- Zawiązała się koalicja Europejskiej Partii Ludowej (EPL) z faszystami i neofaszystami - mówi w rozmowie z Interią Krzysztof Śmiszek, europoseł Nowej Lewicy i członek frakcji Socjalistów i Demokratów (S&D). - Dzisiaj mamy w Parlamencie Europejskim coraz smutniejszy obraz: najpierw znormalizowaliśmy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), którzy byli skrajną prawicą w poprzedniej kadencji, a teraz EPL normalizuje skrajnie faszystowskie ruchy, z którymi głosuje ramię w ramię - zauważa. - To nie pierwsza sytuacja, gdy EPL mizdrzy się do radykałów - irytuje się inna z europosłanek Nowej Lewicy, Joanna Scheuring-Wielgus. I dodaje: - Jestem tutaj w sumie miesiąc i wyraźnie widać, że chadekom bardzo zależy, żeby relacje ze skrajną prawicą były dobre, więc się popierają w różnych sprawach. Wenezuelski problem europarlamentu 19 września cała Polska żyła przetaczającą się przez południowy zachód naszego kraju niszczycielską powodzią. W Strasburgu na pierwszym powakacyjnym posiedzeniu Parlamentu Europejskiego posłowie zajmowali się natomiast m.in. kryzysem politycznym po wyborach prezydenckich w Wenezueli. W tej kwestii europarlament przegłosował specjalną rezolucję, w której uznaje Edmundo Gonzaleza za faktycznego prezydenta Wenezueli. W dokumencie czytamy m.in., że PE "ostro potępia i całkowicie odrzuca wyborcze oszustwo przeprowadzone przez podległą reżimowi Narodową Radę Wyborczą, która odmawia opublikowania oficjalnych wyników wyborów". A także: "Unia Europejska powinna zrobić, co w jej mocy, żeby doprowadzić do tego, że Edmundo Gonzalez, prawowity i demokratycznie wybrany prezydent Wenezueli, będzie mógł objąć urząd od 10 stycznia 2025 roku". Rezolucja potępia również nakaz aresztowania wydany za Gonzalezem przez władze w Caracas. Najciekawsze jest jednak to, w jaki sposób rezolucja została przegłosowana. Poparło ją 309 eurodeputowanych, przeciwko było 201, a 12 wstrzymało się od głosu. Dużo więcej emocji wzbudza jednak polityczna konfiguracja po jednej i po drugiej stronie. Za przyjęciem rezolucji głosowały Europejska Partia Ludowa (EPL), Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR), Patrioci dla Europy (PfE) oraz Europa Suwerennych Narodów (ESN). Do tego garstka posłów niezrzeszonych, kilkoro socjalistów, jeden deputowany z Renew Europe (RE) i jeden niezrzeszony. Przeciwko zagłosowali politycy Socjalistów i Demokratów (S&D), Lewicy, niezrzeszeni (m.in. Grzegorz Braun z Konfederacji), a także czterech członków ESN i jeden członek PfE. "Stop" zamordystycznej dyktaturze Sojusz chadeków z EPL z trzema prawicowymi frakcjami (EKR, PfN i ESN) wywołał wściekłość socjalistów z S&D. - To głęboko niepokojące działanie pokazuje, że konserwatyści nie mają żadnych skrupułów ani oporów w sprzymierzaniu się z siłami sprzecznymi z fundamentalnymi wartościami demokratycznej Europy - ocenił francuski poseł S&D Raphael Glucksmann. Emocje w szeregach socjalistów dodatkowo podbił fakt, że chadecko-nacjonalistyczny blok odrzucił zgłoszone do rezolucji poprawki lewicowych deputowanych. - Jako Nowa Lewica poparliśmy poprawki złożone przez naszą frakcję, które m.in. nawołują do wypuszczenia więźniów politycznych oraz rozważenie nałożenia sankcji na wenezuelskich urzędników wysokiego szczebla. To zostało odrzucone przez prawicę - mówi w rozmowie z Interią europoseł Nowej Lewicy Krzysztof Śmiszek. - Nie uprzedzono nas, że nasze poprawki nie przejdą - dodaje Joanna Scheuring-Wielgus, inna z polskich europosłanek S&D. Podkreśla, że jej ugrupowanie nie mogło poprzez wersji, która ostatecznie została zatwierdzona przez PE. - W dyplomacji i prawie międzynarodowym oświadczenie, że uznajemy daną osobę za prezydenta wiąże się z konsekwencjami. Przy okazji poprzednich sfałszowanych wyborów w Wenezueli UE i Stany Zjednoczone uznały Juana Guaidó za prezydenta, a potem okazało się to pomyłką, z której UE musiała się rakiem wycofywać. EPL zapomniała, że w 2018 roku to był poważny błąd i teraz popełnia go ponownie - dodaje. Zarówno Śmiszek, jak i Scheuring-Wielgus zapewniają jednak, że ich stanowisko wobec sytuacji w Wenezueli jest bardzo jasne - niedawne wybory prezydenckie zostały sfałszowane, prawowitą głową państwa jest Edmundo Gonzalez, a wenezuelska opozycja nie może być prześladowana i zadaniem UE jest dopilnowanie tego. - Sprzeciwiamy się zamordystycznej dyktaturze, ale nie mogliśmy zgodzić się na taki kształt rezolucji - przekonuje nas poseł Śmiszek. I dodaje: - Popieraliśmy i popieramy walkę demokratycznej wenezuelskiej opozycji o normalność. Prawdziwy konflikt dotyczy przyszłości UE O wyraźne spięcie na linii chadecy-socjaliści pytamy też drugą stronę, czyli polityków EPL. - Uznaliśmy politycznie, że ta wersja rezolucji bardziej odpowiada prawdzie, jest odpowiedniejsza. Kwestia spojrzenia na niektóre kwestie, lewicowy charakter niektórych zapisów. Dobrze się stało, że udało się przekonać część europarlamentarzystów do tego, co proponowaliśmy - mówi Interii europoseł Koalicji Obywatelskiej i EPL Borys Budka. Krzysztof Brejza, jego kolega z europarlamentarnych ław, również zapewnia nas, że chadecy opowiadają się jednoznacznie za wenezuelską demokratyczną opozycją. - Jesteśmy przeciwko tyranii, EPL jest ugrupowaniem prodemokratycznym. Tam gdzie prześladowani są obrońcy demokracji, zawsze stajemy za nimi murem - zarzeka się polityk. Tyle, jeśli chodzi o deklaracje i zapewnienia z obu stron. Napięcie i zła krew między dwiema największymi frakcjami w PE ma bowiem zupełnie inne podłoże. Po pierwsze, chodzi o przyszłość nieformalnej koalicji rządzącej europarlamentem. Znajdują się w niej właśnie chadecy z EPL, socjaliści z S&D i liberałowie z RE. To oni obsadzili miażdżącą większość stanowisk kierowniczych w europarlamencie, a także kluczowe funkcje w komisja i podkomisjach PE. - W kuluarach krążą już plotki, że to pielęgnowanie relacji chadeków ze skrajną prawicą może służyć temu, żeby później zerwać koalicję z S&D - zastanawia się Joanna Scheuring-Wielgus z Nowej Lewicy. Tu dochodzimy do drugiego wątku, a więc kordonu sanitarnego wobec skrajnej prawicy, który już od poprzedniej kadencji egzekwują siły politycznego mainstreamu UE. Polega on na tym, żeby trzymać radykałów z daleka od kluczowych funkcji i stanowisk w europarlamencie, a także pozbawić ich wymiernego wpływu na kierunek prac PE. Politycy S&D powątpiewają, czy wobec wspólnych głosowań ze skrajną prawicą, a także odrzucania poprawek socjalistów, kordon sanitarny nadal obowiązuje. - My trzymamy się starej zasady: kordon sanitarny wobec prawicy. Nie głosujemy z nimi, nie normalizujemy ich, nie miziamy się z nimi - zapewnia Interię europoseł Nowej Lewicy Krzysztof Śmiszek. Takie oskarżenia kategorycznie odrzucają politycy EPL. - Kordon sanitarny trwa i będzie trwać, bo tego oczekują od nas wyborcy. Tutaj nie ma żadnego zagrożenia, że zaczniemy układać się ze skrajną prawicą w kwestiach dla Europy najważniejszych - zarzeka się Krzysztof Brejza. Atmosferę stara się uspokoić również Borys Budka: - Skrajna prawica nadal nie ma reprezentantów we władzach PE, nadal nie jest w stanie przeforsować żadnych swoich propozycji. Nic się nie zmieniło. Mówimy tutaj o jednym, pojedynczym głosowaniu, które nie zmienia całej układanki politycznej w PE. Skrajna prawica ogłasza sukces Rzecz w tym, że PfE szybko wykorzystali konflikt chadeków z socjalistami o kształt rezolucji w sprawie Wenezueli i odtrąbili pierwszy polityczny sukces niedawno powołanej formacji. "Pierwszy wielki sukces konserwatystów w Parlamencie Europejskim! Formacje lewicowe są złe, ponieważ prawicowe frakcje w PE wspólnie przyjęły rezolucję, która potępia działania reżimu Maduro w Wenezueli, w tym oszustwo wyborcze, prześladowanie opozycji i morderstwa niewinnych Wenezuelczyków. Ale dla nich (lewicowych formacji w PE - przyp. red.) ważniejsze jest utrzymywanie niedemokratycznego kordonu sanitarnego" - napisała po głosowaniu w PE wiceszefowa Fideszu Kinga Gal i pierwsza wiceprzewodnicząca PfE. Mówi Krzysztof Śmiszek z S&D i Nowej Lewicy: - Frakcja Viktora Orbana już jest z siebie dumna i chwali się publicznie, że zmontowała neofaszystowską koalicję, do której wciągnęła EPL. Wiadomo, że to jest też polityka. Jeśli miał być konsensus i jeden głos Parlamentu Europejskiego, to nie można było posługiwać się głosami neofaszystów, żeby odrzucać poprawki demokratów. Borys Budka, EPL i Koalicja Obywatelska: - Skrajna prawica może sobie gadać, bo wie, że w innych kwestiach nic nie znaczy i nie ma nic do powiedzenia. Tutaj po prostu dołączyli do większości, która już była dogadana. To jest zawsze kwestia spojrzenia na sprawę: skrajna prawica mówi, że ona coś rozegrała i przeforsowała, a my mówimy, że po prostu zagłosowali tak jak my, bo im się to opłacało.