Lider PiS, który chce przestać formalnie kierować swoim ugrupowaniem w przyszłym roku, szuka - jak swego czasu Putin w Rosji - jakiegoś wewnątrzpartyjnego Miedwiediewa, który stanie się twarzą zmiany, a w rzeczywistości pozostanie całkowicie zależny od ukrytego w cieniu pryncypała. Jarosław Kaczyński, wbrew różnym fantazjom, nie zamierza żegnać się z PiS-em, by stać się kolejnym komentatorem na politycznej emeryturze. Ma bowiem problemy nie tylko z tym, by rozstać się z władzą w Polsce, ale nie zamierza jej oddawać także w partii, którą wymyślił i niepodzielnie od lat w niej rządzi. Jako polityk totalny, który całe swoje życie postawił na jedną kartę, boi się przede wszystkim rozliczeń przeprowadzanych przez ekipę Tuska oraz dezintegracji na prawicy, a bardziej nawet tego, że znajdą się zuchwalcy, którzy zechcą reanimować w Polsce cywilizowany konserwatyzm i nowoczesną chadecję. Taka nowa formacja - zbudowana przez młodsze pokolenie na gruzach starego PiS-u i na bazie jakiegoś konsensusu - siłą rzeczy musiałaby zerwać z dotychczasowym dziedzictwem wodza, odrzucić jego autokratyczne idee, dokonać wielkiego resetu, ale także odbudować zdolność koalicyjną, co byłoby warunkiem współuczestnictwa w jakimkolwiek układzie rządowym w przyszłości. Skazani na Shawshank To dlatego aktualna pisowska opozycja inscenizuje wielką histerię - na przykład kreując ułaskawionych kolegów z partii na torturowanych przez reżim bohaterów wyklętych, którzy dwa tygodnie spędzone w polskim więzieniu w związku z prawomocnym wyrokiem za nadużycia władzy opisują tak, jakby byli co najmniej skazani na Shawshank. Obecne kierownictwo PiS bawi się z władzą w "pełzający Kapitol" nie dlatego, że wierzy w przyspieszone wybory, ale dlatego, że chce w całości przejść przez elekcyjny maraton samorządowo-europejsko-prezydencki, dotrwać do nowego otwarcia i rozchybotać polską łódź. A przy tym nie stracić nadmiernie stanu posiadania, utrzymać radykalnych wyborców i zablokować oddolne ruchy potencjalnych twórców innej prawicy. Sondaże, choć niezłe, na razie nie dają partii Kaczyńskiego nadmiernych złudzeń, ale podpowiadają nadzieję, że wszystko, co można, trzeba ocalić. Kandydaci na Miedwiediewa Kandydatów na Miedwiediewa w PiS nie brakuje, choć w zasadzie każdego łączy z Kaczyńskim trudna więź, która na ogół jest mieszanką miłosnej fascynacji oraz okaleczonych ambicji i nadszarpniętej lojalności. Mateusz Morawiecki był kreowany na nowoczesnego technokratę, a musiał połykać gorzkie pigułki partyjnych nakazów, jak przy wyborach kopertowych, i wielokrotnie tracić twarz, aż do zatracenia się w kłamstwach. Beata Szydło wierzyła w dar całej kadencji w roli premiera, ale została brutalnie odsunięta na boczny tor, gdzie kariera "naszej Beaty" wyhamowała do zera. Przemysław Czarnek, podobno as w pisowskim rękawie, nigdy nie dostąpił honorów i łaski dworu, choć jako epigon stylu Donalda Trumpa liczył i wciąż liczy na bardzo dużo. Mariusz Błaszczak, mimo że jest najbliżej Kaczyńskiego, ma tę wadę, że przebywając poza zasięgiem wzroku swojego szefa, łagodnieje i staje się niezdolny do działania. Andrzej Duda zaś tak bardzo nie jest w stanie wybić się na niezależność, że poległ nawet na próbie zablokowania Jacka Kurskiego w telewizji. Prezesowi z rezygnacją nie jest do twarzy Jednak bez względu na to, kto ostatecznie przejmie PiS, ma być w wizji Kaczyńskiego całkowicie od niego uzależniony, podczas gdy prezes wymyśli dla siebie jakieś wygodne miejsce - formalne lub nie - na zapleczu i będzie tam trwał, dopóki starczy zdrowia i sił. Oczywiście życie uczy, że przyszłość zawsze wygląda inaczej, ale polityka rządzi się swoimi prawami, swoim cynizmem i szczególnym rodzajem namiętności. Kaczyński to ktoś, kto właśnie stracił władzę, lada dzień może stracić partię, potem rząd dusz na prawicy, a na końcu status zbawcy narodu, który dawno temu wymyślił sobie w rozmowie z Torańską. I choć nigdy nie był wybitnym strategiem, bo niosły go głównie błędy lub słabości innych, a także przypadek, jakby wycięty ze sławnego filmu Kieślowskiego - z pewnością z rezygnacją nie jest mu do twarzy. Chyba że znajdzie się śmiałek, który naprawdę rzuci mu rękawicę i wygra. Ale chwilowo kandydatów brak. Przemysław Szubartowicz *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!