Zaledwie siedem minut trwało pierwsze posiedzenie nadzwyczajnej sejmowej komisji ds. aborcji. Merytorycznej dyskusji tym razem nie było, ale gremium przegłosowało, że w połowie maja odbędzie się wysłuchanie publiczne. Tym, co najbardziej zapadło w pamięć na pierwszym spotkaniu posłów i posłanek była natomiast wizyta Straży Narodowej oraz organizacji pro life, które wymownie manifestowały swoje poglądy na temat przerywania ciąży. Ich przedstawiciele zostali wprowadzeni do Sejmu przez posła Grzegorza Brauna (Konfederacja) oraz posłanki Karinę Bosak (Konfederacja) i Marię Kurowską (PiS). Komisja-meteor? Fakt, że pierwsze posiedzenie nie dobiło nawet do dziesięciu minut nie oznacza, że przedstawiciele obozu władzy nie mają planu na to, co dalej. W tym momencie kluczowe jest zaplanowane na 16 maja wysłuchanie publiczne. Pojawią się na nim przedstawiciel organizacji pozarządowych, eksperci, ale też chętni zapoznać się z materią obywatele i obywatelki. - Głos w sprawie chciałyby zabrać organizacje społeczne. Chcą zadbać o to, żeby sprawa aborcji nie przeleciała jak meteor, a komisja nie stała się zamrażarką - mówi Interii posłanka Anna Maria Żukowska z Lewicy, członkini prezydium komisji. Od tego, ilu będzie chętnych do wzięcia udziału w dyskusji zależy, ile czasu i ile spotkań komisja tej dyskusji poświęci. Kwestia wysłuchania publicznego jest ważna z jeszcze jednego powodu. Może mieć decydujący wpływ na harmonogram prac komisji. Na razie przewodnicząca Dorota Łoboda z Koalicji Obywatelskiej przyznała w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej, że komisja mogłaby spotykać się raz albo dwa razy w miesiącu. To jednak wzbudza ostry sprzeciw koalicjantów, którzy chcą jak najszybciej zająć się tematem. - Jeśli zgłosiłoby się kilkaset organizacji pozarządowych i osób prywatnych - nie jest to liczba nierealna - a mielibyśmy jedno czy dwa spotkania w miesiącu, to chcąc ich wszystkich wysłuchać, prace zakończylibyśmy najwcześniej w połowie przyszłego roku - mówi Interii Ewa Szymanowska, posłanka Polski 2050. Jak zaznacza, "to nie do pomyślenia". - Skoro sejmowe komisje śledcze spotykają się z większą częstotliwością, to my też możemy poświęcić czas na kwestię aborcji. Jesteśmy parlamentarzystami i mamy realizować oczekiwania naszych obywateli. A oni chcą mieć jasność, co dalej w temacie aborcji - zapewnia członkini kierownictwa komisji. Polska 2050 chciałaby znacznie częstszych spotkań komisji i zawnioskowała o to w piśmie do przewodniczącej Łobody. Wszystko po to, żeby merytoryczne prace skończyć jeszcze przed wakacjami sejmowymi, czyli do końca lipca. - Kobiety czekają na to, żebyśmy rozwiązali ich problemy, zamknęli sprawę aborcji, nie mogą czekać kolejnych miesięcy - argumentuje posłanka Szymanowska. Z informacji Interii wynika, że ostateczna decyzja ws. harmonogramu prac komisji ma zapaść w piątek 26 kwietnia po bloku głosowań w Sejmie. Decyzja co do kierunku samych prac zostanie natomiast podjęta już po majowym wysłuchaniu publicznym, kiedy będzie wiadomo, jakie zastrzeżenia i propozycje ma strona społeczna. Natomiast prace merytoryczne samej komisji i próby wypracowania konkretnych projektów ustaw rozpoczną się na początku czerwca. Cel numer jeden: depenalizacja Chociaż prace komisji na dobre się jeszcze nie ruszyły, to wiadomo już, jakie są jej pierwsze cele. Jak dowiedziała się Interia, priorytetem komisji jest projekt dotyczący depenalizacji przerywania ciąży. To właśnie nim członkinie i członkowie gremium zajmą się w pierwszej kolejności i jako pierwszy chcą wysłać do Sejmu. - Mamy świadomość, że jeśli chodzi o liberalizację aborcji, będzie o to dużo trudniej i potrzeba znacznie więcej czasu. Ale tą pierwszą ulgą dla Polek powinna być właśnie depenalizacja - uważa Monika Rosa, posłanka Koalicji Obywatelskiej. Nasi rozmówcy i rozmówczynie z Koalicji Obywatelskiej liczą, że podczas prac komisji, dyskusji i spotkań z ekspertami z zakresu ginekologii uda się stopniowo przekonywać PSL i Polskę 2050 do bardziej liberalnych propozycji KO i Lewicy. - Badamy grunt, sprawdzamy, jakie są możliwości negocjacji. Wierzę w mądrość posłów i posłanek Trzeciej Drogi - słyszymy od jednej z posłanek KO. W KO i Lewicy liczą też, że wysłuchanie publiczne pomoże wyperswadować Trzeciej Drodze pomysł organizowania ogólnokrajowego referendum. Zdaniem polityków i polityczek tych partii, dyskusja z przedstawicielami społeczeństwa pokaże, jak duże są napięcia, nadzieje i zagrożenia towarzyszące kampanii referendalnej i samemu referendum. - Bylibyśmy w Polsce totalnie podzielonej na pół, po której hulają fake newsy, kłamstwa i manipulacje. Mielibyśmy Straż Narodową na ulicach, zdjęcia rozerwanych płodów na billboardach i antynaukowe bzdury wygłaszane publicznie. Zaręczam: nie chcielibyśmy tego - przestrzega posłanka Rosa. Co zrozumiałe, zupełnie inne plany ma Trzecia Droga, czyli PSL i Polska 2050. Po pierwsze, nie zrezygnowali z idei referendum i nadal uważają je za jedyne racjonalne narzędzie do zmian prawa w tym zakresie, a przede wszystkim do wywarcia nacisku na prezydenta Andrzeja Dudę. Po drugie, są przekonani, że to ich projekt, zakładający powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego z 1993 roku, powinien być dokumentem wiodącym, na bazie którego powstanie finalna wersja projektu, który trafi z komisji do Sejmu. - Jako jedyny ma realną szansę zmienić fatalną sytuację, którą mamy dzisiaj - mówi o projekcie Trzeciej Drogi poseł Krzysztof Paszyk, przewodniczący klubu parlamentarnego PSL. Podkreśla też, że obecnie "nie ma większości do przyjęcia któregokolwiek z projektów legalizujących aborcję, co dobitnie pokazały głosowania w Sejmie". - Dużo ważniejszym i dużo pilniejszym problemem przed zniesieniem penalizacji aborcji jest kwestia przywrócenia stanu normalności sprzed orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku. Ta normalność jest dzisiaj mocno zachwiana - mówi Interii. Bardziej elastyczne podejście do sprawy wykazuje Polska 2050. Już na pierwszym posiedzeniu komisji formacja Szymona Hołowni zaproponowała przewodniczącej komisji stworzenie protokołu rozbieżności, który miałby być punktem wyjścia do pracy i pokazywać, gdzie koalicjanci myślą podobnie, a gdzie trzeba wypracować kompromis. - To pozwoli szybciej wypracować projekt, który w pewien sposób będzie zadowalać każdą ze stron i będzie dialogiem prowadzącym do zamknięcia kwestii aborcji - zapewnia posłanka Ewa Szymanowska z Polski 2050, członkini prezydium komisji. KO i Lewicy ani pomysł referendum, ani powrotu do tzw. kompromisu aborcyjnego nie urządzają i przedstawiciele tych partii mówią o tym wprost. Zwłaszcza w sprawie "kompromisu" mówią, że "to zdecydowanie za mało". - Jeśli powrót do rozwiązań z 1993 roku, to tylko z depenalizacją. Musimy sprawić, żeby nie było już sytuacji, w których lekarze, lekarki, partnerzy i bliscy kobiet są ciągani po sądach i boją się pomagać Polkom w potrzebie - stwierdza posłanka Rosa. Wciąż nie wiadomo też, ile projektów wyjdzie finalnie z komisji. KO i Lewica chciałyby, żeby były to dwa dokumenty - jeden dotyczący depenalizacji, a drugi kwestii liberalizacji prawa. Polska 2050 jeszcze się w tej kwestii waha, natomiast ludowcy najchętniej wysłaliby do Sejmu jeden projekt - ten bazujący na propozycji powrotu do "kompromisu". Jak mówią nasi rozmówcy, ostateczna decyzja w tej kwestii zapadnie na poziomie liderów koalicji rządzącej. "Problem" odwleczony w czasie Już dzisiaj koalicjanci przyznają jednak, że wyciszenie awantury wokół przrywania ciąży wyjdzie rządzącym na zdrowie. - Aborcja mocno podzieliła koalicję. Nikomu nie jest na rękę, żeby żyć tym tematem drugą kampanię z rzędu w atmosferze wzajemnych oskarżeń - mówi Interii doświadczony polityk Platformy. Podkreśla, że to, co można było zrobić, koalicja już zrobiła. Gesty, które należało wykonać wobec wyborców i wyborczyń - wykonała. - Dalej to byłyby akty strzeliste, które psułyby atmosferę w koalicji, a nie miały kompletnie żadnego przełożenia na realne decyzje i życie Polaków - uważa nasz rozmówca. - Temat na pewno nie jest zamknięty. To żywa społecznie kwestia, zwłaszcza w naszym elektoracie - przyznaje inny z polityków PO, którego pytamy o atmosferę wokół przerywania ciąży wśród koalicjantów. Przypomina, że wyborcy pytali i pytają o to polityków KO na spotkaniach i wiecach, domagają się nie tylko odpowiedzi, ale też konkretnych działań. - Tego tematu nie da się wyłączyć, jak wyłącza się światło. Temat wróci we wrześniu, w nowym sezonie politycznym. Na razie jest rozmasowany na czas prac komisji - dodaje nasz rozmówca. W samej komisji, zajmującej się zmianami w prawie, panuje podobny ogląd sprawy. - Bez dwóch zdań aborcja będzie jednym z głównych tematów kampanii prezydenckiej - mówi posłanka Monika Rosa z KO. Szybko dodaje jednak, że asprawa będzie wracać w każdej kampanii wyborczego do czasu, aż politycy podejmą w tej kwestii wiążące decyzje. - Od codzienności nie da się uciec. Codziennie są robione w Polsce aborcje, codziennie Polki boją się o zdrowie i życie. Dopóki nie przestaną się bać, ten temat nie zniknie - stwierdza rozmówczyni Interii. W Trzeciej Drodze również panuje przekonanie, że wraz z początkiem kampanii prezydenckiej temat znów znajdzie się na czołówkach gazet i serwisów informacyjnych. Dlatego tym ważniejsze jest, jaki projekt albo projekty do Sejmu wyśle komisja. To ustawi bowiem całą dyskusję. Na razie politycy Polski 2050 i PSL cieszą się, że wojna na wyniszczenie z Lewicą została zawieszona. - Temat aborcji przebrzmiał w jednej i drugiej kampanii wyborczej, więc teraz może być już nieco spokojniej traktowany - przyznaje szef klubu parlamentarnego PSL poseł Krzysztof Paszyk. - Lewica mocno rozkręciła temat aborcji przy wyborach samorządowych, ale słupki poparcia im nie urosły, z kolei my osiągnęliśmy niemal identyczny wynik jak w wyborach parlamentarnych - przekonuje posłanka Ewa Szymanowska z Polski 2050. Jej zdaniem, gdyby w kampanii samorządowej awantury o kwestię przerywania ciąży udało się uniknąć, Koalicja 15 Października mogłaby odebrać PiS-owi więcej sejmików, niż to się finalnie udało. - W każdym razie granie prawami kobiet źle się kończy i Lewica chyba odrobiła tę lekcję - podkreśla członkini prezydium komisji ds. aborcji. Mówi dobrze zorientowany w nastrojach wewnątrz koalicji polityk PO: - Ta komisja to będzie zamrażarka konfliktu na rok, do czasu wyborów prezydenckich i z nadzieją na zmianę lokatora Pałacu Prezydenckiego w połowie przyszłego roku. Dzisiaj nikomu nie jest na rękę, żeby umierać za aborcję. Łukasz Rogojsz *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!