Śmiercią ciężarnej pani Doroty z Nowego Targu żyła na początku czerwca cała Polska. Pani Dorota trafiła do szpitala, będąc w piątym miesiącu ciąży, w związku z bezwodziem. Trzy dni później zmarła na sepsę. Pojawiły się głosy, że lekarze popełnili błąd, nie podejmując się terminacji ciąży, a czekając na samoistne jej obumarcie. Także Rzecznik Praw Pacjenta przekazał, że ze wstępnych ustaleń wynika, iż doszło do naruszenia praw pacjentki. Sprawą zajęła się prokuratura. Więcej o sprawie pani Doroty czytaj tutaj. Historia pani Doroty była łączona z wcześniejszą, równie głośną, sprawą pani Izabeli z Pszczyny, która zmarła w 2021 roku w bardzo podobnych okolicznościach. Minister zdrowia Adam Niedzielski 12 czerwca poinformował, że w związku z tymi historiami powołuje zespół ds. opracowania wytycznych dla podmiotów leczniczych w zakresie procedur związanych z zakończeniem ciąży. Zadaniem zespołu miało być wypracowanie konkretnych wytycznych, które określiłyby standardy postępowania w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia pacjentek. Zespół przy resorcie zdrowia ma wypracować wytyczne Minister Adam Niedzielski podkreślał, że "każda kobieta w Polsce ma prawo w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia do przerwania ciąży". - Te dwa warunki powinny być traktowane rozłącznie, czyli wystarczy z punktu widzenia medycznego zagrożenie zdrowia bądź zagrożenie życia - podkreślał. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku sprawił, że z ustawy aborcyjnej zniknęła przesłanka dotycząca prawnej legalności aborcji ze względu na stwierdzenie wady płodu. Wciąż jednak aborcja jest legalna, jeśli dotyczy ciąży będącej skutkiem przestępstwa oraz sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia matki. Zespół przy resorcie zdrowia został powołany 12 czerwca, a na jego czele stanął prof. Krzysztof Czajkowski, konsultant krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii. Oprócz niego w skład zespołu weszło 14 osób, głównie ekspertów z zakresu ginekologii, położnictwa, neonatologii, perinatologii i psychiatrii. Środowiska pro-life postulowały do Ministerstwa Zdrowia o dołączenie swoich przedstawicieli do zespołu, spotkały się jednak z odmową. Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina nie kryje oburzenia. - Nie rozumiem, dlaczego nie dopuszczono nas do udziału w pracach tego zespołu. W odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich w tej sprawie resort zdrowia poinformował, że prace zespołu są poufne. To kpina. Instytucje państwa działają publicznie, a nie poufnie - mówi Interii Kaja Godek. Pisma do Ministerstwa Zdrowia i odpowiedź resortu Interia poznała zarówno treść pisma, które Fundacja Życie i Rodzina wysłała do szefa zespołu prof. Krzysztofa Czajkowskiego, jak i pisemnej odpowiedzi udzielonej przez wiceministra zdrowia Waldemara Kraskę. Fundacja wnioskowała o włączenie do prac zespołu trzech ekspertów: dr Katarzyny Radkowskiej, lekarza psychiatrii, Laury Lipińskiej, przedstawicielki środowisk kobiecych oraz Kai Godek z Fundacji Życie i Rodzina. Fundacja argumentowała, że powołany zespół powinien pozostawać pod nadzorem strony społecznej, ponieważ "zespół powołano w sprawie budzącej wiele niepokoju społecznego". Fundacja podnosi, że działania prowadzone przez zespół powinny być transparentne i zarzuca, że ze strony resortu zdrowia "mamy do czynienia z działaniami chaotycznymi i nieprzemyślanymi, a w dodatku z próbą zatajenia pewnych kwestii przed opinią publiczną". W odpowiedzi udzielonej Fundacji Życie i Rodzina wiceminister Waldemar Kraska tłumaczy, że powołany przez ministra Niedzielskiego zespół jest organem pomocniczym ministra, a w jego pracach mogą uczestniczyć z głosem doradczym inne osoby, ale wyłącznie na zaproszenie kierownictwa zespołu. "Jeśli zatem zajdzie potrzeba uzyskania opinii przedstawicieli Fundacji Życie i Rodzina, przewodniczący zespołu bądź zastępca przewodniczącego zespołu będzie mógł z tej opcji skorzystać" - czytamy w odpowiedzi na wniosek Fundacji. "Jak najgorsze przypuszczenia" - Kaja Godek o zespole w resorcie zdrowia - Skoro robi się tak wielka tajemnicę wokół prac tego zespołu, to nic dziwnego, że mamy jak najgorsze przypuszczenia, jeśli chodzi o finał jego prac - komentuje Kaja Godek.Tłumaczy, że te "najgorsze przypuszczenia" to zezwolenie na dokonywanie aborcji ze względu na zły stan psychiczny pacjentki. - PiS w ten sposób kłania się lewackim środowiskom, tym samym, które dewastowały kościoły i robiły czarne marsze. Dlaczego? Bo uważa, że może działać za aborcją, a osoby o poglądach pro-life i katolicy i tak oddadzą na nich głos - mówi Kaja Godek. Dodaje, że jej zdaniem prace zespołu idą w kierunku uznania przesłanki złego stanu psychicznego kobiety jako okoliczności zezwalającej na wykonanie legalnej aborcji. - To stoi w sprzeczności zarówno z wyrokiem TK z 2020 roku, jak i wyrokiem z 1997 roku - wskazuje. - Okres ciąży w naturalny sposób może się wiązać z kryzysem psychicznym i lekarz jest od tego, by otoczyć matkę i dziecko opieką, a nie proponować aborcję - uważa. - Jeśli pójdziemy w kierunku uwzględniania przesłanki złego stanu psychicznego kobiety jako przesłanki do aborcji, to prowadzi to do legalizacji aborcji na żądanie. Bo może okazać się, że kobieta ma kryzys psychiczny, bo ma kiepską sytuację materialną albo ojciec dziecka ją zostawił i dostała depresji. I to będzie przesłanka do aborcji. Trzeba powiedzieć jasno. Rząd PiS w tajemnicy otwiera na oścież drzwi dla aborcji na żądanie - mówi. Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się Barbara Nowacka, posłanka Koalicji Obywatelskiej. - Oczywiście, że kwestia zdrowia psychicznego kobiety powinna być brana pod uwagę. Bo to jest zagrożenie życia. Jeśli kobieta wie, że urodzi chore dziecko, które będzie cierpiało i nie może dokonać innego wyboru, bo takie mamy obecnie prawo, to jest narażona na ogromny stres i kryzys psychiczny i lekarze powinni móc to wziąć pod uwagę - podkreśla w rozmowie z Interią. Co na to PiS i ministerstwo? Niedawno o tym, że PiS zaczyna tracić poparcie środowisk pro-life napisała "Rzeczpospolita". Gazeta informowała m.in. o petycji do ministra Niedzielskiego, w której przedstawiciele środowisk pro-life deklarowali, że nie zagłosują na partię, która ma ministra Niedzielskiego na listach. Ministerstwo Zdrowia do czasu publikacji tekstu nie odpowiedziało na nasze pytania dotyczące prac zespołu ds. opracowania wytycznych dla podmiotów leczniczych w zakresie procedur związanych z zakończeniem ciąży. Wcześniej, w rozmowie z "Rzeczpospolitą", rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz przekonywał, że "żaden zespół, żaden lekarz ani żaden urzędnik nie jest w stanie zmienić przepisów prawa". Zapytaliśmy posła Bartłomieja Wróblewskiego z PiS, wiceprzewodniczącego parlamentarnego zespołu na rzecz życia i rodziny, czy obawy środowisk pro-life są zasadne. - Wszystkie działania Ministerstwa Zdrowia i rzecznika praw pacjenta muszą uwzględniać polską konstytucję, jak i orzecznictwo Trybunału, w szczególności orzeczenie uznające za niekonstytucyjne przesłanki aborcji: społeczną i eugeniczną. Przesłanka dotycząca zagrożenia zdrowia matki jako wyjątek od ochrony prawa do życia musi być interpretowana ściśle, nie może być obejściem orzeczeń TK. Dotyczy najpoważniejszych sytuacji, czyli realnego i poważnego zagrożenia zdrowia fizycznego - mówi Interii poseł Wróblewski. - Rolą ministerstwa jest zapewnienie możliwie dobrych procedur, by chronić życie i zdrowie matki, zapewnienie pomocy dla kobiet w trudnych ciążach oraz wsparcia dla rodzin. W żaden sposób nie jest rolą ministerstwa ograniczenie konstytucyjnej ochrony życia - podkreśla. Dodaje jednak, że rozumie zaniepokojenie środowisk pro-life. - Wszystkie agendy rządowe powinny zachować daleko idącą powściągliwość, jeśli chodzi o interpretację konstytucji czy orzeczeń Trybunału, żeby uniknąć zarzutów o próby kreowania nowego stanu prawnego - zaznacza. Interii udało się ustalić, że od 12 czerwca zespół spotkał się zaledwie dwa razy. Wedle zapowiedzi ministra Niedzielskiego raport z prac zespołu ma być gotowy do 12 września, czyli jeszcze przed wyborami. Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej nie wierzy, by zespół w resorcie zdrowia zdołał określić wytyczne dla szpitali przed wyborami. - Dobrze, że resort wziął się za uporządkowanie tych kwestii, ale nie oszukujmy się, mamy kampanię wyborczą i rywalizację PiS z Konfederacją o prawicowych wyborców. Myślę, że będą chcieli po prostu przeczekać ten temat. Chyba, że opinią publiczną wstrząśnie następna tragiczna historia - uważa posłanka.