Słowa Vance'a odbiły się echem. "Europejczycy powinni zaakceptować prawdę"

Oprac.: Joanna Mazur
Przemówienie J.D. Vance'a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa jest szeroko komentowane przez niemieckie media. Oceniają one, że wystąpienie wiceprezydenta USA było "zimnym prysznicem dla Europy", którą polityk pokazał jako "fikcyjny kontynent" niemający nic wspólnego z rzeczywistością. Mimo wszystko Europa powinna skończyć użalać się nad sobą.

Amerykański wiceprezydent J.D. Vance swoje piątkowe wystąpienie na forum Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w całości poświęcił ostrej krytyce europejskiej demokracji, oskarżając Europę o odejście od własnych wartości, stosowanie cenzury, ignorowanie wyborców i prześladowanie chrześcijan. Uznał to za największe zagrożenie dla Starego Kontynentu.
Na wystąpienie Vance'a zwróciły największe niemieckie media.
Monachium. Niemieckie media ostro o przemówieniu Vance'a
"Die Zeit" ocenia, że przemówienie JD Vance’a to dla Europy uderzenie obuchem. "To epokowy zwrot - fundamentem transatlantyckich relacji przestały być wspólne wartości" - pisze Anna Sauerbrey na łamach liberalno-lewicowego tygodnika.
Zdaniem autorki Vance "w karykaturalny sposób" przedstawił europejskie demokracje i wolności słowa w Europie. Vance pokazał "fikcyjny kontynent", który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. "Zarzuty, dotyczące rzekomej instrumentalizacji wymiaru sprawiedliwości są absurdalne wobec tego, co dzieje się w Ameryce - ludzie Trumpa zwalniają prokuratorów, ignorują wyroki sądów i starają się dyktować sądom, co mają robić. Dlaczego Vence to robi?" - zastanawia się komentatorka i wskazuje na dwa możliwe motywy.
"Amerykanie przyjechali do Brukseli i Monachium, aby pokazać Europejczykom, że Europa nie będzie traktowana jak partner, lecz jak nieistotny dodatek. Drugim powodem była chęć pokazania nowego sojuszu ruchu MAGA i populistów w Europie. Vance wystąpił nie tylko jako przedstawiciel państwa USA, lecz także jako ambasador globalnego ruchu populistów. Ich celem jest osłabienie partii konserwatywnych Europie" - czytamy. Zdaniem Sauerbey wystąpienie Vance’a było "instrumentem nowej ciemnej amerykańskiej soft power", która od Waszyngtonu sięga aż do Europy.
"Istnieją dwie transatlantyckie relacje - pierwsza dawna gospodarcza i polityczna, która na razie nie zostanie wypowiedziana, i druga o populistyczny sojusz, który walczy o dominację" - podsumowuje komentatorka.
Przemówienie J.D. Vance'a w Monachium. "To zimny prysznic dla Europy"
Z kolei "Der Spiegel" wskazuje, że "Europejczycy pozostali sami". "Czołowi politycy europejscy nadal liczą na to, że Stany Zjednoczone zmuszą Putina do sprawiedliwego pokoju w Ukrainie. Trump i Vance uzmysłowili im teraz, że uważają ich za zbędnych" - pisze Markus Becker.
Jego zdaniem wiceprezydent USA dostrzega w europejskich rządach większe zagrożenie niż we Władimirze Putinie, który napadł zbrojnie sąsiedni kraj. Nie widzi też podstawy do wspólnej obrony. "Bez przesady można powiedzieć, że było to historyczne przemówienie" - kontynuuje autor.
"Reakcje w Europie sprawiają wrażenie bezradnych i rozpaczliwych" - ocenił komentator. Jak dodaje, Trump "obdarował" Putina, dowartościowując go rozmową telefoniczną, zrezygnował z roszczeń do utraconych obszarów, a także zdjął ze stołu członkostwo w NATO.
"Europejczycy powinni wreszcie zaakceptować prawdę, która zaznaczała się od lat, a teraz uderzyła w nich z pełną siłą - Stany Zjednoczone przestały czuć się odpowiedzialne za bezpieczeństwo Europy. Najwyższy czas, aby sami się o to zatroszczyli, nawet jeśli będzie to kosztowało" - podsumowuje komentator "Spiegla".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" wskazuje wprost, że to "zimny prysznic dla Europy". "Czy warto jeszcze bronić Europy? Wiceprezydent Vance zgłasza wątpliwości. To nowe paliwo w kampanii wyborczej w Niemczech" - pisze Nikolas Busse.
W ocenie komentatora w wystąpieniu na forum Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, zamiast mówić o polityce obronnej, poinformował uczestników, że to nie Rosja czy Chiny są zagrożeniem, lecz to, co nazwał "odejściem Europy od jej wartości".
"Vance połączył wojnę kulturową amerykańskiej prawicy z pomocą dla sojuszników" - pisze autor. I dodaje: "Wiceprezydent USA zwrócił uwagę, że Ameryka broni europejskich krajów, które "nie słuchają swoich narodów. Wystąpienie Vance’a jest paliwem" dla niemieckich polityków biorących udział w przedwyborczej kampanii"- uważa komentator.
JD Vance w Monachium. "Europa nie musi być bezwolnym dodatkiem"
W "Sueddeutsche Zeitung" można przeczytać natomiast, że Europa musi skończyć z użalaniem się nad sobą. "Donald Trump jest pod względem polityki bezpieczeństwa katastrofą" - pisze Hubert Wetzel dodając, że pogląd, iż bogaty kontynent jakim jest Europa nie jest w stanie uzbroić się przeciwko państwu średniej wielkości, jakim jest Rosja, jest absurdem.
"W niespełna miesiąc Donald Trump ciężko zaszkodził Sojuszowi budowanemu przez 80 lat. Nikt nie wie, jaką wartość ma jeszcze NATO. Można oczywiście rwać sobie włosy z głowy, żalić się, ryczeć i zgrzytać zębami, ale to nie zmieni sytuacji. Alternatywnym rozwiązaniem byłaby mobilizacja i próba zmiany sytuacji własnymi siłami. Europa nie musi być bezwolnym dodatkiem do USA" - podkreślił komentator.
"Obecnie Europa jest w szoku, wywołanym zdradą i upokorzeniem przez Trumpa. To zrozumiałe. Szok, wściekłość i strach nie mogą jednak decydować o przyszłości. W Białym Domu rezyduje teraz nowy pan. Europejczycy nie są jego wyrobnikami. A Trump nie może ich wyrzucić z Europy" - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".
Wetzel pisze w podsumowaniu, że Niemcy będą musiały w razie konieczności sfinansować europejską obronę za pomocą wspólnych długów, a nowy niemiecki kanclerz będzie musiał rzeczywiście przejąć kierownictwo w Europie.
Były ambasador USA w Polsce: Przemówienie Vance'a było głupie
"Bild" natomiast ocenia, że to "nie czas na dąsanie się na Amerykę". Komisja Europejska miałaby być groźniejsza od Chin i Rosji? Poważnie? - pyta Jan Schaefer. Komentator zastrzega, że chociaż zarzuty są absurdalne, to nie czas na odwet wobec Ameryki.
"Stany Zjednoczone są nadal naszym najbliższym i najważniejszym sojusznikiem" - podkreślił dziennikarz. Nasza wolność i nasz dobrobyt nadal zależą od Ameryki. Konieczne jest dozbrojenie Europy, a będzie ono możliwe tylko wtedy, gdy gospodarka znów stanie na nogi.
Z kolei zdaniem Daniela Frieda, byłego ambasador USA w Polsce, "przemówienie J.D. Vance'a w Monachium było głupie". - Mówiąc jako Amerykanin: jeśli próbujemy zmusić Europejczyków, do zrobienia czegoś, co jest naprawdę trudne - zwiększenia wydatków obronnych - po co na nich wylewać pomyje bez powodu? Zwłaszcza gdy wygrywasz ten spór? - pyta retorycznie.
Zdaniem byłego ambasadora w Polsce znacznie lepsze były natomiast słowa Vance'a po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim o tym, że USA chcą trwałego pokoju, który nie będzie oznaczać ponownej wojny za kilka lat.
Zobacz również:
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!