Pamiętam jak po wyborach 2015 liberalna część opinii publicznej wpadła w zbiorową histerię. Nie było w zasadzie tygodnia, by nie donoszono o kolejnej podłości, której dopuścić się miały media publiczne. A zwłaszcza sztandarowy program informacyjny produkowany przy Woronicza czyli "Wiadomości". Jego twórcom zarzucano stronnicze selekcjonowanie faktów, rozdmuchiwanie spraw drobnych przy jednoczesnym milczeniu o innych, jednostronne komentarze i dobór rozmówców oraz wyrywanie z kontekstu cytatów. Wszystko oczywiście po to, by wygodniej było rządzącemu PiS-owi, a propaganda partii Kaczyńskiego mogła powoli przejmować umysły Polek i Polaków. W geście sprzeciwu wobec tak ordynarnego zawłaszczenia mediów publicznych (które powinny z definicji służyć wszystkim) media prywatne nie wahały się sięgać po najróżniejsze chwyty. A to fotomontaż przedstawiający prowadzących Wiadomości w wojskowych mundurach - co miało oczywiście być czytelnym nawiązaniem do "Dziennika Telewizyjnego" z czasów "Polski Jaruzelskiej". A to znów pisanie o TVP nie inaczej jak K... (oczywiście nie żaden wulgaryzm tylko odniesienie do nazwiska prezesa). I tak dalej. Po pewnym czasie nie trzeba już było nawet niczego udowadniać. Starczyło powiedzieć, że "TVP to ściek, fabryka nienawiści i PiSowska propaganda". I nikt przy zdrowych zmysłach albo pragnący zachować opinię "niezależnego obserwatora" czy nawet "symetrysty" nie mógł się temu przeciwstawić. Ten konstrukt bardzo się przydał po przejęciu władzy przez antyPiS w grudniu 2023 roku. Wchodząc na taki grunt premier Tusk i minister Sienkiewicz mogli rozprawić się z TVP w sposób siłowy, antydemokratyczny i bez oglądania się na obowiązujące prawo. "Trzeba było przecież natychmiast zatrzymać ten ściek i tę propagandę". Bo wszak "nie było innego wyjścia". Taka argumentacja przyświecała organizatorom grudniowego skoku na media. Inne wyjścia owszem były, ale zostawmy to, bo czasu nie cofniemy. Zobaczmy tylko i odnotujmy, co zdarzyło się potem. Otóż potem, w ślad za wyposażonymi w bardzo wątpliwy mandat likwidatorami od Sienkiewicza w telewizji pojawili się sanatorzy. "Wreszcie prawdziwi dziennikarze, a nie PiSowscy propagandziści" - cieszono się. Wreszcie nadzieja na materiały trzymające poziom i wyważone. "Od teraz będziemy państwu pokazywali fotografię dnia. Ze WSZYSTKIM co przyniesie" - obiecywał doświadczony Marek Czyż zapowiadając pierwsze wydanie "19:30" - nowego sztandarowego programu informacyjnego mediów publicznych, który zastąpił skompromitowane "Wiadomości". To było dwa miesiące temu. A teraz właśnie portal "Demagog" postanowił sprawdzić, czy ta obietnica uzdrowienia i przywrócenia przy Woronicza obiektywizmu oraz wiarygodności została dotrzymana. Sprawdzili i wyszło im, że... ani trochę. Nie wierzycie. Oto kilka przykładów z tego raportu. Albo... "11, 12, 19 i 21 stycznia widzowie "19.30" nie dowiedzieli się, że przed zakładami karnymi, w których osadzono Kamińskiego i Wąsika, trwały demonstracje poparcia dla polityków Prawa i Sprawiedliwości. Obie konkurencyjne stacje te informacje w wymienionych dniach podały". Albo... 19 stycznia w programie "19:30" nie pojawiła się informacja, że opozycja złożyła wniosek w sprawie odwołania ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Najpełniej sprawę przedstawiły "Wydarzenia", ale informacja ta pojawiła się także w "Faktach". Albo... "20 stycznia analizowane programy informowały o likwidacji prac domowych dla uczniów. Program "19:30" nie przedstawił w sprawie zmian zaproponowanych przez Donalda Tuska żadnego krytycznego głosu". Były i takie przypadki jak 7 stycznia, gdy "program "19:30" jako jedyny poinformował o wejściu w życie rządowej ustawy o konsumenckiej pożyczce lombardowej. Materiał chwalił działania chroniące obywateli przed lichwą. (...) W materiale nie zostało jednak wspomniane, że ustawę o konsumenckiej pożyczce lombardowej przygotował poprzedni rząd i uchwalono ją jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu. Materiał może więc sugerować, że to zasługa rządu Donalda Tuska". Z kolei 9 stycznia "19:30" - jako jedyny z analizowanych programów informacyjnych - wyemitowała jednoznacznie krytyczny materiał o CPK. "Oto serce Centralnego Portu Komunikacyjnego... (pauza - red.) w przyszłości" - słyszymy w materiale TVP. W tle widzowie mogli zobaczyć obraz pola. W materiale skupiono się na krzywdzie mieszkańców terenów, na których zaplanowano CPK. W materiale TVP nie przedstawiono żadnego eksperta, który wspierałby budowę CPK". I tak dalej i tak dalej. I co? I właśnie nic. Czy te wszystkie media, które prześcigały się w przedstawianiu "Wiadomości" jako najgorszej, najbardziej nieobiektywnej i stronniczej telewizji od czasu wynalezienie radioodbiornika, robią to samo z 19:30? Nie robią? Może nie zauważyli? Może byli zajęci czymś innym? A może sami mają z bezstronnością i dziennikarską rzetelnością tyle wspólnego co ja z Chuckiem Norrisem. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!