Debata w Sejmie o ustawie incydentalnej. Lewica i Konfederacja są zgodne
W Sejmie odbyła się debata o tzw. ustawie incydentalnej dotyczącej stwierdzenia przez SN ważności wyboru prezydenta. Kluby KO i TD uznały, że ten projekt to "dobry kierunek". Przedstawiciele PiS jednak chcą odrzucenia tego projektu argumentując, że dotyczy problemu, który "jest sztuczny". Z kolei Lewica i Konfederacja zgłosiły co do niego krytyczne uwagi.
W Sejmie odbyło się w środę pierwsze czytanie poselskiego projektu tzw. ustawy incydentalnej autorstwa Polski2050-TD o rozpoznawaniu przez Sąd Najwyższy spraw dotyczących wyborów prezydenckich. Projekt zakłada, że w sprawach dotyczących rozpoznawania protestów wyborczych i stwierdzania ważności wyborów miałyby orzekać trzy połączone izby Sądu Najwyższego: Karna, Cywilna i Pracy, a nie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN - jak stanowi ustawa o SN.
Podczas debaty projekt poparł klub Koalicji Obywatelskiej, ponieważ - jak przekonywał poseł KO Mariusz Witczak - eliminuje on z obiegu prawnego Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, która - jak podkreślił - nie jest sądem. - Izbę, która jest zrekrutowana z przebierańców udających sędziów Sądu Najwyższego - zaznaczył, dodając, że reprezentowane przez niego środowisko polityczne jest "radykalnie pryncypialne" w sprawie funkcjonowania tzw. neosędziów w SN.
Ustawa incydentalna w Sejmie. "Najważniejszy jest kompromis"
Do projektu tzw. ustawy incydentalnej przekonywali konsekwentnie posłowie Polski 2050-TD. - Dziś najważniejszy jest kompromis, bo chodzi o rzecz najważniejszą. O wiarygodność wyborów na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej - podkreślił Paweł Zalewski z tego ugrupowania. Dodał, że porozumienie w tej sprawie wymaga odejścia od puryzmu prawnego, który zakłada, że wszystkie konsekwencje sprzecznych z konstytucją ustaw są nieważne. - W tym przypadku mówię oczywiście o poglądzie, który stanowi, że "neosędziowie" nie mogą w żaden sposób być zalegalizowani w polskim systemie prawnym - wyjaśnił.
Zaznaczył jednak, że kompromis dla posłów PiS powinien oznaczać "wyłączenie kontestowanej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych od rozstrzygania w tej jednej, wyjątkowej sprawie". "Rozumiem, że to jest trudne dla państwa, ale utworzenie tak bardzo upolitycznionej Izby było przekroczeniem wszelkich norm demokratycznych" - dodał Zalewski.
Klub PSL-TD również poparł projekt, a poseł tej partii Mirosław Orliński ocenił, że przedstawiona propozycja ma na celu konsensus. - Te zmiany mają charakter przejściowy, incydentalny, bowiem dotyczą jedynie spraw związanych z tymi wyborami. Rzeczywiście celem projektowanej ustawy jest zapewnienie stabilności - dodał. Ocenił też, że rozwiązaniem problemu uznania ważności wyboru prezydenta mogłoby być przekazanie tej kompetencji Trybunałowi Stanu, którego sędziowie mają status niebudzący wątpliwości.
Projekt ustawy incydentalnej. PiS przeciw, Lewica krytyczna
PiS złożył natomiast wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. - Problem jest sztuczny, ponieważ - jak dobrze sobie przypominam - od 2019 roku o ważności wszystkich wyborów parlamentarnych, prezydenckich, samorządowych rozstrzygała Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN - powiedział Marek Ast z tej partii.
Poseł PiS ocenił, że tzw. ustawa incydentalna pogłębi chaos prawny i konstytucyjny w Polsce "jeżeli chodzi o kwestie stwierdzania ważności wyborów i prawo wyborcze". W jego ocenie, zaproponowane przepisy mają pozwolić na stworzenie alibi polegające na tym, że jeżeli nie wygra kandydat jednego z ugrupowań rządzącej większości, to wówczas będzie można zakwestionować uchwałę Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych o ważności wyboru prezydenta. - Wszystkie inne (uchwały Izby Kontroli SN - red.) akceptowaliście, ale tę jedną jesteście gotowi zakwestionować - zaznaczył Ast zwracając się do autorów projektu.
Krytyczne uwagi przedstawił klub Lewicy. - To nie jest ustawa incydentalna, to jest ustawa niefortunna. Bo incydentalna kolaboracja ze złem jest złem. Czy jednorazowość i epizodyczność takiej kolaboracji poprawia sytuację, poprawia stan praworządności w Polsce? Otóż nie - podkreśliła posłanka Anna Maria Żukowska.
Przekonywała też, że tzw. ustawa incydentalna okaże się nieskuteczna, nawet gdyby podpisał ją prezydent Andrzej Duda, choć - w jej ocenie - poparcie Dudy w tej sprawie jest wątpliwe. Jej zdaniem, propozycja, by o ważności wyboru prezydenta decydowali sędziowie trzech izb, jest bezcelowa, ponieważ tzw. starzy sędziowie nie będą chcieli orzekać w składach sędziowskich z tzw. neosędziami, czyli tymi, którzy nimi zostali w wyniku wskazania przez obecną Krajową Radę Sądownictwa.
Dodała też, że zasadą ustrojową jest to, że prawa wyborczego nie zmienia się na mniej niż pół roku przed danymi wyborami. - Jeżeli będziemy stosować konstytucję bezpośrednio, jeżeli będziemy wsłuchiwać się w jej ducha, to nic nie grozi tym wyborom. Bo po to, żeby zaprzysiąc tutaj przed tą Izbą, przed marszałkiem Sejmu nowo wybranego prezydenta lub panią prezydent, nie jest potrzebne uprzednie zatwierdzenie ważności wyborów - mówiła Żukowska.
Inicjatywa Trzeciej Drogi. Krytyczne uwagi Konfederacji
Wcześniej, pod koniec grudnia, wicemarszałek Sejmu, współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty ocenił, że inicjatywa posłów Polski 2050-TD jest nierozsądna i zapowiedział, że klub Lewicy nie poprze projektu.
Krytyczne uwagi wobec projektu przedstawili też posłowie Konfederacji, którzy jednak zadeklarowali chęć dalszego procedowania nad propozycją, uznali, że zarówno posłowie obecnej koalicji rządzącej, jak i posłowie PiS wykorzystują instytucje państwa dla swoich celów. - Instytucje są praworządne wtedy, kiedy macie nad nimi kontrolę - mówił poseł Witold Tumanowicz. Z kolei poseł Przemysław Wipler dodał, że problem, którego dotyczy projekt, nie jest sztuczny - jak ocenił to Ast - ale realny.
- Problem nie jest wydumany. Problem tego, jak funkcjonuje SN jest problemem międzynarodowym i jest problemem prawnym. I albo zakwestionujemy obecność Polski w różnych instytucjach międzynarodowych i ich stanowiska i uznajemy, że ta rzeczywistość nie istnieje, albo weźmiemy je pod uwagę. Poważnie obawiamy się tego, że wynik wyborów prezydenckich może być i będzie kwestionowany przez jedną bądź przez drugą stronę, w zależności od tego, kto wygra te wybory - mówił Wipler.
Przedstawiciel autorów projektu i szef sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka Paweł Śliz (Polska2050-TD) odpowiadając na pytania posłów zadane podczas debaty m.in. o to, czy projektodawcy dopuszczają wprowadzenie ewentualnych poprawek do swoich propozycji zapewnił, że tak. - Jak najbardziej tak, nie jesteśmy partią, która tylko kontestuje. Jest źle i próbujemy znaleźć jakieś rozwiązanie, teraz nad nim pracujemy - zapewnił.
W związku ze złożeniem wniosku o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu, najpierw Sejm rozstrzygnie jednak ten wniosek w głosowaniu na bieżącym posiedzeniu Sejmu w tym tygodniu. Jeśli wniosek PiS nie uzyska większości projekt trafi do dalszych prac w sejmowej komisji.
Ważność wyborów prezydenckich. Szymon Hołownia o ustawie incydentalnej
Projekt został zgłoszony w grudniu przed świętami. - Przede wszystkim chciałbym zabezpieczyć proces stwierdzania ważności wyboru prezydenta. To wydaje się mi dzisiaj kluczowe - przekonywał wtedy marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Projekt składa się z trzech artykułów. Zgodnie z pierwszym "w sprawach dotyczących rozpoznawania protestów wyborczych oraz stwierdzania ważności wyboru Prezydenta RP oraz wyborów uzupełniających do Senatu RP zarządzonych w 2025 r. właściwy jest Sąd Najwyższy w składzie połączonych izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Składowi orzekającemu przewodniczy sędzia najstarszy służbą na stanowisku sędziego".
W drugim z artykułów przewidziano, że "sprawy, w których złożono środki odwoławcze od uchwał Państwowej Komisji Wyborczej w związku z wyborami Prezydenta RP oraz uzupełniającymi do Senatu RP, zarządzonymi w 2025 r. Sąd Najwyższy rozpoznaje w składzie 3 sędziów losowanych spośród sędziów Izby Cywilnej, Izby Karnej oraz Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych". W tym przypadku składowi orzekającemu również miałby przewodniczyć sędzia najstarszy służbą.
Trzeci z artykułów projektu stanowi, że ustawa ta mogłaby wejść w życie po trzech dniach od jej ogłoszenia. Według uzasadnienia, takie rozwiązanie służyłoby "zapewnieniu możliwie szerokiej legitymizacji rozstrzygnięcia z uwagi na szeroki skład orzekający Sądu Najwyższego".
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!