezpośredniej bliskości demonstracji przeciw orzeczeniu TK, nie było widać kontrmanifestacji ani większych sił policji. Wcześniej, w południe, przez ulice Katowic przeszedł co najmniej kilkusetosobowy "protest studentek i doktorantek". Młodzi ludzie skandując i bijąc w bęben przeszli sprzed Pomnika Powstańców Śląskich ulicami m.in. Korfantego, Uniwersytecką i Warszawską do Rynku. Było spokojnie. Race i petardy rzucone w protestujących Policja ustala okoliczności incydentu, do którego doszło niedługo przed zakończeniem tzw. czarnego spaceru, który w środowy wieczór odbył się w Białymstoku. Nieznani sprawcy rzucili kilka petard i rac w kierunku uczestników marszu, na razie brak danych, czy ktoś poważniej ucierpiał. Według szacunków policji wzięło w nim udział kilkanaście tys. osób. Ponad dwugodzinna trasa była tak ustalona, że spacerujący ominęli białostocką katedrę katolicką, nie podchodzili też pod kościół św. Rocha, który mijali w odległości kilkudziesięciu metrów, nie poszli też pod biuro regionalne Prawa i Sprawiedliwości. Z Rynku Kościuszki, na skraju którego znajduje się katedra i gdzie kilkadziesiąt osób ze środowisk prawicowych stanęło przy schodach - blokując ewentualne próby wejścia do kościoła - poszli w przeciwnym kierunku, ulicami: Lipową, Aleją Piłsudskiego, Branickiego, Miłosza, Mickiewicza. Tam przed urzędem wojewódzkim wsparcia marszowi udzielili taksówkarze, którzy ustawili się na parkingu i trąbili klaksonami. Obok niecenzuralnych słów czy haseł, uczestnicy krzyczeli: "kobiet prawa - wspólna sprawa", "głośniej, głośniej dla praw kobiet", "wolność, równość, prawa kobiet", "solidarność naszą bronią", "walczcie z wirusem, nie z kobietami", "jest kobietą rewolucja", "Jarku - niestety - obalą Cię kobiety", "wy nam piekło, my wam wojnę", "chcemy zdrowia, nie zdrowasiek" czy "mamy prawo protestować". Kiedy marsz zmierzał w miejsce, z którego ruszył i rozciągnął się na Alei Piłsudskiego i gdy ostatni jego uczestnicy byli jeszcze w pobliżu Ronda Lussy, z ulicy Kościelnej - jak relacjonowali świadkowie - wybiegło kilka osób, które rzuciły petardy i race w kierunku maszerujących. To ulica prowadząca do białostockiej katedry; tam zgromadzili się już wcześniej przedstawiciele środowisk narodowych. Z relacji na żywo w mediach społecznościowych wynika, że pod koniec marszu doszło też do podobnego ataku koło Galerii Jurowiecka, gdzie obrzucono przynajmniej kilka osób racami. Po zakończeniu czarnego spaceru jego organizatorzy poprosili uczestników, by rozchodzili się w większych grupach i nie kierowali się w stronę katedry. Dziękowali policji za zabezpieczenie ich środowej akcji. "Nie idziemy do roboty" Na środę Ogólnopolski Strajk Kobiet zaplanował strajk włoski "Nie idziemy roboty". Namawiał kobiety, by zamiast iść do pracy, wzięły bezpłatny urlop, czy urlop na oddanie krwi. Do strajku dołączyły uczelnie m.in. z Warszawy, czy Gdańska. Z inicjatywą strajku, który ma trwać w środę pod hasłem , wyszedł Ogólnopolski Strajk Kobiet. Ruch zachęca w mediach społecznościowych do brania urlopów na żądanie lub na oddanie krwi oraz do zamykania swych firm i sklepów. Poparcie dla inicjatywy wyraził m.in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. - Będziemy podchodzili z pełną przychylnością do wszystkich tych, którzy będą chcieli brać udział w tym strajku i tak zorganizujemy pracę urzędu jutro, żeby było to możliwe - mówił we wtorek, apelując jednocześnie do mieszkańców stolicy "o zrozumienie tej sytuacji". Wielotysięczne protesty przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego trwają od czwartku. To skutek orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że przepis zezwalający - na mocy ustawy z 1993 r. - na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.