Przyjazd prezydenta Ukrainy do Waszyngtonu niektórzy amerykańscy komentatorzy nazwali wizytą ostatniej szansy, desperacką próbą ze strony ukraińskiego lidera, by przekonać republikanów do jak najszybszego zatwierdzenia kolejnej transzy pomocy dla Ukrainy - tym razem chodzi o ponad 60 miliardów dolarów. - Zełenski potrzebuje jakiegoś, przynajmniej niewielkiego sukcesu. Najgorszy dla niego będzie powrót do domu z pustymi rękami - słyszę od jednego z ukraińskich dziennikarzy, gdy pytam o nastroje w wśród członków ukraińskiej delegacji. Wołodymyr Zełenski dostał w Waszyngtonie kolejny pakiet pomocy militarnej. Ogłosił go prezydent Biden. Pakiet wart jest 200 milionów dolarów. Jednak nie po miliony, a po miliardy przyleciał Zełenski do Ameryki. Nieugięci republikanie Nie spotkanie z prezydentem Bidenem, ale rozmowy na Kapitolu były najistotniejszą częścią krótkiej wizyty Zełenskiego. Przedstawiając sytuację w Ukrainie, zapewniał, że jest ona w stanie wygrać, gdy pomoc dla niej będzie kontynuowana. Powtarzał, że zwycięstwo Władimira Putina jest zagrożeniem dla całego świata. Przywódca Ukrainy miał nadzieję zmienić decyzję polityków Partii Republikańskiej w sprawie dodatkowego pakietu pomocy. Nadzieje okazały się płonne. Republikanie w Senacie i w Izbie Reprezentantów nie chcą pochylić się nad sprawą Ukrainy - jest ona częścią pakietu wartego ponad 100 miliardów dolarów, o którego przyjęcie prezydent Biden prosi od października. W pakiecie są także pieniądze na wsparcie Izraela i Tajwanu. Demokraci nie zgadzają się jednak na reformę systemy imigracyjnego, co jest warunkiem republikanów. W tej sprawie jest pat. - Osiągniecie porozumienia odnośnie do imigracji przed świętami jest właściwie niemożliwe - ocenił Mitch McConnell, lider republikanów w Senacie. A inny wpływowy senator Partii Republikańskiej Lindsey Graham stwierdził wprost, że Zełenski nie może nic w tej sprawie zrobić, bo nic od niego nie zależy. Zdaniem Grahama tu chodzi o demokratów, którzy są zwolennikami otwartych granic i nie chcą zająć się kryzysem na granicy z Meksykiem. Trzeba jednak zauważyć, że do pakietu, w którym są pieniądze dla Ukrainy Biały Dom wpisał także środki na wzmocnienie służb granicznych np. dodatkowe fundusze dla patroli, czy dodatkowy sprzęt dla funkcjonariuszy służb imigracyjnych. Republikanie obwiniają demokratów o brak postępu w negocjacjach, a demokraci zrzucają winę na republikanów, którzy według administracji Bidena nie negocjują a żądają zaakceptowania ich radyklanych antyimigracyjnych postulatów. Z każdym dniem trwania tej przepychanki oddala się moment, gdy wsparcie dla Ukrainy mogłoby być przegłosowane. Jest jeszcze jeden problem. Nawet gdy Senat tę pomoc zaaprobuje, to musi ją zaakceptować także Izba Reprezentantów, w której polityczne napięcia są jeszcze większe, a radyklani konserwatywni kongresmeni niechętni Ukrainie mają dużą moc sprawczą ze względu na minimalną przewagę republikanów w Izbie, która wynosi teraz zaledwie trzy głosy. Zełenski przez pół godziny za zamkniętymi drzwiami rozmawiał ze spikerem Izby Reprezentantów Mikiem Johnsonem, który, gdy jeszcze był szeregowym kongresmenem, głosował przeciwko pomocy dla Kijowa. Teraz spiker Johnson twierdzi, że Ukrainy nie chce pozostawić samej sobie, ale szybkiego uchwalenia pomocy nie obiecał. Wymowne jest także i to, że gdy najważniejszy senator republikanów - Mitch McConnell - przemaszerował przed kamerami senackimi korytarzami z Zełenskim, to Johnson chciał, by wszystko zostało za zamkniętymi drzwiami. Najwidoczniej nie życzył sobie zdjęcia obok ukraińskiego prezydenta, żeby nie narazić się tej części partyjnych kolegów i wyborców, którzy uważają, że pomaganie Ukrainie należy zakończyć. Sceptycyzm i niechęć To, że nastawienie się zmienia, widać było także w tym, jak Zełenski był przyjmowany w Waszyngtonie teraz, a jak niemal dokładnie rok temu. W grudniu 2022 witany był jak bohater, długo oklaskiwany przez demokratów i republikanów po wystąpieniu przed połączonymi izbami Kongresu. Wtedy nikt nie miał wątpliwości, że Kijów ma pełne wsparcie Waszyngtonu. Zełenski z USA wyjeżdżał z zapowiedzią gigantycznej pomocy. Teraz nie było już tak ciepłego powitania na Kapitolu, tak wylewnych gestów. Republikanie uprzejmie Zełenskiego wysłuchali, ale zanim się z nim spotkali, to już część z nich zapowiedziała, że niczego jego przyjazd nie zmieni, bo oni musza najpierw zadbać o granice własnego kraju, a potem mogą zająć się ewentualnie niesieniem pomocy innym. Takie stawianie sprawy przekonuje coraz więcej wyborców Partii Republikańskiej. Jak pokazuje badanie przeprowadzone na przełomie listopada i grudnia przez Pew Research Center, to właśnie wyborcy tej partii są grupą, w której systematycznie przybywa osób uważających, że Waszyngton dla Kijowa zrobił już ZA DUŻO. Takiego zdania jest niemal połowa (48 procent) zwolenników Partii Republikańskiej. Dla porównania wśród wyborców Partii Demokratycznej ta grupa stanowi zaledwie 16 procent. Zmniejsza się także liczba Amerykanów uważających napaść Rosji na Ukrainę za zagrożenie również dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Rok temu takiego zdania była połowa badanych, teraz 33 procent (dane za Pew Research Center). Ostatnie zaskórniaki Prezydent Biden, informując o nowym pakiecie pomocy dla Ukrainy, nie ukrywał, że może to być jeden z ostatnich takich pakietów. - Bez dodatkowych funduszy szybko zbliżamy się do końca naszych możliwości pomocy Ukrainie w jej pilnych potrzebach operacyjnych. Putin liczy na to, że Stany Zjednoczone przestaną wspierać Ukrainę. Musimy, musimy mu pokazać, że się myli - apelował Joe Biden na konferencji prasowej. A prezydent Zełenski dodał, że Ukraina może uporać się z rosyjską dyktaturą i wtedy inne narody nie będą musiały przelewać krwi w obronie przed rosyjską agresją. To przekazanie nie wprost państwom NATO, że rękami ukraińskich żołnierzy mogą zatrzymać Rosję. Bo jeśli nie zostanie pokonana, stanie się dla nich bezpośrednim zagrożeniem i wtedy to ich obywatele będą ginąć na polu walki. Tylko że w Waszyngtonie pojawiają się już głosy, że nie o dalszej walce Kijów powinien myśleć, a o jej zakończeniu. Tak uważa jeden z zagorzałych zwolenników byłego prezydenta Donalda Trumpa - senator J.D Vance z Partii Republikańskiej, który stwierdził, że Ukraina, by zakończyć wojnę, powinna być gotowa oddać Rosji część terytorium. - Takie stawianie sprawy to czyste szaleństwo - mówił na konferencji prasowej Wołodymyr Zełenski. I podkreślał: - Tam są ludzie, nasze rodziny, dzieci, część ukraińskiego społeczeństwa. Są torturowani, gwałceni i mordowani. Głosy wzywające nas do oddania naszego terytorium wzywają nas tym samym do oddania naszych rodaków. Nie wiem dokładnie, kto ma takie pomysły, ale mam do tych osób pytanie - czy bylibyście gotowi oddać swoje dzieci terrorystom? Senator J.D Vance na razie nie odpowiedział na to pytanie. Z Waszyngtonu dla Interii Magda Sakowska, Polsat News