AntyPiSowska koalicja ma - by tak rzec - pewną skazę pierworodną. Jest nią atawistyczny, pozarozumowy i dogmatyczny antyPiSizm. Politycy tacy jak Donald Tusk, Szymon Hołownia czy Włodzimierz Czarzasty od lat wstawali i kładli się z hasłem "PiS jest zły" pod powiekami. Stało się ono ich mantrą. Jak "Balcerowicz musi odejść" dla Andrzeja Leppera. I jak "a poza tym uważam, że Kartagina musi zostać zniszczona" Katona Starszego. Oczywiście takie "zaleganie afektu" nie pozostaje bez wpływu na zdolność do trzeźwej oceny sytuacji i - jak to się czasem niezbyt ładnie mówi - trwale "ryje beret". Efekty widać bardzo wyraźnie. Oto Tusk i spółka, dopóki tylko są na swoim politycznym antyPiSowskim dżihadzie, dopóty mają skrzydła i latają kilka metrów ponad chodnikami. To jest ich żywioł. Tu się spełniają. A hormony politycznego szczęścia leją się jak woda ze strażackiej sikawki. AntyPiS nie chce rozwijać projektów poprzedniego rządu? Ale są także efekty uboczne. Jednym z nich jest niezdolność antyPiSu do postrzegania rzeczywistości w kategoriach innych niż skrajny manicheizm. W ich świecie "złego PiSu" wszystkie owoce rządów PiS są podejrzane i zatrute. I trzeba dziś naprawdę dużo odwagi, by będąc zdeklarowanym antyPiSowcem chcieć kontynuować i rozwijać kluczowe PiSowskie projekty. Im bliżej aktywnej polityki czy realnej władzy, tym trudniej o takie myślenie. Jednocześnie Tusk i spółka nie są przecież idiotami. Dobrze wiedzą i widzą choćby w rozlicznych badaniach opinii, że Polki i Polacy czasy PiS oceniają - generalnie - całkiem nieźle. A tzw. PiSonomikę, czyli nowy i autorski pomysł PiSu na sterowanie i rozwój polskiej gospodarki wspominają wręcz... dobrze. Czy Polacy chcą powrotu do państwa, na które nie można liczyć i które się nie wtrąca w tzw. wolny rynek? Nie, nie chcą! Czy Polacy uważają, iż da się radośnie zaprzestać wydobycia węgla na rzecz totalnego uzależnienia od niepewnej energetyki odnawialnej? Nie, nie uważają! Czy Polacy sądzą, że całkiem już bogatego kraju w środku Europy nadal nie stać na duże projekty o znaczeniu strategicznym? Nie, nie sądzą! I wreszcie: czy Polacy oczekują od nowego rządu, by pozrywał wszystkie zawarte w czasach PiS kontrakty zbrojeniowe i zaczął cały proces znowu od początku? Nie, nie oczekują! 4 razy "nie"! AntyPiS ofiarą własnego nastawienia Teoretycznie nowy rząd powinien więc kontynuować PiSonomikę. A nawet ją przyspieszyć. Pokazać, że są od PiSu lepsi w przezwyciężaniu imposybilizmu i niwelowaniu oporów. A jednak tego nie robią. Kluczą. Mówią, że nie zwiną, po czym zapowiadają audyty. Twierdzą, ze ich celem jest rozwój, ale głoszą kompletną zmianę koncepcji, co oczywiście wstrzymuje procesy. Dlaczego tak się dzieje? Jedni powiedzą, ze rządowi Tuska nie zależy na projektach wzmacniających suwerenność Polski. Również dlatego, że nie są one kompatybilne z oczekiwaniami oraz interesami "zagranicy". Tej samej, która udzieliła Tuskowi i jego formacji decydującego wsparcia w walce o odzyskanie władzy w Polsce. A skoro udzieliła, to teraz oczekuje zwrotu z inwestycji. Niewykluczone, że tak jest. Wydaje mi się jednak, że antyPiS do pewnego stopnia jest także ofiarą swojego własnego nastawienia. Właśnie tego "pierworodnego grzechu" dogmatycznego antyPiSizmu. Gdyby umieli zostawić to za sobą i dopuścić, że wiele ze wspomnianych założeń PiSonomiki (CPK, atom, wojsko, redystrybucja) to solidne podstawy do dalszego rozwoju Polski, to wtedy rządziliby lepiej. A może i nawet dłużej. Rafał Woś