- Nikt nie zwracał się do prezydenta z żadnymi propozycjami zmian w mediach, temat TVP nie pojawił się także w rozmowach Andrzeja Dudy z Donaldem Tuskiem - mówi Interii osoba z Pałacu Prezydenckiego, gdy pytamy o to, czy większość parlamentarna chciała dogadać się z głową państwa w sprawie mediów publicznych. Współpraca, której nie było... Pytanie o porozumienie "dużego" i "małego" pałacu, jak nazywane są siedziby prezydenta i premiera, na pozór wydaje się kuriozalne. Ale - no, właśnie - to tylko pozory. Z informacji Interii wynika, że wciągnięcie głowy państwa do procesu zmian w mediach publicznych było na stole jeszcze w okolicach połowy grudnia. Pisaliśmy o tym zresztą, kiedy jako pierwsi przedstawiliśmy szeroką paletę scenariuszy rządu Donalda Tuska na odbicie mediów publicznych z rąk Prawa i Sprawiedliwości. - Po stronie większości parlamentarnej jest wola dialogu i ewentualnego porozumienia z prezydentem w sprawie mediów publicznych - zapewniał nas na kilka dni przed decyzjami ministra Sienkiewicza wpływowy polityk większości parlamentarnej. Poczynił jednak wówczas ważne zastrzeżenie, które może być częścią odpowiedzi na pytanie, dlaczego do współpracy ostatecznie nie doszło. - Mam jednak przekonanie, że słowa i gesty prezydenta podczas zaprzysiężenia rządu nie były szczere. Nie mam zaufania do Andrzeja Dudy. Wielokrotnie w minionych latach pokazał, że na pierwszym miejscu stoi dla niego interes jego obozu politycznego, a nie interes Polski - analizował nasz rozmówca. Dzisiaj jest już jasne, że obie strony w kwestii mediów publicznych znajdują się po przeciwnych stronach barykady. - Prezydent stoi na straży prawa, a Rada Mediów Narodowych i zarządy spółek działają w oparciu o przepisy, mają swoje ustalone prawnie kadencje - mówi nam polityk z otoczenia prezydenta Dudy. I przyznaje, że głowa państwa nie chciała przykładać ręki do zmian w mediach publicznych także z powodów politycznych. - Wyborcy prawicowi by mu tego nie wybaczyli. Bo nawet jeśli prezydent krytycznie odnosi się do tego, co PiS zrobiło z mediami, to dziś jego decyzje są i będą odczytywane w kontekście walki dwóch obozów - wskazuje nasz rozmówca. ...a mogła być i byłaby potrzebna Dlaczego Koalicja 15 Października w ogóle rozważała tak egzotyczny politycznie pomysł jak zawiązanie współpracy z człowiekiem, który jest w tym momencie ostatnim bastionem PiS-u na szczytach władzy w państwie? Odpowiedź jest bardzo prosta: ponieważ gwarantowałoby to najsprawniejsze, najbezpieczniejsze prawnie i najkorzystniejsze wizerunkowo odzyskanie kontroli nad mediami publicznymi. Co więcej, otwierałoby również drzwi do wspólnego ich zreformowania - zarówno jeśli chodzi o model finansowania (pisaliśmy już w Interii, że obóz władzy poważnie o tym myśli), jak i procedury wybierania władz. Żeby to wszystko osiągnąć, konieczna byłaby nie tylko nowelizacja ustawy o Radzie Mediów Narodowych, ale również nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji, czyli tzw. ustawy medialnej, która reguluje m.in. kształt mediów publicznych w Polsce. Większość rządząca liczyła tutaj bardzo na to, że prezydent Duda nigdy nie pałał miłością ani do TVP, z którą miał liczne i burzliwe zatargi, ani nawet do Rady Mediów Narodowych. - Liczymy na jego racjonalne podejście do tematu. Zależy nam na tym i mamy swoje argumenty. Pan prezydent na pewno wie jakie. Kwestia budżetu KPRP to tylko jeden z nich. Prezydent lubi swoją funkcję, lubi jak wszystko jest godnie. Nie wiem, po co miałby utrudniać sobie życie, skoro może się z nami porozumieć tak, żeby obie strony dobrze na tym wyszły i udało się zreformować media publiczne - słyszeliśmy wówczas od jednego z naszych źródeł. Co poszło nie tak? Skoro obie strony zyskałyby na tym porozumieniu, dlaczego nic z tego nie wyszło? Jak dowiedziała się Interia, powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze, kwestia odzyskania kontroli nad mediami publicznymi była dla rządu Donalda Tuska przedsięwzięciem o absolutnie fundamentalnym znaczeniu, a zaufanie do Andrzeja Dudy jest wśród nowej większości parlamentarnej wciąż małe. Na pewno zdecydowanie zbyt małe, żeby zaryzykować fiasko na tak istotnym froncie jak media publiczne. Po drugie, rządowi Donalda Tuska zależało na szybkiej i sprawnie przeprowadzonej operacji. Tak szybkiej i tak sprawnej, że na ołtarzu tych dwóch kryteriów złożył nawet zgodność całej procedury z prawem, o czym jako pierwsi pisaliśmy na łamach Interii. Negocjacje z prezydentem nie tylko wydłużyłyby cały proces, ale też stwarzały ryzyko przecieków i uprzedzenia PiS-u o planach nowej władzy. Tego ryzyka w KPRM chcieli za wszelką cenę uniknąć. Po trzecie, sam prezydent Duda musiał tu ważyć różne swoje interesy, o czym wspomnieliśmy już we wcześniejszej części tekstu. Z jednej strony, po latach prób i upokorzeń zatriumfowanie nad TVP, i to nawet już nie tej pod rządami Jacka Kurskiego, było niezwykle kuszącą perspektywą. Z drugiej, głowa państwa szykuje się do walki o rząd dusz na prawicy wobec słabnącego przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. W tym kontekście jakiekolwiek zbratanie się z Donaldem Tuskiem mogłoby być gwoździem do politycznej trumny dla prezydenta. Dwie strony barykady Dzisiaj stan gry wygląda już zupełnie inaczej niż jeszcze kilkadziesiąt godzin temu. W tzw. międzyczasie minister kultury przejął media publiczne w oparciu o kodeks spółek handlowych i uchwałę Sejmu. Styl i umocowanie prawne zmian skrytykowały nawet środowiska zazwyczaj przychylne obecnej większości parlamentarnej. Sytuację wykorzystało też PiS, które mocno zaangażowało się po stronie odwołanych władz mediów publicznych, próbując wykuć w ogniu walk mit założycielski na trudne czasy w opozycji. Z kolei prezydent i premier w sprawie sytuacji mediów publicznych stoją po przeciwnych stronach barykady. - Prezydent w sprawie mediów publicznych będzie stał na straży konstytucji i obowiązujących przepisów prawa - zapewnia Interię Wojciech Kolarski, minister w Kancelarii Prezydenta. Jednoznaczność stanowiska prezydenta potwierdzają też jego kolejne wypowiedzi publiczne. W liście do Szymona Hołowni prezydent stwierdził, że "cel polityczny nie może stanowić usprawiedliwienia dla łamania czy obchodzenia konstytucyjnych i ustawowych uregulowań". List dotarł do marszałka Sejmu kilkanaście godzin przed rozpoczęciem przejmowania mediów publicznych przez nowy rząd. Już gdy to nastąpiło prezydent Duda na antenie Radia ZET stwierdził: - W sposób rażący została złamana konstytucja przez ministra Sienkiewicza. (...) Te przepisy, które zostały w demokratycznym parlamencie przyjęte w sposób rzetelny, oni całkowicie omijają, udając, że ich nie ma. (...) To jest bezprawie! Prezydent Duda wdał się też w wymianę zdań z premierem Tuskiem. "Cała Rada Ministrów złożyła wobec mnie przysięgę, o której mowa w art. 151. Konstytucji, zobowiązując się w szczególności do dochowania wierności postanowieniom Konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej" - czytamy w liście głowy państwa do szefa rządu. "Wzywam Pana Premiera i członków Rady Ministrów do respektowania polskiego porządku prawnego" - dodał prezydent. Premier Tusk na apel Pałacu Prezydenckiego odpowiedział błyskawicznie, acz lakonicznie, za pośrednictwem Twittera: "Panie Prezydencie, tak jak już Pana informowałem, dzisiejsze działania mają na celu - zgodnie z Pana intencją - przywrócenie ładu prawnego i zwykłej przyzwoitości w życiu publicznym. Może Pan liczyć w tej sprawie na naszą determinację i żelazną konsekwencję". Uchylone drzwi do dialogu Czy to powyższe słowa są zapowiedzią kolejnej odsłony "szorstkiej, męskiej przyjaźni" albo wręcz nowej odsłony "wojny na górze"? Niekoniecznie. W rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Radiu ZET prezydent między wierszami zostawił uchylone drzwi do dialogu. Pytany o to, czy był skłonny podjąć rozmowy o zmianie ustawy o Radzie Mediów Narodowych, odparł: "Oczywiście, że tak". - Nie mogli być przekonani, że złożę weto, ponieważ w momencie, kiedy odbierali ode mnie nominacje, usłyszeli, że Pałac Prezydencki zawsze jest otwarty, a ja jestem zawsze gotów do rozmowy - podkreślił. Jak wynika z rozmów Interii z politykami większości rządzącej, niewykluczone, że te słowa padną na podatny grunt. - Z pewnością będziemy podejmować liczne próby nawiązania dialogu w kilku dziedzinach, w których prezydent powinien partycypować - zapowiada w rozmowie z Interią ważny polityk nowego obozu władzy. O jakie dziedziny chodzi? Gdy o to pytamy, w odpowiedzi słyszymy: obronność, szeroko rozumiane bezpieczeństwo (zwłaszcza międzynarodowe) oraz kwestie wewnętrzne. Zwłaszcza ostatnia z tych kwestii, w obecnych okolicznościach, wydaje się interesująca. Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że rząd Donalda Tuska chciałby znowelizować tzw. ustawę medialną i uporządkować sytuację mediów publicznych w dłuższej perspektywie czasowej. Dlatego w szeregach Koalicji 15 Października nie wykluczają rozmów z prezydentem. Nie tylko zresztą o mediach. - Myślę, że jeszcze ten rok przyniesie nam konieczność pierwszych rozmów z prezydentem - enigmatycznie podsumowuje jedno z naszych źródeł.