Konferencja z udziałem wicepremiera i ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza, wiceszefa MON Cezarego Tomczyka i ekspertów zespołu do spraw oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej rozpoczęła się krótko po godzinie 9:30 w siedzibie resortu. - Jedną z pierwszych decyzji po zmianie rządu (...) było zakończenie prac podkomisji. To była jedna z pierwszych decyzji, oczekiwana od wielu lat, ale ona nie mogła zakończyć procesu działania tej grupy - było potrzebne rozliczenie i zbadane zasad jej działania - powiedział wicepremier. Podkreślił jednocześnie, że celem zespołu było zbadanie "legalności, gospodarności, celowości i rzetelności działania podkomisji". Cały dokument posiada 790 stron i negatywnie ocenia funkcjonowanie grupy kierowanej przez Antoniego Macierewicza we wszystkich wymienionych aspektach. Lider PSL zaznaczył również, że wnioski z raportu pozwalają na wyciągnięcie konsekwencji prawnych przez prokuraturę. Smoleńsk. MON: Antoni Macierewicz chciał tylko potwierdzić tezę o wybuchu - Katastrofa z 10 kwietnia 2010 oku jest jedynym z najtragiczniejszych wydarzeń, które doświadczyło Polskę. (...) Niedługo później została wykorzystana do budowania podziału społecznego, politycznego i prowadzenia wyniszczającej wojny wewnątrz naszego narodu. Podchodzimy z ogromnym szacunkiem do ofiar i ich rodzin, a fundamentem powstania tego raportu była prawda, bo kłamstwa podzieliły Polaków - oznajmił szef MON. W ocenie wicepremiera prawdziwym celem funkcjonowania podkomisji Antoniego Macierewicza było "potwierdzenie tylko jednej hipotezy o wybuchu i odrzucanie wszystkich innych argumentów oraz ekspertyz, które tej hipotezy nie potwierdzały". Innym powodem jej działania miało być też osiągnie celów politycznych i dzielenie społeczeństwa. - W składzie tej podkomisji zasiadały osoby, które nie posiadały żadnych kwalifikacji. W przeprowadzonych analizach udowodniono, że myliły one podstawowe pojęcia i procedury, a formułowane wnioski zaprzeczały prawom fizyki. Dochodziło do łamania ustawy o informacjach niejawnych. Stosowano nie rzetelność, a manipulacje i wybiórczość - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz. Podkomisja smoleńska. Władysław Kosiniak-Kamysz: Państwo straciło ponad 80 milionów złotych Szef MON poinformował również, że podkomisja smoleńska funkcjonowała do grudnia 2023 roku, choć ostateczny raport z jej działań powstał w sierpniu 2021 roku. - Wydatki, które poniósł Skarb Państwa, to 34,5 milionów złotych, ale do tego trzeba doliczyć zniszczenie samolotu Tu-154M o numerze 102, którego wartość wyceniono na 47 milionów złotych. Razem daje to ponad 81 milionów złotych kosztów, które poniosło państwo - dodał. - Łamano lub nie stosowano ustaw o zamówieniach publicznych i finansach publicznych, wypłacano gigantyczne pensje i wynagrodzenia bez nadzoru, umowy eksperckie podpisywano z osobami bez kompetencji, nie stosowano regulacji związanych z transparentnością środków publicznych. Ta manipulacja i brak wiarygodności to coś, co jawnie pokazuje, że celem było udowodnienie hipotezy wbrew faktom, także po to, aby się uwłaszczyć i na tym zarabiać - stwierdził jeden z liderów Trzeciej Drogi. Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że w skład zespołu do spraw oceny funkcjonowania podkomisji są wszyscy eksperci, którzy zajmowali się prawem, administracją oraz wypadkami lotniczymi, dlatego raport z ich prac należy uznać jako rzetelny. - Dziękuję za staranność, pokazanie faktów i dowodów. Niestety, one są dewastujące i haniebne dla tych, którzy tworzyli tę komisję, ale one są też przykre dla nas wszystkich, że sprawa wspólnoty narodowej i szacunku dla ofiar została tak partykularnie wykorzystana - oznajmił. - To jest materiał, który będzie stanowił podstawę dla złożenia wniosków do prokuratury - podkreślił minister obrony narodowej. Dodał też, że rękojmią wiarygodności dokumentu przygotowanego przez zespół jest fakt, że finalizacją raportu zajmowały się osoby, nie będące politykami, a także te, które pracowały w resorcie jeszcze w czasach rządów PiS. Raport MON. Ile kosztowała podkomisja smoleńska? Cezary Tomczyk ujawnia Po Władysławie Kosiniaku-Kamyszu głos zabrał jego zastępca Cezary Tomczyk. Wiceszef MON wyszczególnił, że w 34,5 milionach złotych mieściły się między innymi wydatki osobowe (12,5 miliona złotych), koszt ekspertyz (17 milionów złotych), a także środki przeznaczane na ochronę Antoniego Macierewicza (milion złotych). Czytaj również: Ile kosztowała podkomisja smoleńska? Wiceszef MON mówił o ogromnych kwotach Najwięcej na pracy w komisji miał zarobić Tomasz Ziemski (890 tysięcy złotych w latach 2016-2023), Janusz Więckowski (846 tysięcy złotych w latach 2016-2023), Janusz Bujnowski (787 tysięcy złotych w latach 2016-2023) oraz Kazimierz Nowaczyk (753 tysiące złotych w latach 2019-2023). - Wydano też między innymi 150 tysięcy złotych na zrobienie 600 normalnych zdjęć tupolewa przez zwykłe studio fotograficzne. Jedna z firm zawarła dziewięć umów na ten sam eksperyment imitacji wybuchów. Dokonano sześciu wizualizacji lotu za 140 tysięcy złotych. 100 tysięcy złotych wydano, aby nagrać film o tym, jak działa podkomisja. (...) Zawierano też umowy z mocą wsteczną - największą umową była ta na dwa miliony dolarów zawarta z NIAR-em (amerykański Narodowy Instytut Badań Lotniczych - red.). Większość umów nie zawierała też klauzuli zabezpieczającej interes państwa - dodał Tomczyk. Antoni Macierewicz niszczył lub zgubił dowody? Tajemnicze spotkanie z Rosjaninem Wiceminister przekazał też, że pięć elementów tupolewa rozbitego w Smoleńsku zostało zniszczonych, a 19 bezpowrotnie zagubiono. - Macierewicz przyznaje to w dokumentach i oskarża Glenna Jorgensena z NIAR, że to on jest w ich posiadaniu - oznajmił zastępca Władysława Kosiniaka-Kamysza, zaznaczając, ze do dziś w tej sprawie prokuratura prowadzi śledztwo. - Według prokuratury Antoni Macierewicz utrudniał śledztwo, ponieważ pozyskał dowody i nie miał zamiaru ich oddać, zniszczył je bądź zgubił. Każdy z nas miałby u siebie prokuratora, gdyby tak postępował - stwierdził Tomczyk. Wiceminister ujawnił maile, z których wynika, że wśród wspomnianych dowodów były między innymi fotele ze zniszczonego Tu-154M numer 101, choć wiceprezes PiS uważał, że chodzi o "niewielkie" elementy rozbitego tupolewa. Z treści raportu przygotowanego przez zespół do spraw oceny funkcjonowania podkomisji wynika, że ówczesny minister Mariusz Błaszczak otrzymywał dokumenty na temat funkcjonowania grupy i miał świadomość nieprawidłowości wokół działania gremium Macierewicza. Cezary Tomczyk ujawnił też akta Służby Kontrwywiadu Wojskowego z grudnia 2020 roku. Wynika z nich, że Antoni Macierewicz spotkał się z rosyjskim obywatelem Aleksandrem Glaskowem. Ten miał przekazał politykowi dokumentację dotyczącą katastrofy w Smoleńsku, która potwierdzała hipotezy podkomisji. Macierewicz poinformował o spotkaniu SKW po pięciu dniach, co miało uniemożliwić ochronę kontrwywiadowczą. Wiceprezes PiS przyjął pendrive'a z danymi i uznał je za "interesujące", ale ekspertyzy służb wykazały, że dokumenty były mało wiarygodne. Podkomisja smoleńska. Raport MON: Antoni Macierewicz oferował łapówkę za zmianę treści raportu Na konferencji prasowej przekazano także wnioski z amerykańskiego NIAR, u którego podkomisja smoleńska zamówiła ekspertyzę za dwa miliony dolarów. Ostateczny raport instytutu wskazuje, że przyczyną katastrofy było uderzenie skrzydła samolotu w drzewo, a na pokładzie nie zaobserwowano żadnych śladów wybuchu. "Duże zniszczenia statku powietrznego są następstwem sił uderzeniowych podczas zderzenia z przeszkodami i ziemią. (...) Samolot rozpadł się na wiele części w wyniku zderzenia z drzewami i ziemią" - wskazywał dokument NIAR, przygotowany specjalnie na zlecenie grupy Antoniego Macierewicza. Podobne wnioski płynęły też między innymi z ekspertyz Görana Lilji czy Franka Taylora, który wykluczył upozorowanie miejsca tragedii, ale polityk PiS miał nie ujawnić tych informacji, powołując się tylko na wygodne dla siebie wypowiedzi specjalisty. - To obnaża złe intencje Antoniego Macierewicza. (...) Tu nie chodziło o prawdę, chodziło o przekaz. Chodziło o to, aby poszczególne elementy z poszczególnych ekspertyz zgadzały się z hipotezą - powiedział Cezary Tomczyk, publikując korespondencję, która wskazywała na dowolne dobieranie wniosków dotyczących przyczyn katastrofy smoleńskiej przez członków podkomisji. Z maili wynika też, że Macierewicz miał oferować brytyjskiemu ekspertowi Christopherowi Protheroe'owi łapówkę w wysokości pięciu tysięcy funtów za zmianę treści raportu, co nazywał "naprawieniem błędu". "Pana oferta zapłaty (....) jest rażącym naruszeniem zobowiązania wynikającego z paragrafu szóstego umowy i stanowi łapówkę. Jest to atak na moją uczciwość" - napisał Protheroe do szefa podkomisji w lipcu 2020 roku. - Kiedy Macierewicz nie uzyskał zmian w ekspertyzach, czasem samodzielnie zmieniał ich treść i prosił o ich uznanie przez ekspertów - dowiódł na podstawie dokumentów pokazanych na slajdach wiceminister. Zmiany w dokumentach miały też wprowadzać żona Antoniego Macierewicza wraz ze swoją koleżanką, edytując ostateczną wersję reportu, do czego nie miały prawa. Prokuratura zajmie się podkomisją smoleńską. Wśród badanych Antoni Macierewicz i Mariusz Błaszczak Cezary Tomczyk przekazał również, że po zapoznaniu się z raportem kierownictwo MON zdecydowało się na złożenie 41 zawiadomień do prokuratury. 24 z nich dotyczyć ma samego Antoniego Macierewicza - szefostwo resortu zarzuca byłemu przewodniczącemu podkomisji: przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia osobistej korzyści; niedopełnienie obowiązków; przekroczenie uprawnień; działanie wbrew przepisom; poświadczanie nieprawdy w dokumentach; brak właściwego nadzoru; niewykonywanie postanowień sądu; dopuszczanie osób nieuprawnionych do prac grupy i fałszerstwa oraz łapownictwo. Kolejne 10 zawiadomień dotyczy byłego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka. Chodzi o podejrzenie niedopełnienia obowiązków oraz przekroczenie uprawnień; pomocnictwo w niszczeniu dowodów; brak nadzoru; łamanie zapisów ustawy; a także przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Podkomisja smoleńska. Zespół Macierewicza złożył zawiadomienie do prokuratury Działająca przy MON podkomisja do spraw ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej została powołana do życia na mocy rozporządzenia z 4 lutego 2016 roku przez ówczesnego szefa resortu Antoniego Macierewicza. Dwa lata później, gdy polityk stracił stanowisko ministerialne, powierzono mu funkcję przewodniczącego tej grupy. Czytaj również: Tyle zarabiali członkowie podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza 11 kwietnia 2022 roku Antoni Macierewicz zaprezentował "raport z badania zdarzenia lotniczego z udziałem samolotu Tu-154M numer 101". Stwierdzono w nim, że przyczyną katastrofy był "akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny z delegacją prezydenta RP". Dowodem na przedstawione teorie miał być "wybuch w lewym skrzydle na 100 metrów przed minięciem brzozy" oraz "eksplozja w centropłacie". Tym samym wiceprezes PiS unieważnił raport komisji Jerzego Millera z 2011 roku. Szef podkomisji utrzymywał, że kierowane przez niego gremium przebadało "ścieżkę kontrolnego podejścia i odejścia na drugie zejście pilotów Tu-154M, czego dotychczas nie robiono". Te analizy miały zapewnić - zdaniem Antoniego Macierewicz - że o tragedii przesądziło ostatnie 20 sekund lotu. Na podstawie tych analiz w kwietniu 2023 roku grupa złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i zabójstwa pozostałych 95 członków delegacji. 15 grudnia 2023 roku rząd Donalda Tuska zlikwidował gremium Antoniego Macierewicza i przywrócił ważność wniosków ustalonych przez komisję Jerzego Millera. Przedstawiający w czwartek swój raport zespół do spraw oceny funkcjonowania podkomisji został natomiast powołany 19 stycznia 2024 roku, a ujawniony dokument był przygotowywany przez 10 miesięcy. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!