Zjednoczenie z krótkim terminem ważności
Tusk chce, by wokół jego "nowej" partii zjednoczyły się wszystkie siły anty-PiS, anty-Konfederacja i anty-Korona. Chce, by polaryzacyjny podział na dobro i zło znów - podobnie jak w październiku 2023 roku - był napędem wyborów za dwa lata. Ale sam lifting i samo zjednoczenie mogą nie wystarczyć. Jeśli stare realne problemy dziś już zjednoczonej (z partiami Nowackiej i Szłapki) formacji nie zostaną rozwiązane, jeśli obok KO nie wyrośnie nowa formacja potencjalnie koalicyjna - Kaczyński, Mentzen, Bosak i Braun będą mieli otwartą drogę do władzy.

Zjednoczenie Koalicji Obywatelskiej jest jak lifting znanego od lat modelu samochodu. Zwraca uwagę, przyciąga recenzentów, czasami nowych klientów, ale efekt bardzo szybko przemija. Wracają pytania o osiągi, rozwiązania techniczne, a konkurencja nie śpi. W dobie cyfrowej kolejnemu "nowemu otwarciu" głównej partii współrządzącej szybko skończy się termin ważności.
My i oni
Dzisiejsze sondaże - niekiedy bardzo korzystne dla formacji Donalda Tuska, dające jej niewzruszone pierwsze miejsce - nie tylko nie wróżą jej możliwości samodzielnego rządzenia w przyszłości, ale wskazują także na brak efektywnego koalicjanta. Tymczasem potencjalna koalicja prawicowa bez trudu zdobywa w aktualnych badaniach większość mandatów w Sejmie.
Efekt jedności już za kilka dni w oczach opinii publicznej przestanie mieć znaczenie. Nie zmienił się lider, nie zmieniła się nazwa, a logo - biało-czerwone serduszko - już dawno opatrzyło się wyborcom, bo politycy Koalicji Obywatelskiej eksponują je w mediach. Jeśli stare realne problemy nie zostaną w ciągu najbliższych dwóch lat rozwiązane, staną się w 2027 roku balastem i żaden marketing ich nie przykryje.
Tusk podczas sobotniego przemówienia nie ukrywał, że polaryzacja jest zasadniczym motorem polskiej polityki. My i oni, prawdomówni i kłamcy, dobrzy i źli, KO i PiS - premier rozmyślnie tak ustawił zasadniczy podział, by zjednoczenie wokół "nas", "prawdy", "dobra" wybrzmiało w szeregach nowej partii. Ale czy od tej nienowej opowieści przybędzie nowych wyborców?
"Wasz ukochany przywódca"
Gdy Tusk mówi do partyjnych towarzyszy i do wyborców, że "jesteście stworzeni do rzeczy wielkich" oraz "tu chodzi o to, czy Polacy utrzymają wolność odzyskaną w 1989 roku", odwołuje się do tych samych emocji, które stały za zwycięstwem sił demokratycznych w październiku 2023 roku. Tyle że dwa minione lata ostudziły już nadzieje na łatwe i szybkie zmiany i rozliczenia - zawłaszcza po wygranej Karola Nawrockiego - a wzmogły oczekiwania w sprawie sprawczości i wielkich wyzwań na przyszłość.
Premier ustawia opozycję po prorosyjskiej stronie, przekonuje, że PiS chce wrócić do władzy po to, by rozkraść Polskę i zapewnić sobie bezkarność, a w swojej partii widzi jedyną gwarancję zachowania wolności i suwerenności. To również nie jest nowa opowieść, lecz próba odzyskania nadziei dla tych, którzy udali się na emigrację wewnętrzną, a których nie przekonuje już narracja, że sprawy bezpieczeństwa i "czasów przedwojennych" są najważniejsze.
- Polska będzie tak długo bezpieczna, jak my będziemy rządzić - powiedział Tusk, wskazując, że PiS proponuje bezradność wobec rosyjskiej agresji i samotność Polski w Europie. Nie wiadomo jednak, czy chce zbudować partię monowładzy i siły jednego nazwiska ("wasz ukochany przywódca", jak zażartował), w której głos innych skutecznych liderów i potencjalnych następców poukrywanych w Parlamencie Europejskim i Senacie będzie zduszony, czy też - wzorem Kaczyńskiego - otworzy się na frakcje i ambicje innych silnych polityków w KO. Także młodszych generacji.
Stara idea
Nie wiadomo też, czy panele programowe zaplanowane na niedzielę wyłonią program, który stanie się atrakcyjną wizją na przyszłość. Czy też finalnie skurczy się on do populistycznego rywalizowania z PiS-em na "dary", które i tak nie zostaną "rozdane", bo nie pozwoli na to sytuacja budżetowa?
Kampania wyborcza 2027 roku właśnie się zaczęła. Pytanie, na które dziś nikt nie udzielił odpowiedzi, brzmi, czy Koalicja Obywatelska za dwa lata stanie się silną partią opozycyjną w państwie PiS, Konfederacji i Korony (partia Brauna ma prawie 10 proc. w nowym sondażu CBOS), czy jako partia władzy zacznie się szykować do elekcji prezydenckiej. I czy oprócz Tuska, Radosława Sikorskiego i Rafała Trzaskowskiego użyje także innych polityków do wzmacniania swojej pozycji.
Na razie stara idea wspólnej listy demokratycznej ma tylu zwolenników, ilu przeciwników.














