Ameryka stawia Ukrainę pod ścianą. Trump wysłał do podpisu "karną" umowę

Marcin Jan Orłowski

Marcin Jan Orłowski

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
2,3 tys.
Udostępnij

Donald Trump kolejny raz stara się postawić Ukraińców pod ścianą i zmusić do podpisania niekorzystnej umowy dotyczącej wykorzystania złóż naturalnych. Pomimo wielu tygodni negocjacji, okazuje się, że Biały Dom przesłał do Kijowa stary projekt dokumentu, w którym nie ma mowy o żadnym kompromisie.

Ujawniono szczegóły projektu umowy o wykorzystywaniu ukraińskich złóż
Ujawniono szczegóły projektu umowy o wykorzystywaniu ukraińskich złóżMANDEL NGANAFP

W czwartek kilkanaście minut po godzinie 10 ukraińscy posłowie Rady Najwyższej udostępnili w mediach społecznościowych informacje o przerwaniu obrad parlamentu. Jak wyjaśniono, na miejscu nie pojawił się minister obrony Rustem Umerow, ani inni przedstawiciele rządu, których zadaniem było przedstawienie szczegółów negocjacji pomiędzy USA i Ukrainą.

Jednym z najważniejszych elementów spotkań dyplomatów była kwestia umowy, która określała warunki, na jakich Amerykanie mogliby wydobywać w Ukrainie m.in. metale ziem rzadkich, z których zyski byłoby dzielone przez Waszyngton i Kijów.

Jak relacjonował poseł partii Głos Jarosław Żelezniak, kilkanaście godzin przed rozpoczęciem posiedzenia Rady Najwyższej posłowie otrzymali projekt umowy. 58-stronnicowy dokument zawierał jednak szereg przepisów, o których wcześniej politycy nie słyszeli, a zobowiązywały Ukrainę do skrajnych ustępstw w stosunku do Stanów Zjednoczonych.

Przykładem było chociażby rozszerzenie zakresu działania o ewentualne wydobycie gazu i ropy naftowej. Żelezniak ocenił, że dokument jest absolutnie nie do przyjęcia.

Wojna w Ukrainie. Donald Trump wraca do "starej wersji" umowy

Po analizie dokumentu okazało się, że do ukraińskiego parlamentu trafił tekst przygotowany przez stronę amerykańską jeszcze przed konsultacjami z Ukrainą. O sprawie szczegółowo pisze "Ukrainska Prawda".

Chodzi o wyjściowy projekt, który został przedstawiony przez współpracowników Donalda Trumpa kilka tygodni temu. Od tego czasu dyplomaci z Waszyngtonu i Kijowa negocjowali poszczególne zapisy, by wypracować kompromis.

Ten udało się osiągnąć w okolicach 28 lutego. Wówczas dokument był już gotowy do podpisania i miało to nastąpić w Waszyngtonie, w trakcie spotkania Wołodymyra Zełenskiego i Donalda Trumpa. Po kłótni w USA Zełenski wyjechał bez podpisania dokumentu, co spowodowało, że Trump "karnie" cofnął się do punktu wyjściowego umowy.

Amerykanie wycofali się ze wszystkich wypracowanych, kompromisowych rozwiązań i przesłali do Kijowa nową, choć w zasadzie starą, wersję umowy.

Umowa USA - Ukraina. Pełna kontrola Amerykanów

W przedstawionym ostatecznie Ukrainie projekcie umowy opisana została struktura prawna, która powstanie na mocy wejścia w życie dokumentu. Mowa o "Amerykańsko-Ukraińskim Funduszu Inwestycyjnym na rzecz Odbudowy i Rozwoju" (w dalszej części zwany "Funduszem" - red.). Strukturą zarządzać będzie łącznie pięć osób, z czego trzy pochodzić będą ze Stanów Zjednoczonych.

Będą to przedstawiciele Międzynarodowej Korporacji Finansowania Rozwoju (DFC). Co najważniejsze, każda z tych osób będzie miała prawo weta we wszystkich decyzjach podejmowanych przez Fundusz.

Eksperci zwracają również uwagę na formułę, w jakiej Amerykanie chcieli wprowadzić dokument w życie. W projekcie całkowicie pominięto konieczność ratyfikacji umowy przez ukraińską Radę Najwyższą. Jest to wymóg konstytucyjny, którego autorzy nie wzięli pod uwagę. Brak zgody ze strony parlamentu spowoduje, że nie będzie ona miała mocy prawnej.

Polityka Białego Domu wobec Kijowa. Setki miliardów długu - "rekompensaty"

Jedną z najważniejszych kwestii podjętych w umowie jest forma finansowego rozliczenia działania Funduszu. Administracja Donalda Trumpa chce, aby Ukraina przyznała, że dotychczasowa pomoc udzielona przez Waszyngton to "pożyczka", którą teraz należy zrekompensować. W dokumencie zaznaczono, że koszt wszystkich pakietów wysłanych do Kijowa, a mowa o pomocy wojskowej, finansowej i humanitarnej, zostanie obliczony na dzień podpisania umowy.

Według wyliczeń niezależnego Instytutu Kilońskiego, który monitoruje pomoc dla Ukrainy udzieloną przez zagranicznych partnerów, Stany Zjednoczone przekazały do Kijowa pakiety o łącznej wartości 123 miliardów dolarów. Można się zatem spodziewać, że podobna kwota zostałaby określona w umowie.

Warunek stawiany przez Amerykanów wydaje się nieakceptowalny dla ukraińskich władz ze względu na międzynarodowe konsekwencje. Nie trudno sobie wyobrazić, że otworzyłoby to puszkę Pandory i zachęciło polityków w europejskich krajach do stawiania podobnych żądań. Do "pomocowego długu" mogłyby trafić miliardy wyliczone np. przez Słowację czy Węgry, które od dawna prezentują antyukraiński trend polityczny.

Nie jest to jednak koniec niekorzystnych zapisów z zakresu finansowania. Autorzy dokumentu zawarli w nim obowiązek Ukrainy do przewalutowania całości dochodów Funduszu na dolary i przekazywania ich na zagraniczne rachunki, bez żadnych prowizji. Fundusz będzie z tych środków rozliczał obsługę "długu - rekompensaty", a także koszty swojej działalności.

Część pozostałych na koncie środków, w przyszłości, będzie mogła być reinwestowana m.in. w projekty infrastrukturalne w Ukrainie, z jednoczesnym zobowiązaniem, że 50 procent przyszłych zysków ze wspomnianej infrastruktury będzie przekazywane do Funduszu.

Umowa ws. zasobów naturalnych. Blokada europejskich ambicji Ukrainy

Projekt umowy przedstawiony przez Amerykanów zawierał także szereg zapisów, które miałyby poważne konsekwencje dla polityki międzynarodowej Ukrainy. Według dokumentu Stany Zjednoczone miałyby pierwszeństwo w uzyskiwaniu nowych licencji przemysłowych. Jeśli żaden amerykański inwestor nie byłby zainteresowany, wówczas Kijów mógłby przedstawić ofertę europejskim przedsiębiorcom.

Ukraińskie władze w trakcie negocjacji musiałyby jednak informować o wszystkich szczegółach umowy, również tajnych zapisach. Nie mogłyby także zgadzać się na warunki korzystniejsze, niż te, które pierwotnie zaproponowano Amerykanom.

Przedstawiciele DFC mieliby także prawo do zablokowania podpisania umowy dotyczącej np. sprzedaży "krytycznych minerałów", jeśli firmy w to zaangażowane pochodziłyby z krajów, które uznawane są za "strategicznego konkurenta Stanów Zjednoczonych".

Jest niemal pewne, że przy obecnej polityce Donalda Trumpa, który stara się rozpocząć wojnę handlową ze Starym Kontynentem, większość inwestycji byłaby blokowana przez przedstawicieli USA zasiadających w Funduszu.

Wejście w życie umowy, w takiej formie, zablokowałoby także Ukrainie możliwość integracji z Unią Europejską. Jej zapisy już teraz byłyby sprzeczne z obowiązującymi umowami pomiędzy Ukrainą i Brukselą, a także zasadami konkurencji, które obowiązują na rynku unijnym.

-----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Zalewski w "Graffiti" o presji na granicy: W ten sposób Rosja chce wpłynąć na wybory
      Zalewski w "Graffiti" o presji na granicy: W ten sposób Rosja chce wpłynąć na wyboryPolsat NewsPolsat News
      Przejdź na