W portugalskim mieście Beja zakończył się szczyt Grupy Przyjaciół Spójności, w skład której - poza Polską - wchodzą: Bułgaria, Rumunia, Węgry, Czechy, Słowacja, Łotwa, Litwa, Estonia, Grecja, Chorwacja, Włochy, Portugalia, Malta, Cypr, Słowenia i Hiszpania. - Trzeba podkreślić, że Polska parę lat temu odrodziła te spotkania grupy przyjaciół spójności. To jest bardzo ważne forum. Jesteśmy w gronie 17 państw na 27 w UE, a więc zdecydowana większość, które podkreślają, jak ważna jest polityka budowy dróg, kolei, mostów, która przecież ma łączyć Europę - dodał. Polityka spójności bez cięć Stanowisko 17 państw pozostaje niezmienne: nie ma zgody na cięcia w polityce spójności i wspólnej polityce rolnej. Premier Morawiecki podkreślił, że wszelkie okoliczności, m.in. takie jak brexit, muszą być brane pod uwagę. Zamiast jednak ze względu na niższe wpływy budżetowe zmniejszać wielkość kluczowych dla UE polityk, można poszukać dodatkowych środków (np. wspólny podatek cyfrowy) lub oszczędności. Nowe programy nie powinny też zastępować obecnych, które leżą u podstaw i założeń Wspólnoty. - Po co wydajemy ogromne i coraz większe środki na administrację? Będziemy na szczycie w Brukseli mocno przeciwstawiać się wzrostowi wydatków na biurokrację. Po drugie, mamy bardzo znaczący wzrost wydatków na politykę obronności. Oczywiście, Polska mocno podkreśla jak obronność jest ważna, ale jednocześnie wskazujemy partnerom z UE, w ogromnej większości członkom NATO, o zobowiązaniu o wydawaniu 2 proc. PKB na politykę obronną w ramach Sojuszu. Polska wypełnia ten cel, państwa unijne nie do końca. Jeżeli ma zabraknąć pieniędzy na politykę spójności, to my się bardzo mocno przeciwstawimy zwiększaniu wydatków na politykę obronną. Uważamy, że polityka spójności to jest ta absolutna podstawa UE - mówił Morawiecki. Poszukiwanie dodatkowych źródeł finansowania jest konieczne, bowiem Wielka Brytania była płatnikiem netto, a po jej wyjściu trzeba będzie tę lukę zasypać. - 60 mld euro w przyszłym budżecie na lata 2021-2027 nie będzie - przypomniał Morawiecki. I tak, jedno z rozwiązań, które może pomóc: wspólny podatek cyfrowy ma być wypracowany przez OECD do końca 2020 r. Po zapoznaniu się z propozycją nowego rozwiązania, zapadnie decyzja czy podatek będzie zasilać w części budżet unijny, czy - jeśli będzie on w identyczny sposób wdrożony we wszystkich krajach członkowskich - wspierać lokalne budżety. Polska nie sprzeciwia się także zwiększeniu składki, którą państwa unijne wpłacają do budżetu. Jedno stanowisko grupy Szef polskiego rządu podkreślił także, że "jeśli chcemy budować kolejne piętra jedności europejskiej, to trzeba mieć mocny fundament". - Uzgodniliśmy w Portugalii, że jest nim budowa dróg, kolei, wspólna polityka rolna, która doprowadzi do tego, że dopłaty w UE do hektara będą na poziomie rolników niemieckich, francuskich. Do tego dążymy - mówił premier Morawiecki, który jednocześnie zwrócił uwagę, że realizacja polityki spójności to również droga do sprawiedliwości w Europie. - Nie może być tak, że państwa europejskiej, które zainwestowały w latach naszej słabości, zresztą bardzo tanio, dzisiaj mają ogromne dywidendy. Rozumiemy, tak działa kapitalizm. Z drugiej strony, ci co mają ogromną korzyść z tego, że Polska się tak dobrze rozwija, muszą rozumieć także, że polityka spójności jest mechanizmem wyrównywania różnic, niesprawiedliwości, które narosły w czasach komunizmu. Nie jest to nasza wina, że znaleźliśmy się po niewłaściwej stronie żelaznej kurtyny - ocenił. W dyskusji, która miała miejsce w Beji udało się utrzymać jedność grupy. - 17 państw podpisało deklaracje. Jasno w niej widać, że będziemy bronili polityki spójności, a to jest bardzo dobry prognostyk na zbliżające się negocjacje, które będą oczywiście bardzo ciężkie. Będziemy twardo bronili naszych interesów i jestem przekonany, że nasz ostateczny cel to będzie duży sukces, który najprawdopodobniej zakończy negocjacje budżetowe za 10-12 miesięcy - ocenił. Duże różnice zdań Przypomnijmy, że na 20 lutego szef Rady Europejskiej Charles Michel zwołał nadzwyczajne posiedzenie RE. Oczekiwania są duże. Ma to być punkt zwrotny w rozmowach. Podczas ostatniego spotkania z kanclerz Niemiec w Berlinie, premier Morawiecki, mówił jednak, że są raczej małe szanse na przełom. - Nie spodziewam się wiele, ale oczywiście przystąpimy do nich z dobrą wolą znalezienia kompromisu przynajmniej w niektórych częściach spraw budżetowych - powiedział. Na tę chwilę kraje UE są mocno podzielone, co do przyszłego kształtu WRF. Państwa będące płatnikami netto (więcej wpłacają do unijnej kasy, niż pobierają), czyli m.in. Niemcy, Holandia, Dania, Finlandia, chciałyby, aby limit wydatków na następne siedem lat odpowiadał wielkości ok. 1 proc. dochodu narodowego brutto (DNB) wszystkich państw członkowskich. To prowadziłoby do cięć w kluczowych dla UE politykach, jak spójności i rolna. Z drugiej strony jest właśnie grupa 17 państw, która sprzeciwia się ograniczeniom wydatków, a zamiast tego wychodzi z propozycją, że dotychczasowy budżet powinien zostać co najmniej na niezmienionym poziomie. I mówi, że jeśli UE widzi potrzebę realizacji dodatkowych programów, jak chociażby, w obszarze migracji, bezpieczeństwa, klimatycznej - to niezbędne jest znalezienie dodatkowych pieniędzy. Przewodniczący RE na ostatnim szczycie, zaapelował do europejskich polityków o to, żeby w rozmowach budżetowych nie usztywniali się w swoich stanowiskach i postulatach. Przypomniał również, że "wszyscy będą musieli pójść na ustępstwa". Na grudniowych negocjacjach, zdominowanych przez temat klimatyczny, na rozmowy o budżecie nie było wystarczająco czasu. Nadzwyczajny szczyt RE w lutym będzie w pełni poświęcony ustaleniom budżetowym. A w grze jest obecnie kilka opcji. W 2018 r. Komisja Europejska limit wydatków określiła na poziomie 1,11 DNB. Podczas prezydencji fińskiej wysunięto propozycję, która miała odpowiadać na potrzeby tak krajów, które chcą znaczącego ograniczenia budżetu i tych, które opowiadają się za jego zwiększeniem. Stąd pomysł na 1,07 proc. DNB. Stanowisko Parlamentu Europejskiego, najbardziej ambitne, celuje w 1,3 proc. DNB. W praktyce Finowie chcą obcięcia unijnego budżetu o 48 mld euro w stosunku do pierwotnej propozycji KE. Oznaczałoby to większe cięcia funduszy m.in. w polityce spójności (12 proc. zamiast proponowanych przez Komisję 10 proc.), mniejsze na rolnictwo (13 proc. zamiast 15 proc., które chciała KE) a także - co dość zaskakujące - w polityce obronnej, bo Finowie chcą np. obcięcia o połowę środków na Europejski Fundusz Obronny, jeden z flagowych projektów KE. Jeśli cięcia proponowane przez Finów weszłyby w życie, to oznaczałoby to spore straty dla Polski. Już wyjściowa propozycja Komisji Europejskiej uszczuplała polskie fundusze na spójność o 24 proc., z niemal 84 mld euro do 64 mld euro. Budżet na poziomie 1,07 proc. DNB to punkt wyjścia dla Rady Europejskiej. Mało prawdopodobny do przyjęcia, bowiem nie trafia on w oczekiwania zbyt dużej grupy krajów. Zmniejszenie luki VAT W tym kontekście wciąż wracają opinie, że dopiero prezydencja niemiecka (druga połowa roku), będzie tym momentem, gdy kraje członkowskie posuną się naprzód w rozmowach. Czasu jest mało, bowiem obecna perspektywa kończy się 31 grudnia 2020 r. Brak porozumienia to ryzyko, że dojdzie do opóźnienia w realizacji programów finansowanych ze środków unijnych w kolejnych latach. W Davos, podczas Światowego Forum Ekonomicznego, Polski Instytut Ekonomiczny zaprezentował raport, z którego wynika, że UE co roku traci 170 mld euro w wyniku transferowania majątku przez najbogatszych obywateli (46 mld euro (PIT)), luki VAT (64 mld euro) i sztucznego transferowanie zysków firm (nawet 60 mld (CIT)). Walka z rajami podatkowymi i ograniczenie luki VAT były tematem rozmów bilateralnych premierów Polski i Portugalii. - Uzgodniliśmy z premierem Portugalii działania na polu europejskim. Są one bardzo ważne, fundamentalne dla Polski i Europy. To jest wspólne działanie z mafiami VAT-owskimi. Rozmawialiśmy o rajach podatkowych, w jaki sposób zmniejszyć wpływ rajów podatkowych na politykę podatkową w Europie. Uzgodniliśmy wspólne stanowisko - powiedział premier Morawiecki. Z Beji Bartosz Bednarz