Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że szykowali się na różne scenariusze przejmowania mediów publicznych i innych instytucji państwowych. Na scenariusz próby siłowego wejścia do TVP także. Przejęcie TVP. "Wszyscy będą musieli pobrudzić sobie ręce" - Wiedzieliśmy, że w razie czego pojedziemy na miejsce, bo posłów trudniej jest fizycznie usunąć z drogi - mówi nam jeden z polityków. Posłowie PiS przyznają też, że nie chcą, by Donaldowi Tuskowi i Bartłomiejowi Sienkiewiczowi siłowe wejście do TVP uszło na sucho. - Gdyby nas tam nie było, nie byłoby komu protestować, a tak jednak wszyscy będą musieli pobrudzić sobie ręce, a ludzie zobaczą, jakie to nowe standardy wprowadza im ekipa Tuska. Mam też nadzieję, że porządni dziennikarze nie będą chcieli pracować w tak odzyskanych mediach - wylicza jeden z naszych rozmówców. Dyżury w budynkach TVP Politycy PiS mają rozpisane dyżury do świąt. W grupie, która ma "pilnować" budynków TVP są także prezes PiS Jarosław Kaczyński i były premier Mateusz Morawiecki. Prezes PiS pojawił się w siedzibie TVP we wtorek. Z naszych informacji wynika, że spędził tam całą noc i telewizję opuścił o 6 rano. Mateusz Morawiecki we wtorek był z kolei w siedzibie programów informacyjnych TVP przy Placu Powstańców. Wraz z innymi politykami PiS opuścił budynek koło 3 w nocy. Z wpisów w mediach społecznościowych posłów PiS można wysnuć wniosek, że nastroje w partii są bojowe. Po części to prawda, bo emocje są ogromne. Nie brakuje jednak także refleksji, że ostatecznie decyzje, podjęte przez nowego ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza, nawet jeśli zostały podjęte - jak uważa PiS - bezprawnie, to i tak wejdą w życie. - Przecież nie będziemy tu siedzieć w nieskończoność. System medialny się domyka i to jest dla nas zła wiadomość - przyznaje jeden z posłów. W każdej rozmowie z politykiem PiS w tych dniach pojawia się nawiązanie do stanu wojennego i daty 13 grudnia. Konkretne decyzje, jaka będzie dalsza strategia PiS wobec sytuacji w TVP i jak długo politycy PiS zamierzają "okupować" budynki telewizji, nie zapadły, bo sytuacja, jak słyszymy, jest zbyt dynamiczna i rozwojowa. Inna sprawa, z której zdają sobie sprawę w PiS wszyscy to fakt, że takie działania ze strony nowego rządu wymuszą na PiS jedność, ale też radykalizację i w działaniu i w przekazie. Ma się to nijak do prób, podejmowanych ostatnio choćby przez Mateusza Morawieckiego w exposè, skierowania PiS na nieco inne tory: merytorycznej pracy, wizji przyszłości i próby dotarcia do nieco innych wyborców. - Jest jak jest. Marsz do centrum trzeba odłożyć na później - mówi jeden z naszych rozmówców. TVP w rękach rządu. "Po co zawracać sobie głowę legalizmem?" Inny wątek, który pojawia się w rozmowach z posłami PiS to ten, mówiący, że Donald Tusk otworzył drzwi, z których każdy, kto przejmie po nim władzę, będzie ochoczo korzystał. - Skoro do dokonywania zmian w państwie nie trzeba ustaw, a wystarczą uchwały, to jest to całkiem nowa jakość dla każdego, kto kiedyś przejmie władzę. Po co zawracać sobie głowę jakimś legalizmem? - pyta jeden z polityków PiS. I dodaje, że wśród jego kolegów z partii powszechne jest przekonanie, że ekipa Tuska i wszyscy związani z nią ludzie odpowiedzą kiedyś prawnie za to, co zrobili. - Tu wjedzie kodeks karny na pełnej, nie wywiną się od tego, czy to będzie za rok, za dwa, za cztery, czy za osiem - odgraża się. Nie wszyscy jednak są tak stanowczy. - Kogo obchodzi, co będzie za cztery lata. Zresztą robią to, co robią, żeby nie było żadnej zmiany za cztery lata. To nie jest łatwa dla nas sytuacja, ale trzeba walczyć tak, jak okoliczności na to pozwalają, bo co nam zostało? - pyta retorycznie inny z naszych rozmówców. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!