Wybory do Parlamentu Europejskiego mocno podzieliły koalicję rządzącą. Z jednej strony, Koalicja Obywatelska spełniła swój nadrzędny cel i po dekadzie pokonała Prawo i Sprawiedliwość w bezpośrednim starciu, kończąc serię dziewięciu przegranych wyborów z rzędu. Z drugiej strony, mniejsi koalicjanci zawiedli na całej linii, uzyskując fatalne wyniki - Trzecia Droga 6,91, a Lewica 6,3 proc. - i osłabiając tym samym swoją pozycję w obozie władzy. Jednocześnie zarówno Trzecia Droga, jak i Lewica stoją dzisiaj pod ścianą - muszą odzyskać polityczną wyrazistość i zaufanie wyborców, a zrobić to mogą jedynie walcząc o swoje postulaty w ramach obozu władzy i odróżniając się od dominującej w nim Koalicji Obywatelskiej. To zaś zwiastuje zagęszczenie atmosfery i dużo częstsze niż dotychczas konflikty między koalicjantami. Mówi ważny poseł KO: - Próbowali się odróżnić za wszelką cenę i to odróżnianie się dało im takie rezultaty, jakie widzimy. O tym powiedział Tusk - te wybory to dla nich żółta kartka, muszą zobaczyć, czego naprawdę oczekują wyborcy. - Sytuacja PSL, Polski 2050 i Lewicy jest różna. Wszyscy mocno osłabli, ale nie u wszystkich sytuacja jest tak samo zła - zauważa inny z naszych rozmówców z formacji Donalda Tuska. - Najgorzej jest u Lewicy, naszych przyjaciół z Lewicy już nie ma - dodaje. O sojuszu Szymona Hołowni z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem mówi natomiast: - Wynik Trzeciej Drogi w eurowyborach to katastrofa, ale inna katastrofa dla Hołowni i Polski 2050, a inna dla PSL. "Wchłonąć Lewicę? Po co? Są niepotrzebni" Najtrudniejsza po wyborach europejskich jest sytuacja Lewicy. Jeszcze przed głosowaniem 9 czerwca formacja Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia miała nóż na gardle. Po kiepskich wynikach w jesiennych wyborach parlamentarnych (8,61 proc.) i wiosennych wyborach samorządowych (6,32) w partii zaczęły mnożyć się wątpliwości co do przyszłości całej formacji. Co więcej, przed wyborami europejskimi presję na Lewicę zaczęła wywierać Trzecia Droga, która domagała się renegocjacji umowy koalicyjnej i zmniejszenia wpływów słabnącego koalicjanta. W Lewicy wszyscy zdawali sobie sprawę, że jeśli głosowanie 9 czerwca nie zapewni odbicia, pozostające do końca kadencji 3,5 roku będą walką o życie. Scenariusz optymistyczny zakładał wymianę przywództwa, lifting programowy i powolne odbudowywanie wiarygodności z nadzieją na lepszy wynik w 2027 roku. Scenariusz realistyczny - powolną marginalizację polityczną, której puentą byłoby znalezienie się poza parlamentem po następnych wyborach. Wreszcie scenariusz pesymistyczny - aneksja, wasalizacja albo rozbicie przez Koalicję Obywatelską na wzór tego, co spotkało m.in. Nowoczesną. - Sama nie wiem, czym jest dzisiaj Lewica - rozkłada ręce polityczka z władz Platformy Obywatelskiej, którą pytamy o trudną sytuację partii Czarzastego i Biedronia. Zaznacza jednak: - Nikt w Platformie nie jest zainteresowany, żeby wchłaniać Lewicę. Bo i po co? Są niepotrzebni, nie ma sensu, żebyśmy brali sobie na głowę kolejnego koalicjanta. Inne z naszych źródeł w PO: - Wybory europejskie to ostateczne potwierdzenie, że zrobili z tej partii żałosny family business, który na naszych oczach idzie do piachu przez fatalne zarządzanie panów liderów. To jest koniec tej formacji, ich już nie ma. Uciekli stamtąd już wszyscy, którzy mogli uciec. Polska 2050 jak Nowoczesna Zupełnie inaczej w Koalicji Obywatelskiej, a zwłaszcza w Platformie, patrzy się na sytuację Trzeciej Drogi. Nasi rozmówcy wyraźnie rozgraniczają w niej PSL i Polskę 2050. Są też przekonani, że zaskakująco dobry wynik Trzeciej Drogi w jesiennych wyborach był efektem wsparcia udzielonego tej formacji na finiszu kampanii przez Donalda Tuska. - 15 października zrobili wynik dzięki apelowi Tuska. Bez Tuska ani rusz - słyszymy od jednej z prominentnych postaci we władzach PO. W partii Tuska nikt nie kryje, że słaby wynik Trzeciej Drogi, to dla nich dobra wiadomość. W Platformie Szymon Hołownia od początku był uważany za problematycznego partnera, a Platforma obawiała się jego prezydenckich ambicji i tego, że w ramach koalicji będzie grać wyłącznie na siebie i zbudowanie własnej popularności. - Zachwycił się sam sobą na stanowisku marszałka. Tyle że to nie przekłada się na głosy - recenzuje osobę numer dwa w państwie jedna z posłanek Platformy. W PO mają też do Hołowni duży żal o dwie inne kwestie. Po pierwsze, o nieprzejednaną postawę w kwestii projektów liberalizujących prawo aborcyjne. Po drugie, za wyrażaną na finiszu kampanii europejskiej krytykę wobec festiwalu rozliczeń rządów PiS-u. - 15 października wygraliśmy dzięki mobilizacji elektoratu antyPiS oraz kobiet. Natomiast Hołownia robi od pół roku wszystko, żeby grać przeciwko tym dwóm elektoratom, które dały nam jesienią wygraną w wyborach - irytuje się osoba z władz Platformy. Obiektem drwin i żartów w PO jest dzisiaj to, jak w ostatnich tygodniach Hołownia i część polityków Trzeciej Drogi domagała się rewizji ustaleń umowy koalicyjnej, licząc na zmarginalizowanie słabnącej Lewicy. - I co teraz, panie marszałku? Może teraz Koalicja Obywatelska powinna upomnieć się o renegocjację umowy koalicyjnej, bo i Trzecia Droga, i Lewica mocno zawiodły - ironizuje osoba wysoko postawiona w strukturach Platformy. W partii Tuska nie ma też obawy, że postawiona w wyniku słabego wyniku wyborczego pod ścianą Trzecia Droga zacznie się teraz rozpychać w rządzie i znacznie mocniej niż dotąd grać na siebie. - Jak ktoś został pokiereszowany, to teraz raczej nie powinien stawiać warunków. Na ich miejscu zacząłbym się martwić, czy to Tusk nie zacznie im teraz stawiać twardych warunków - np. przyspieszenia działań politycznych, więcej namacalnych efektów prac ministerstw - przestrzega koalicjanta prominentny poseł Platformy. Nasi rozmówcy z formacji Tuska są przekonani, że Polska 2050 prędzej czy później podzieli los Nowoczesnej, która stała się przystawką Platformy. - Polska 2050 śmiało podąża drogą Ryszarda Petru sprzed paru lat. Ludzie od nich uciekną albo do nas, albo do PSL. Dzień dziecka się skończył - mówi nam doświadczony polityk PO. Na koniec dodaje: - Zwasalizujemy Polskę 2050 jak niegdyś Nowoczesną. Ludowcy, czyli (nadal) partner i sojusznik Inne plany Platforma ma wobec PSL. Ludowcy wciąż traktowani są jako partner i sojusznik, nikt w Platformie nie mówi o ich marginalizacji, wasalizacji czy aneksji. - Ludowcy już nie raz byli składani do grobu i zawsze potrafili wyjść z tego obronną ręką. Dzisiaj w Trzeciej Drodze to oni są silniejszą stroną, to oni rozdają karty - zapewnia nas jeden z posłów KO. Inny z naszych rozmówców z KO zwraca uwagę na różnice pomiędzy Polską 2050 a PSL, jeśli chodzi o solidne umocowanie na polskiej scenie politycznej. PSL ma rozległe struktury, wieloletnie osadzenie w lokalnych społecznościach, przedstawicieli we władzach na każdym szczeblu samorządu, wreszcie ministrów i wicepremiera w rządzie. - Ludowcy to nie jest partia brukselska, tylko partia polskiego interioru. Dla nich najważniejsze wybory były dwa miesiące temu. Teraz Struzik znów został Struzikiem (10 czerwca Adama Struzika wybrano na marszałka województwa mazowieckiego - przyp. red.) i PSL żyje dalej. Te wybory ich nie zabijają - mówi nam doświadczony polityk PO. Polska 2050 - jak mówi nasz rozmówca - to z kolei polityczny projekt, który miał wynieść Szymona Hołownię do prezydentury. Dzisiaj, kiedy szanse na prezydenturę wydają się mizerne, przyszłość tego projektu stoi pod znakiem zapytania. Na bliskość PO i PSL, której brakuje między Platformą i Polską 2050, wpływają jeszcze trzy kwestie. Po pierwsze, obie formacje wciąż mają w pamięci osiem lat wspólnych rządów w latach 2007-15, dobrze wspominają tamten okres i chwalą nawzajem siebie i dwustronną współpracę. Po drugie, i Platforma, i PSL należą do tej samej rodziny politycznej - Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Wreszcie po trzecie, relacje Donalda Tuska z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem mają być dużo lepsze niż Tuska z Hołownią. Mówi osoba z otoczenia szefa rządu: - Relacje Tuska z Kosiniakiem-Kamyszem są dobre i partnerskie. Kosiniak jest w rządzie, jest wicepremierem, te relacje są naturalniejsze, choćby z tego względu, że widują się co tydzień. Hołownia, z drugiej strony, ma władzę, jest drugą osobą w państwie, więc w teorii jest ważniejszy od Tuska, ale nie ma mocy sprawczej. Poza tym ma ograniczony kontakt z Tuskiem, a ich spotkania mają charakter raczej nadzwyczajny.