Trwająca od niemal 16 miesięcy wojna w Ukrainie uruchomiła geopolityczny efekt domina. Plany, doktryny i strategie sprzed 24 lutego 2022 roku w dużej mierze straciły rację bytu. Świat musiał przestawić się - wciąż jest w trakcie tego procesu - na nowe realia. A w nich Rosja stała się agresywnym, rewizjonistycznym i niebezpiecznym dla innych postmocarstwem. Chiny wykorzystują okazję do zmiany struktury światowego przywództwa na swoją korzyść. Natomiast Stany Zjednoczone powróciły do, porzuconej za prezydentury Donalda Trumpa, roli globalnego szeryfa, jednocześnie szykując się do możliwej konfrontacji z Chinami z powodu Tajwanu. Zmiany na globalnej szachownicy nie ominęły też Europy, ze szczególnym naciskiem na Unię Europejską, która na rosyjską inwazję zareagowała szybciej, sprawniej i ostrzej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Konieczne są jednak kolejne działania i klarowny plan zarówno na to, co po wojnie, jak i na to, gdzie UE widzi siebie w starciu globalnych mocarstw. Decyzje w tej kwestii nie będą możliwe do podjęcia bez szerokiego społecznego poparcia. A co Europejczycy sądzą o Chinach, Rosji i Stanach Zjednoczonych? To w swoim najnowszym badaniu, przeprowadzonym w 11 krajach Starego Kontynentu, sprawdził think tank European Council on Foreign Relations (ECFR). Rosja - wróg, ale nie parias Co do Rosji, można powiedzieć, że w Europie mamy w tej kwestii jasność. Niemal dwie trzecie badanych uznaje Rosję albo za "wroga, z którym pozostajemy w konflikcie" (55 proc.), albo za "rywala, z którym musimy konkurować" (9). Tylko 4 proc. Europejczyków postrzega Rosję jako "sojusznika, który podziela nasze interesy i wartości". Kolejne 19 proc. - jako "niezbędnego partnera, z którym musimy współpracować". Co siódmy badany (13 proc.) nie ma jeszcze w tej kwestii zdania. Same dane wyraźnie pokazują rozkład sympatii i antypatii, ale sytuację jeszcze lepiej obrazuje zestawienie wyników z najnowszego badania i badania z 2021 roku. Dwa lata temu jako wroga albo rywala Rosję postrzegała nieco ponad jedna trzecia (36 proc.) Europejczyków. Obecnie są to niemal dwie trzecie. Wyraźną korektę kursu widzimy też w społeczeństwach, które dotąd często miały łatkę rusofilskich - Włochy (skok z 22 do 56 proc.), Francja (z 33 do 64), Niemcy (z 41 do 70). Mniej niż połowa badanych uważa obecnie Rosją za wroga lub rywala tylko w jednym z 11 badanych krajów - Bułgarii (20 proc.). O ile aktualny stosunek do Rosji nie jest przedmiotem sporu w Europie, o tyle może nim zostać to, jakie relacje z Kremlem zbudować, gdy już uda się wynegocjować pokój i zakończyć wojnę. Niemal połowa (48 proc.) Europejczyków życzy sobie, żeby ich kraj utrzymywał ograniczone stosunki z Rosją. Mamy też jednak odpowiedzi skrajne - 18 proc. ankietowanych chce zerwania wszelkich relacji z Moskwą, a 21 normalnej, pełnej współpracy. Z polskiej perspektywy niepokoić mogą zwłaszcza wyniki w krajach Europy Środkowej. 26 proc. Niemców chciałoby, żeby ich kraj wrócił po wojnie do pełnej współpracy z Rosją. Chce tego również 32 proc. Węgrów i 36 proc. Austriaków. Jednak to i tak nic przy wyniku, który ECFR uzyskało w Bułgarii. Tam całkowitego resetu relacji z Rosją życzy sobie aż 51 proc. społeczeństwa. W żadnym innym spośród 11 przebadanych krajów odsetek ten nie przekroczył poziomu 50 proc. Dla porównania, największy kremlosceptycyzm wykazują obywatele Polski, Danii, Szwecji i Hiszpanii. Zerwania wszelkich relacji z Rosją po wojnie oczekuje tam odpowiednio 39, 26, 26 i 23 proc. społeczeństwa. Warto też jednak odnotować, że poza Bułgarią zdecydowanie najwięcej wskazań we wszystkich pozostałych krajach zyskała opcja ograniczonych relacji z Moskwą. Trudno więc oczekiwać, że za wywołanie w wojny w Ukrainie Rosja długofalowo zapłaci na Zachodzie statusem pariasa. Chiny, czyli zagrożenie gospodarcze Dużo bardziej skomplikowana niż w przypadku Rosji jest sytuacja z Chinami. Europejczycy przeważnie postrzegają Państwo Środka jako partnera, z którym strategiczna współpraca jest konieczna. Takiego zdania jest 43 proc. badanych. Za wroga Chiny uważa 11 proc. Europejczyków, za rywala - 24, a za sojusznika - 3. Niemal jedna piąta (18 proc.) europejskich społeczeństw wciąż nie ma wyrobionego zdania na temat Chin. Europejczycy są świadomi coraz bliższych relacji Chin z Rosją, ale już układ sił w tym tandemie nie jest dla nich do końca przejrzysty. 31 proc. badanych uważa, że to Kreml jest w tym układzie słabszym partnerem, 26 proc. ocenia układ sił na mniej więcej równy, natomiast 13 proc. to w Rosji upatruje silniejszej strony tego sojuszu. Co piąty (21 proc.) ankietowany nie ma w tej sprawie zdania, a co dziesiąty (9) w ogóle nie uważa, żeby Chiny i Rosja ze sobą współpracowały. Swego rodzaju czerwoną linią w relacjach Europy z Chinami może być moment, gdy Pekin zacznie dostarczać Moskwie broń, tym samym wchodząc w wojnę w Ukrainie jako poważny gracz. Tu warto wspomnieć, że takie dostawy miały i mają miejsce, ale wciąż jest to wsparcie nieoficjalnie, w małych ilościach i, jak pisaliśmy na łamach Interii, Chinom bardzo zależy, żeby tak pozostało. Gdyby jednak Państwo Środka znudziła gra pozorów i oficjalnie stanęłoby po stronie Rosji przeciwko Ukrainie, zapewniając Władimirowi Putinowi wsparcie wojskowe, 41 proc. Europejczyków chciałoby nałożenia na Chiny sankcji ekonomicznych i to nawet, gdyby te sankcje poważnie uderzyły również w zachodnie gospodarki. 33 proc. respondentów nie życzy sobie ekonomicznej wojny z Chinami, a ponad jedna czwarta (26 proc.) wciąż nie opowiedziała się za żadnym z dwóch powyższych rozwiązań. W przypadku Chin bardzo interesujące jest pewne rozróżnienie. O ile, co do zasady, Europejczycy nie postrzegają tego państwa jako wroga czy nawet rywala, tylko jako koniecznego partnera do strategicznej współpracy, to już zwiększająca się ekspansja gospodarcza Chin w Europie budzi niepokój europejskich społeczeństw. 65 proc. badanych nie życzy sobie, żeby chińskie firmy kontrolowały w Europie kluczową infrastrukturę jak porty czy mosty. 43 proc. nie chce nawet, żeby Chińczycy takie inwestycje na Starym Kontynencie realizowali. 59 proc. respondentów krytycznie ocenia kupno przez chińskie firmy gazet w krajach europejskich. 52 proc. nie chce, żeby podmioty z Chin nabywały europejskie firmy technologiczne. Europejczycy nie chcą nawet sprzedawać Chińczykom swoich klubów piłkarskich - tu mamy 42 proc. takich odpowiedzi. Co ważne, w każdym z powyższych przypadków procent sceptyków zauważalnie przewyższał zwolenników mocniejszego wpuszczenia Chin na europejski rynek. Europa nie będzie umierać za Tajwan Ostatnim elementem tej geopolitycznej układanki są Stany Zjednoczone. Agresja Rosji na Ukrainę w wyraźny sposób podbiła notowania Ameryki w oczach Europejczyków. Niemal jedna trzecia (32 proc.) badanych uważa Stany Zjednoczone za bliskiego sojusznika. Kolejne 43 proc. - za niezbędnego partnera, z którym należy blisko współpracować. Zaledwie 12 proc. Europejczyków widzi w Ameryce rywala (7) albo wroga (5). Stosunku wobec Amerykanów nadal nie wypracowało sobie 14 proc. badanych. Co ciekawe, to nie Polska jest najbardziej proamerykańskim narodem w stawce badanych. Palmę pierwszeństwa, tuż przed nami, dzierżą Duńczycy. 55 proc. ich społeczeństwa postrzega Amerykanów jako sojuszników, a 32 - jako bliskich partnerów. W przypadku Polski te liczby wynoszą odpowiednio 50 i 32 proc. Na przeciwległym biegunie znaleźli się Bułgarzy i Włosi. To tam proamerykańskie nastroje są najsłabsze. Tylko 13 proc. Bułgarów i 17 Włochów widzi w Amerykanach swoich sojuszników. Partnerów - 40 proc. w przypadku Bułgarii i 52 w przypadku Włoch. Ważna zmiana jest jednak zauważalna w kontekście militarnej zależności Europy od Stanów Zjednoczonych. Trzy czwarte (74 proc.) Europejczyków jest przekonanych, że w kwestii obronności i bezpieczeństwa Stary Kontynent nie może polegać wyłącznie na Ameryce. To wzrost o 8 pkt proc. w porównaniu z badaniem z jesieni 2020 roku. Spadła również - z 11 do 8 proc. - liczba odpowiedzi, że Europa nie musi martwić się o swoje bezpieczeństwo, ponieważ zatroszczy się o nie sojusznik za Atlantyku. Sojusznik zza Atlantyku na pewno nie będzie zachwycony tym, czego Europejczycy oczekują od swoich rządów w przypadku otwartego konfliktu amerykańsko-chińskiego o Tajwan. Oczekują bowiem w przeważającej większości pozostania neutralnym. Chce tego niemal dwie trzecie (62 proc.) ankietowanych przez ECFR. Niespełna jedna piąta (23proc.) Europejczyków chciałaby stanąć po stronie Ameryki, a 5 proc. - po stronie Chin. Nawet najbardziej proamerykańskie społeczeństwa nie chcą zaangażowania w konflikt z Chinami o Tajwan. W Szwecji za neutralnością opowiada się 49 proc. badanych (35 poparłoby Amerykanów), w Polsce 51 (31 wsparłoby Waszyngton), a w Holandii aż 62 (tu poparcie dla Amerykanów wynosi 30 proc.). Takie wyniki stawiają europejskich polityków przed nie lada wyzwaniem. Jest bowiem więcej niż pewne, że Waszyngton oczekiwałby od państw Europy wsparcia, skoro oni wsparli Europę w kwestii inwazji Rosji na Ukrainę. ----- Badanie European Council on Foreign Relations (ECFR) zostało przeprowadzone w kwietniu 2023 roku w 11 europejskich krajach - Austrii, Bułgarii, Danii, Francji, Hiszpanii, Holandii, Niemczech, Polsce, Szwecji, Węgrzech i Włoszech - na reprezentatywnej łącznej próbie 16 168 dorosłych osób metodą wywiadów wspomaganych komputerowo. W poszczególnych krajach realizowały je pracownie: Analitiqs, Datapraxis, Szondaphone i YouGov.