Najpierw były małe spotkania z przedstawicielami konkretnych grup zawodowych, następnie objazd po kraju i rozmowy większości parlamentarzystów we wszystkich województwach w ramach akcji "Tu jest przyszłość", a pierwszą część prekampanii zwieńczył marsz 4 czerwca w Warszawie. Donald Tusk idzie za ciosem i w piątek wprowadza nowy element - wiecowy etap kampanii. - Będziemy 16 czerwca w Poznaniu, aby PiS i jego prezes stali się jak najszybciej "urojoną rzeczywistością". Cała Wielkopolska na Placu Wolności! Z Polską w naszych sercach! - zaapelował Tusk w mediach społecznościowych. Tusk jak Trzaskowski Poznań w kampanijnej strategii Platformy Obywatelskiej jest miejscem ważnym. To właśnie tam trzy lata temu startował z kampanią prezydencką Rafał Trzaskowski i wyznaczył ramy tamtego wyścigu. Dziś Tusk chce podążać jego śladem, z tą różnicą, że finalny efekt ma być lepszy. Platforma spodziewa się, że w wydarzeniu weźmie udział kilka tysięcy osób, a Plac Wolności znów zaroi się od biało-czerwonych flag. To z kolei ważny element strategii PO obserwowany od kilku tygodni. Na spotkaniach z Tuskiem to właśnie biało-czerwonych flag jest najwięcej, a nie jak wcześniej - Unii Europejskiej. Tusk odwołuje się też do retoryki patriotycznej i mówi o "Polsce w naszych sercach", a już podczas marszu 4 czerwca uczestnicy mieli na piersiach biało-czerwone serduszka. To zabieg, który ma przenieść akcenty - dotąd PO jawiła się jako partia wybitnie proeuropejska, a elementy narodowe były zdominowane przez PiS. Największa formacja opozycyjna chce te proporcje zmienić. Poznań będzie miał inny charakter od wydarzenia zorganizowanego 4 czerwca w Warszawie. Wówczas na ulicach stolicy było nawet pół miliona ludzi, którzy przez kilka godzin maszerowali po mieście. - To był gigantyczny sukces, chcemy to podtrzymać - nie ukrywają politycy PO i w stolicy Wielkopolski zaczynają nowy tour. - Chcemy, by było jak u Hitchcocka, żeby napięcie tylko rosło. Każda dobra kampania ma się wyłącznie rozwijać - uważa jeden z naszych rozmówców. Tusk bez wsparcia polityków PO W Poznaniu Tusk będzie osamotniony, bo akurat na tę godzinę w Sejmie zaplanowano głosowania. W stolicy Wielkopolski zabraknie więc parlamentarzystów PO. Tusk w przemówieniu prawdopodobnie nawiąże do najważniejszych tematów tygodnia, jak sprawa zmarłej 33-letniej Doroty z Nowego Targu, propozycji referendum w sprawie relokacji uchodźców, komisji do spraw zbadania rosyjskich wpływów czy spięć w sztabie wyborczym PiS. Chociaż polityków PO nie będzie w Poznaniu, tak ich duża reprezentacja szykuje się do wsparcia Tuska w kolejnych wydarzeniach. W przyszłym tygodniu mają się odbyć spotkania na Dolnym Śląsku - w Jeleniej Górze i we Wrocławiu. To drugie ma mieć bardzo ważny wydźwięk. Tego samego dnia odbędą się bowiem dwie inne duże konwencje - Prawa i Sprawiedliwości oraz Konfederacji. Wszystkie te trzy formacje są dziś na sondażowym podium, a sobotnia rywalizacja (24 czerwca) nabierze nowego wymiaru i przez analityków będzie bacznie obserwowana w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Partia, o której będzie najgłośniej 24 i 25 czerwca, może nabrać rozpędu na kolejne dni lub tygodnie kampanii. A to ważne, bo akurat wtedy rozpoczynają się wakacje. - Spodziewam się bardzo dużej liczby osób, bo chcą przyjechać ludzie nie tylko z Wrocławia, ale z całego regionu. Boimy się, że zainteresowanie nas przerośnie. Szykujemy się na normalne wydarzenie, ale może z tego zrobić się coś wielkiego - rozkłada ręce Michał Jaros, szef PO na Dolnym Śląsku. - Czy może pojawić się 10 tys. osób? Więcej, więcej... - przewiduje. Regionalne wiece Tuska Spotkania wiecowe, inaczej niż w przypadku marszu w Warszawie, mają mieć charakter regionalny. Oznacza to, że w tym przypadku nie będzie już żadnych autokarów, a na wydarzenia organizowane przez PO przyjadą głównie sympatycy opozycji z regionu. - Przed marszem wiele osób nie dojechało do Warszawy. Pewien taksówkarz pytał mnie, czy 4 czerwca zorganizujemy coś we Wrocławiu, bo on do Warszawy akurat tego dnia nie dojedzie, a z chęcią by przyszedł. Takich osób jest mnóstwo. I to właśnie oni wybierają się na nasze wydarzenie - tłumaczy Jaros. Co ciekawe, 4 czerwca Wrocław zorganizował dodatkowy skład pociągu, by jak najwięcej osób dostało się do stolicy. - Gdybyśmy dostawili jeszcze dwa takie dodatkowe podwójne składy, to zapełnilibyśmy je lekką ręką - zapewnia Jaros. - Wrocław jest bardzo stęskniony za PO. Tym bardziej, że na Dolnym Śląsku nie udało nam się stworzyć większości w sejmiku. Ludzie wyczekują zmiany, tęsknią za PO, tęsknią za Tuskiem - uważa Jaros. Politycy PO przekonują, że po marszu 4 czerwca zainteresowanie wciąż się utrzymuje. Spotkania w Poznaniu, Jeleniej Górze czy Wrocławiu traktowane są jako dogrywka i kontynuacja warszawskiego marszu. Jak słyszymy, kalendarz kampanijny przewiduje, że kolejne spotkania odbędą się w woj. świętokrzyskim i woj. zachodniopomorskim. Łukasz Szpyrka