20 grudnia przed południem na stronie resortu kultury i dziedzictwa narodowego pojawił się komunikat dotyczący przyszłości mediów publicznych. "Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego jako organ wykonujący uprawnienia właścicielskie Skarbu Państwa, posiadającego 100 proc. akcji w Spółkach, działając na podstawie przepisów Kodeksu spółek handlowych odwołał 19 grudnia 2023 roku dotychczasowych prezesów Zarządów Telewizji Polskiej S.A., Polskiego Radia S.A. i Polskiej Agencji Prasowej S.A. i Rady Nadzorcze. Minister powołał nowe Rady Nadzorcze ww. Spółek, które powołały nowe Zarządy Spółek" - czytamy w oświadczeniu. To zaskakujący wybór ze strony rządu. Kiedy 11 grudnia opisywaliśmy na łamach Interii możliwe scenariusze przejęcia przez rząd Donalda Tuska kontroli nad mediami publicznymi, ten powyższy był wymieniany jako jeden z pobocznych, a nie głównych. Powód był prosty: opisany powyżej kierunek działań rodzi duże ryzyko chaosu formalno-prawnego i ma sporo luk prawnych, które druga strona może wykorzystać. Poniżej opisujemy to krok po kroku. Po pierwsze: minister wymienia władze spółek medialnych Bartłomiej Sienkiewicz zdecydował, że w oparciu o kodeks spółek handlowych i realizując uprawnienia właścicielskie Skarbu Państwa, dokona zmian prezesów i rad nadzorczych w mediach publicznych. Polityczną podstawą działania resortu kultury i dziedzictwa narodowego jest natomiast uchwała Sejmu z 19 grudnia 2023 roku. "Konieczność tego rodzaju działań oraz uzasadnienie wyznaczyła uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 19 grudnia 2023 roku w sprawie przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej" - czytamy w komunikacie MKiDN. We wspomnianej uchwale Sejm wzywa "wszystkie organy państwa Rzeczypospolitej Polskiej do niezwłocznego podjęcia działań mających na celu przywrócenie ładu konstytucyjnego w zakresie dostępu obywateli do rzetelnej informacji i funkcjonowania mediów publicznych oraz w zakresie niezależności, obiektywizmu i pluralizmu w realizacji misji publicznej przez publiczną radiofonię i telewizję, a także w zakresie uzyskiwania i przekazu informacji przez Polską Agencję Prasową". Po drugie: próba obejścia Rady Mediów Narodowych Scenariusz realizowany przez MKiDN ma sporo luk prawnych, które zapewne dotychczasowe władze mediów publicznych, Rada Mediów Narodowych czy Prawo i Sprawiedliwość zechcą wykorzystać do podważenia tej decyzji. Przede wszystkim zadziwiająca jest kolejność działań. Resort kultury najpierw zdecydował o wymianie władz spółek medialnych, kompletnie pomijając Radę Mediów Narodowych. To o tyle ważne, że art. 2. pkt 1. ustawy o RMN stanowi: "Rada jest organem właściwym w sprawach powoływania i odwoływania składów osobowych organów jednostek publicznej radiofonii i telewizji oraz Polskiej Agencji Prasowej, zwanych dalej 'spółkami', oraz w innych sprawach określonych w ustawie". Resort kultury, a co za tym idzie nowy rząd, uznał zatem, że w przypadku mediów publicznych kodeks spółek handlowych jest aktem prawnym o wyższej wadze niż ustawa o Radzie Mediów Narodowych czy ustawa o radiofonii i telewizji. Powód jest oczywisty: wspomniane dwie ustawy uniemożliwiałyby ministrowi kultury dokonanie zmian bez współpracy z prezydentem. Na taką współpracę rząd nie ma co liczyć, jeśli przypomnimy sobie treść listu głowy państwa do marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Rzecz w tym, że w ewentualnym postępowaniu przed sądem takie uzasadnienie może być trudne do obrony. Tym bardziej, że nawet jeśli założyć prawną możliwość pominięcia w procesie decyzyjnym Rady Mediów Narodowych, to jej kompetencje w zakresie powoływania i odwoływania władz spółek medialnych powinny wrócić do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a nie ministra skarbu (obecnie: ministra aktywów państwowych) czy ministra kultury. Efekt praktyczny wybranej drogi prawnej jest zaś łatwy do przewidzenia - RMN nie uzna decyzji ministra Sienkiewicza, a zapewne zaskarży ją także do sądu. Za członkami Rady pójdą z kolei byli prezesi, członkowie zarządów i rad nadzorczych spółek medialnych, którzy nadal będą czuli się prawowitymi organami decyzyjnymi mediów publicznych. Oczywistym jest, że ich decyzję uzna jawnie wspierające obecne media publiczne PiS. Będziemy więc mieć, przynajmniej przez jakiś czas, dualizm władzy w medialnych spółkach, który swoje rozstrzygnięcie znajdzie dopiero przed sądem (inna sprawa: czy na wcześniejszym etapie, wobec wielu wątpliwości prawnych, zmiany dokonane przez ministra Sienkiewicza zgodzi się potwierdzić Krajowy Rejestr Sądowy). Ma to też swoje polityczne implikacje - PiS otrzymało właśnie okazję do zbudowania swojego mitu założycielskiego na najbliższe cztery lata w opozycji. Patrząc natomiast długofalowo, bardzo prawdopodobnym wydaje się, że po zmianie władzy dojdzie do analogicznej czystki w mediach publicznych, które po raz kolejny staną się łupem dla nowego rządu. Prawo i kwestie formalne zejdą (ponownie) na dalszy plan. Po trzecie: wątpliwości wokół Walnego Zgromadzenia Kolejna wątpliwość dotyczy procedury prawnej dotyczącej zmiany władz spółek medialnych przez MKiDN. W komunikacie resortu czytamy: "Decyzja o odwołaniu dotychczasowych władz i powołaniu nowych została podjęta na Walnych Zgromadzeniach Akcjonariuszy przez właściciela Spółek, reprezentowanego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, któremu przysługuje pełna autonomia w zakresie podejmowania takich decyzji". Tutaj zaczynają się schody. Przepisy kodeksu spółek handlowych dotyczące spółek kapitałowych jasno określają, kto i kiedy może zwołać Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy. Jednym z uprawnionych podmiotów faktycznie jest tutaj przedstawiciel Skarbu Państwa, jednak kluczowe są okoliczności czasu. Te określa art. 402. kodeksu spółek handlowych. Stanowi on, że w zależności od formy zawiadomienia o Walnym Zgromadzeniu, informacja o zebraniu musi zostać ogłoszona od 14 do 26 dni przed dniem zebrania. Dodatkowo w przypadku spółek publicznych informacja taka musi zostać zamieszczona na stronie internetowej spółki. Czy wszystkie te wymagania zostały spełnione w niniejszym przypadku? Należy tutaj postawić duży znak zapytania. Tym bardziej, że dodatkową wątpliwość wprowadza też statut samej TVP. W paragrafie 26. pkt 1. precyzuje on, że "Walne Zgromadzenie odbywa się w siedzibie Spółki". Statut publicznego nadawcy daje też możliwość uczestnictwa w Walnym Zgromadzeniu przedstawicielom Rady Mediów Narodowych, a w tej sytuacji nie wiemy nawet, czy zostali oni w ogóle o nim poinformowani. Jeśli nie, mogą zechcieć dochodzić swoich praw przed sądem. Po czwarte: orzeczenie i zabezpieczenie Trybunału Konstytucyjnego Ważną rolę w całej sprawie odgrywa też Trybunał Konstytucyjny. Obecny obóz władzy powołuje się na wyrok TK z 13 grudnia 2016 roku, w którym Trybunał stwierdził, że pozbawienie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dużej części kompetencji w zakresie obsadzania stanowisk w mediach publicznych jest sprzeczne z polską konstytucją. Politycy rządu i Koalicji 15 Października twórczo nadinterpretują to orzeczenie, twierdząc, że stwierdza ono niekonstytucyjność Rady Mediów Narodowych. Rzecz w tym, że wyrok TK dotyczy... kompetencji KRRiT przekazanych ministrowi skarbu na mocy tzw. małej ustawy medialnej z 30 grudnia 2015 roku. Radę Mediów Narodowych powołała do życia pół roku później - dokładnie 22 czerwca 2016 roku - odrębna ustawa. Ta linia obrony decyzji ministra kultury na sali sądowej też byłaby zapewne kontestowana. Na tym jednak nie koniec zaangażowania Trybunału Konstytucyjnego w działania wokół mediów publicznych. W pierwszej połowie grudnia posłowie PiS-u skierowali do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o ocenę konstytucyjności ustawy o radiofonii i telewizji w zakresie likwidacji i rozwiązywania spółek medialnych, a także odwoływania i zawieszania członków zarządów tychże spółek przez walne zgromadzenia. - Trybunał Konstytucyjny na wniosek grupy posłów PiS wydał postanowienie o zabezpieczeniu w sprawie dotyczącej mediów publicznych - przekazał 14 grudnia poseł PiS-u Krzysztof Szczucki. Polityk ocenił również, że "minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz nie może ingerować w zarządy mediów publicznych do czasu rozpatrzenia naszego wniosku przez TK". Sam Trybunał sprawą ma się zająć 16 stycznia 2024 roku. Przewodniczyć składowi sędziowskiemu będzie prezes Julia Przyłębska, a w jego skład wejdą również sędziowie Krystyna Pawłowicz (sprawozdawczyni sprawy), Stanisław Piotrowicz, Bogdan Święczkowski i Jarosław Wyrembak. Nowy rząd nie przejął się zabezpieczeniem wydanym przez TK, ale jest spora szansa, że akurat w tej kwestii obroni swoje racje w sądzie. Prawnicy krytycznie oceniają bowiem działania TK w tej kwestii. Jako dwa główne powody swojej krytyki wskazują wadliwy skład orzekający (sędzia Wyrembak jest bowiem tzw. sędzią dublerem) oraz przedmiot znajdujący się poza zakresem kompetencji TK.