Polska maszyna została zatrzymana w trakcie kołowania. O sprawie poinformował sam Piwowarow. "Właśnie ściągnęli mnie z samolotu w Pułkowie. Leciałem na urlop. Gdy przechodziłem kontrolę celną, nie było żadnych pytań. Samolot rozpoczął już kołowanie, gdy nagle 'stop'. Podjechali gliniarze i mnie zabrali z samolotu. Teraz jestem w oddziale FSB na lotnisku Pułkowo" - zdążył napisać na Twitterze. To już drugi taki incydent w ostatnim czasie. Jeszcze w ubiegłym tygodniu doszło do podobnej sytuacji w Mińsku. Władze Białorusi wymusiły wówczas lądowanie samolotu linii Ryanair, który leciał z Aten do Wilna. Na pokładzie był Roman Protasiewicz, jeden z autorów opozycyjnego wobec Aleksandra Łukaszenki kanału Nexta. Według Białorusinów w samolocie rzekomo miała być bomba. Szybko okazało się, że doszło do prowokacji służb specjalnych Łukaszenki. Co więcej, maszyna należała do spółki Ryanair Sun, która jest zarejestrowana w Polsce. - To bezprecedensowy akt państwowego terroryzmu, który nie może pozostać bezkarny - mówił wówczas premier Mateusz Morawiecki. Tym razem polski rząd musi się zmierzyć z działaniami Rosjan. Schetyna: Polska suwerenność zagrożona Zdaniem byłego szefa Platformy Obywatelskiej, a także byłego ministra spraw zagranicznych, jeśli chodzi o zatrzymanie samolotu LOT w Petersburgu, nie można mówić nawet o odrobinie przypadku. - Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Najpierw mieliśmy zatrzymanie polskiego samolotu w Mińsku i aresztowanie Romana Protasiewicza oraz jego dziewczyny. To wszystko zostało bez konsekwencji i stało się symbolem: Białoruś wsparta przez Rosjan może wiele - uważa polityk. Jak powiedział Interii Schetyna, zatrzymanie Piwowarowa to "kolejna prowokacja". - Pokazuje, że można bezkarnie unieruchomić polski samolot. Przecież rosyjskiego opozycjonistę można było zatrzymać jeszcze na lotnisku w Petersburgu. Podczas kontroli celnej czy kontroli dokumentów - usłyszeliśmy. - Nikt tego nie zrobił. Wyciągnięto go z samolotu, żeby podkreślić bezradność polskich służb, naszej dyplomacji - dodał były szef PO. Według rozmówcy Interii to już drugi przykład, który powoduje, że "polska suwerenność jest zagrożona". - Przecież samolot LOT to własność Rzeczpospolitej. Zatrzymanie maszyny to przejaw słabości polskiej dyplomacji. Nie słychać polskiego głosu w żadnej ważnej, europejskiej sprawie. Dlatego Putin nas upokarza, chce zdyscyplinować. Nie wystarczą tu noty polskiego MSZ, potrzebna jest reakcja KE i Rady Europejskiej - mówi nam były minister spraw zagranicznych. Mularczyk: Rosjanie testują odporność Polski i UE O komentarz poprosiliśmy również Arkadiusza Mularczyka, wiceprzewodniczącego sejmowej komisji spraw zagranicznych. - Rosjanie eskalują konflikt. Testują system odporności nie tylko Polski, ale Unii Europejskiej w ogóle. Próbują łamać kolejne bariery ładu międzynarodowego. Władimir Putin obserwuje, jakie będą reakcje Zachodu - uważa polityk PiS. Zdaniem Mularczyka nie ma najmniejszego przypadku w zatrzymaniu polskiej maszyny na lotnisku w Petersburgu. - Rosja jest krajem, który prowadzi swoją politykę w sposób przemyślany. Po Gruzji, Ukrainie, ekscesach na Zachodzie, przyszedł czas na Polskę. To jest coś (incydent w Petersburgu - red.), czego należało się spodziewać - przekazał poseł PiS. Jak mówi Interii wiceszef sejmowej komisji spraw zagranicznych, jedyną odpowiedzią dla Rosjan powinno być odpowiednie przygotowanie Polski pod względem militarnym. - Powinniśmy odpowiednio reagować, Polska musi się zbroić. To podstawowa sprawa. Mówię o wojsku, rozbudowie armii. Bo tylko taki język naprawdę rozumieją Rosjanie. Na ile się da, powinniśmy też kooperować z Unią Europejską oraz NATO - uważa Mularczyk. Zdaniem polityka Zjednoczonej Prawicy nie możemy jednak do końca liczyć na naszych zachodnich sojuszników. - Jeżeli będziemy się oglądać na Brukselę, nic innego nam nie zostanie. Z kolei Niemcy uprawiają dwuznaczną politykę: z jednej strony budują z Rosjanami Nord Stream, z drugiej mają nakładać sankcję - powiedział Interii Arkadiusz Mularczyk. MSZ bada sprawę W sprawie incydentu w Petersburgu wypowiedział się także wiceszef MSZ, Marcin Przydacz: - Jesteśmy na etapie analizowania szczegółowych informacji, z PLL LOT, a także z Urzędu Lotnictwa Cywilnego, który otrzymuje zawsze raport po wykonaniu takiej operacji lotniczej - ujawnił na antenie TVP Info. Jak mówił Przydacz, jeśli doszło do naruszenia przepisów czy obyczajów panujących w lotnictwie, MSZ ma reagować kanałami dyplomatycznymi, oczekując wyjaśnień. Jakub Szczepański