PiS nie chce tematu aborcji w Sejmie. "Powinniśmy go unikać jak ognia"
PiS po doświadczeniach z czarnymi protestami temat aborcji chce omijać szerokim łukiem. Dlatego obywatelski projekt "Aborcja to zabójstwo", nad którym Sejm ma pracować na najbliższym posiedzeniu, nie ma szans na uchwalenie. Jak dowiedziała się Interia, PiS samo złoży wniosek o odrzucenie tego projektu. To jednak generuje dla posłów tej partii inne problemy. Ruchy pro-life zapowiadają akcję, w której będą głośno informować wyborców, którzy politycy PiS nie bronili konserwatywnych wartości.

Obywatelski projekt "Aborcja to zabójstwo" to inicjatywa Fundacji Życie i Rodzina, której założycielką jest znana działaczka pro-life Kaja Godek. Projekt zakazuje publicznego propagowania przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami, nawoływania do tego, informowania o tym, a także produkowania i rozpowszechniania materiałów na ten temat.
W praktyce oznacza to wprowadzenie kar m.in. za sugerowanie kobiecie wykonanie zabiegu usuwania ciąży czy publiczne informowanie o aborcji jak np. rozdawanie ulotek. Dotyczy to także promocji numerów infolinii aborcyjnych i udzielania pomocy w wyjazdach za granicę w celu dokonania aborcji.
Obywatelski projekt "Aborcja to zabójstwo" - co zawiera?
Zgodnie z zapisami projektu za publiczne propagowanie możliwości aborcji będzie grozić do dwóch lat więzienia, a za nakłanianie kobiety do przerwania ciąży do trzech lat więzienia. Z kolei każdy, kto nakłania kobietę do aborcji w momencie, "gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety", może trafić za kratki na osiem lat.
- Niedawno przedstawiliśmy raport oparty o dane z prokuratur pokazujący, że ściganie aborcji w Polsce to fikcja. Mamy rozbudowany system zachęcania do dokonywania aborcji ze szczegółowym instruktażem, jak to zrobić, w czym specjalizują się organizacje aborterów - tłumaczy w rozmowie z Interią Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina.
- Dziś nawet jeśli mamy prawo, które jest relatywnie dobre, choć niedoskonałe, to istnieje rozległa szara strefa, która jest poza kontrolą i tam zabija się dzieci. Trzeba z tym zrobić porządek. Potrzebujemy przepisów, które nie pozwolą na umarzanie takich spraw, lecz dadzą prokuratorom i sądom narzędzia do walki z tym procederem - przekonuje działaczka pro-life.
Projekt obywatelski zostanie odrzucony
Pierwsze czytanie obywatelskiego projektu odbędzie się na najbliższym, rozpoczynającym się we wtorek posiedzeniu Sejmu. Głosowanie przewidziano na czwartek. Projekt jest bez szans. Odrzucić go w pierwszym czytaniu chcą bowiem zarówno Koalicja Obywatelska, jak i Prawo i Sprawiedliwość.
- To absurdalny projekt, nie tylko pod względem merytorycznym, ale także prawnym. Jest niezgodny z prawem europejskim i wyrokami europejskich trybunałów, ogranicza dostęp do informacji, godzi w wolność słowa - wylicza w rozmowie z Interią Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej.
- Założenie, że jeśli o jakiejś sprawie nie będzie można mówić, to ta sprawa zniknie i problem zniknie, jest oderwane od rzeczywistości. Czy jeśli zakażemy wszystkim mówić i informować o aborcji, to w internecie przestaną się ukazywać informacje na ten temat. To niewykonalne i absurdalne zarazem - wytyka posłanka.
PiS nie chce tematu aborcji w kampanii
O ile stanowisko Koalicji Obywatelskiej nie zaskakuje, o tyle zaskakiwać może zapowiedź partii rządzącej, która - jak ustaliła Interia - także planuje złożyć własny wniosek o odrzucenie projektu już w pierwszym czytaniu.
To znaczące, bo PiS ma zasadę nieodrzucania projektów obywatelskich w pierwszym czytaniu, uznając to za ważny gest w stosunku do obywateli. W tym wypadku będzie jednak odstępstwo od tej zasady.
- Nie poprzemy tego projektu - mówi Interii Rafał Bochenek, rzecznik PiS. - To nie jest moment, by zajmować się sprawami, które generują niepotrzebne emocje i podziały społeczne. Mamy wojnę za naszą granicą, masę wyzwań w polityce międzynarodowej i gospodarczej w kraju i na tym się teraz skupiamy - wyjaśnia.
Nieoficjalnie politycy PiS przyznają, że nie chcą powtórki z 2020 roku, gdy po wyroku Trybunału Konstytucyjnego na ulice wyszły tłumy kobiet, protestujących przeciwko samemu wyrokowi i szerzej - władzy PiS. To po tamtych protestach PiS zanotowało największe tąpnięcie w sondażach i największy odpływ kobiet ze swojego elektoratu. Dziś partia robi wszystko, by tę grupę społeczną do siebie przekonać.
W środę podczas kongresu Polka XXI, organizowanego z okazji Dnia Kobiet, premier Mateusz Morawiecki ma mówić o kierunkach działań i rozwiązaniach, nad którymi pracuje rząd, a które mają przekonać do PiS kobiety. Jak się dowiedziała Interia, jednym z takich rozwiązań mają być ułatwienia dla młodych kobiet i młodych matek, zakładających działalność gospodarczą.
- Pracujemy nad wieloma programowymi rozwiązaniami adresowanymi do kobiet, ale będziemy je ujawniać później. W środę premier wskaże pewne kierunki, w których chcemy podążać - mówi nam polityk z kancelarii premiera.
Aborcja to temat dla PiS ryzykowny
W interesie PiS jest więc dzisiaj jak najszybsze przecięcie tematu aborcji, by nie był obecny w debacie publicznej zbyt długo. Bo im więcej będzie o nim mowy, tym większe jest ryzyko powrotu emocji z 2020 roku.
Wewnętrzne badania, jakie zamawiają rządzący, są bowiem jednoznaczne. Temat aborcji jest w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o tematy, które szkodzą PiS najmocniej.
- To temat, którego powinniśmy unikać jak ognia, więc kwestię projektu Kai Godek trzeba zamknąć jak najszybciej, minimalizując straty. Lepiej zrobić to teraz niż w samej kampanii - mówi nam nieoficjalnie ważny polityk PiS, zżymając się, że środowiska pro-life przyszły do Sejmu z takim projektem akurat w roku wyborczym.
- Składamy projekty regularnie, nie patrząc na to, czy jest rok wyborczy czy nie, nie kalkulujemy w ten sposób. Wnosząc ten projekt, pokazujemy, czego chcą ludzie i jaka jest wola obywateli - odpowiada Kaja Godek.
Autorzy obywatelskiego projektu rozliczą posłów PiS
Tymczasem inicjatorzy obywatelskiego projektu, spodziewając się takiego obrotu spraw, zapowiadają, że nie odpuszczą posłom PiS głosowania przeciwko ich projektowi.
- Głupie są deklaracje niektórych polityków konserwatywnych, że nie zagłosują za wzmocnieniem ochrony życia od poczęcia, bo ich wyborcy im tego nie wybaczą, a wyborcy lewicowi przecież na nich nie zagłosują - mówi Interii Krzysztof Kasprzak z Fundacji Życie i Rodzina, który w środę w Sejmie będzie prezentował projekt obywatelski.
- Będziemy się przyglądać, jak zagłosują politycy i będziemy potem przypominać o tym ich wyborcom. Planujemy zrobić akcję "Sejm bez aborterów", aby posłowie, którzy byli przeciwko ochronie życia, w następnym Sejmie się już nie znaleźli - dodaje.
W tym samym tonie wypowiada się Kaja Godek.
Jeśli posłowie, którzy definiują się jako konserwatyści, zagłosują przeciwko obywatelskiemu projektowi chroniącemu życie, to będzie to jasny sygnał dla ich własnych wyborców. Potraktujemy sytuację jako okazję, by następny Sejm był lepszy od obecnego, dostarczymy konserwatywnym wyborcom informację, którzy politycy głosują przeciw życiu.
Jak ustaliła Interia, w PiS w sprawie głosowania nad obywatelskim projektem nie będzie dyscypliny partyjnej. Możliwe więc, że klub parlamentarny podzieli się w tej sprawie. Nie wpłynie to raczej na losy projektu, przeciwko któremu planuje głosować także większość opozycji.