Polscy żołnierze w Ukrainie? "Bez wojsk NATO pokój będzie fikcją"
Czy Polska powinna wysłać żołnierzy do Ukrainy w ramach misji pokojowej? Donald Tusk odcina się od takiego rozwiązania. Są jednak głosy, że bez tego nie da się zaprowadzić pokoju w Ukrainie. - Trzeba przyjąć za pewnik, że Władimir Putin nie dotrzyma słowa w sprawie pokoju czy rozejmu, jeśli na granicy nie będzie żołnierzy z krajów NATO. Bez tego każda forma zawieszenia czy zakończenia wojny będzie fikcją - mówi Interii kmdr Maksymilian Dura, ekspert ds. wojskowych.

Na kilka godzin przed planowanym nadzwyczajnym szczytem w Paryżu, gdzie liderzy krajów europejskich mają rozmawiać o warunkach zakończenia wojny w Ukrainie i roli, jaką ma do odegrania Europa, w Polsce trwa dyskusja o pomyśle, by w misji pokojowej w Ukrainie brali udział żołnierze państw NATO.
Jako pierwszy z takim pomysłem wyszedł już rok temu francuski prezydent Emmanuel Macron. Wówczas jednak nie spotkało się to ze zbyt wielkim entuzjazmem wśród pozostałych europejskich liderów.
Dziś jednak sytuacja geopolityczna jest całkiem inna i pomysł Macrona znów pojawił się na stole, głównie za sprawą deklaracji brytyjskiego premiera Kenia Starmera, który na łamach "Daily Telegraph" stwierdził, że jest "gotowy i chętny" do wysłania brytyjskich wojsk do Ukrainy, aby pomóc zagwarantować jej bezpieczeństwo w ramach porozumienia pokojowego.
Polska weźmie udział w misji pokojowej w Ukrainie?
Co na to Polska? Czy rząd rozważa taki scenariusz?
Rok temu premier Donald Tusk zdecydowanie odrzucił pomysł Macrona, dziś tuż przed wylotem do Paryża podtrzymał to stanowisko, deklarując, że "nie przewidujemy wysłania polskich żołnierzy na tereny Ukrainy". - Chcę z całą mocą podkreślić, że Polska jest zdecydowana współpracować i kontynuować współpracę w zakresie bezpieczeństwa, sprawy Ukrainy, wojny rosyjsko-ukraińskiej, wspólnie z Unią Europejską i europejskimi sojusznikami takimi jak: Wielka Brytania, Norwegia i przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonym - zaznaczył jednocześnie premier.
W tym samym czasie jednak w polskiej debacie publicznej pobrzmiewają także inne głosy. W poniedziałek rano w Radiu Zet nowy szef BBN gen. Dariusz Łukowski powiedział, że "w przyszłości nie można tego wykluczyć, scenariusze się rozwijają".
- Może dojść do takiej sytuacji, że trzeba będzie w jakiś sposób uczestniczyć w tej misji - podkreślił, dodając, że "będzie duża presja, żebyśmy się w to zaangażowali". Nowy szef BBN, który kilkanaście dni temu zastąpił na stanowisku Jacka Siewierę przyznał także, że misja pokojowa w Ukrainie byłaby trudnym zadaniem. - Jeśli mówimy o kontyngencie sił, który miałby zabezpieczać Ukrainę, to trzeba wziąć pod uwagę geografię - linia frontu to ponad 1000 km. Jeśli mówimy o formie kontroli, linii demarkacyjnej, to wymaga niezłego zaangażowania, jeśli chodzi o liczebność sił zbrojnych - wyjaśnił.
W podobnym tonie wypowiedział się także były prezydent Bronisław Komorowski. - Polska, w moim przekonaniu już się powinna szykować do odegrania roli w ramach kontyngentu (...), który by podjął misję chronienia rozejmu lub pokoju rosyjsko-ukraińskiego, jeżeli uda się go zawrzeć. Polska powinna starać się o to, aby taka misja była misją ONZ-owską. Wtedy jest to o wiele poważniejsza sprawa i bezpieczniejsza - podkreślił w radiowej Jedynce były prezydent.

Ekspert: "Misja pokojowa to nie wysłanie żołnierzy na front"
Komandor porucznik rezerwy Maksymilian Dura, ekspert ds. wojskowych z portalu Defence24 w rozmowie Interią wskazuje, że nie warto składać daleko idących deklaracji o tym, że Polska nigdy nie wyśle żołnierzy na Ukrainę, bo bez tego trudno sobie wyobrazić zakończenie wojny.
- Nikt nie mówi przecież o wysyłaniu polskich żołnierzy na front. Mówimy o wysłaniu żołnierzy na misję pokojową, co może przynieść korzyści także naszemu wojsku, które zamiast siedzieć w koszarach mogłoby się podczas zabezpieczania granicy ukraińskiej nauczyć wielu rzeczy, które potem można wykorzystać przy funkcjonowaniu Tarczy Wschód - wskazuje wojskowy.
- Od początku krytykowałem BBN, który deklarował, że polskie wojsko na Ukrainę na pewno nie trafi, bo uważałem, że nie ma sensu składać takich deklaracji. Cieszę się, że stanowisko BBN się zmieniło, bo to co mówi dziś gen. Łukowski brzmi rozsądnie - dodaje rozmówca Interii.
Zdaniem kmdr. Maksymiliana Dury nie wolno przywiązywać się do jakichkolwiek deklaracji i umów zawieranych z Władimirem Putinem. - Trzeba przyjąć za pewnik, że Putin nie dotrzyma słowa w sprawie pokoju czy rozejmu, jeśli na granicy nie będzie żołnierzy z krajów NATO. Bez tego każda forma zawieszenia czy zakończenia wojny będzie fikcją. Rosja chce wojny, Rosja nie umie nic innego poza agresją wobec innych krajów i będzie nadal testować reakcje innych państw na swoje działania - uważa wojskowy.
Nikt nie mówi przecież o wysyłaniu polskich żołnierzy na front. Mówimy o wysłaniu żołnierzy na misję pokojową, co może przynieść korzyści także naszemu wojsku, które zamiast siedzieć w koszarach mogłoby się podczas zabezpieczania granicy ukraińskiej nauczyć wielu rzeczy, które potem można wykorzystać przy funkcjonowaniu Tarczy Wschód
Tymczasem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa powiedział, że "nie wierzy w gwarancje bezpieczeństwa bez Ameryki, bo będą one po prostu słabe". - Ale Ameryka nie da gwarancji, jeśli Europa nie będzie miała silnych własnych gwarancji. Nie usunę również z agendy kwestii członkostwa Ukrainy w NATO - zapowiedział Zełenski.
Europa i USA w obliczu zakończenia wojny na Ukrainie
Komandor Dura wskazuje, że Europa nie powinna się oglądać na Amerykanów, lecz samodzielnie dążyć do rozwiązań, które zapewnią pokój na kontynencie. - Fizycznie Amerykanie nie muszą stacjonować na granicy rosyjsko-ukraińskiej, wystarczy, że będą tam żołnierze innych krajów NATO, a pamiętajmy, że jakikolwiek atak na żołnierza kraju NATO, to jak wypowiedzenie wojny całemu Sojuszowi - uważa kmdr Dura. Choć dodaje, że jego zdaniem Amerykanie i tak się w Ukrainie pojawią, jeśli takie decyzje zapadną. - Mają tam swoje interesy i nie sądzę, by je odpuścili - mówi.
Musimy dążyć do całkowitego zakończenia tej wojny, a nie jej zawieszenia
Rozmówca Interii wskazuje, że liderzy państw europejskich, dyskutując o możliwościach zakończenia wojny w Ukrainie, muszą mieć na uwadze fakt, że każda forma rozejmu, czyli chwilowego zawieszenia działań zbrojnych pozwoli Rosji na odbudowę swojego potencjału militarnego.
- Rozejm to najgorsze możliwe rozwiązanie. Zarówno Ukraina, ale także kraje NATO poniosły ogromne koszty tej wojny, ale to wszystko nie poszło na darmo. Rosja militarnie nigdy nie była tak słaba jak dzisiaj, została praktycznie zlikwidowana jako konwencjonalny agresor. Największym wyzwaniem jest teraz to, by utrzymać Rosję w takim stanie. To leży w interesie zarówno Polski, jak i Europy. Dlatego musimy dążyć do całkowitego zakończenia tej wojny, a nie jej zawieszenia - mówi komandor Dura.
Cała dyskusja dotycząca gwarancji bezpieczeństwa - także tych wojskowych - odbywa się nie tylko tuż przed spotkaniem liderów krajów europejskich w Paryżu, ale także w przededniu rozmów rosyjsko-amerykańskich, które mają mieć miejsce w stolicy Arabii Saudyjskiej - Rijadzie. Na wtorek zaplanowano tam spotkanie amerykańskiego sekretarza stanu Marco Rubio i ministra spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Jest prawdopodobne, że dojdzie także do rozmowy prezydentów - Trumpa i Putina.
Kamila Baranowska
--
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!