"10 tys. przeanalizowanych dokumentów z publicznych archiwów z Polski i z zagranicy, nagrania i zdjęcia, które jeszcze nigdy nie były publikowane, rozmowy z zaangażowanymi w proces budowania nowej filozofii relacji z Federacją Rosyjską za rządów Władimira Putina" - czytamy na portalu tvp.info, który przed emisją zachwalał swoją produkcję. "Kulisy prowadzenia tej polityki zobrazują m.in. rozmowy ze specjalnymi gośćmi z różnych krajów: politykami różnego szczebla - od prezydentów, premierów po ministrów obrony narodowej; dziennikarzami, autorami bestsellerowych książek opisujących realia Federacji Rosyjskiej" - napisano. Publikacja okazała się na tyle gorąca, że odnieśli się do niej bohaterowie występujący w serialu. Z pewnością nie byli zachwyceni. Edward Lucas, były dyrektor biura moskiewskiego "The Economist", domagał się na Twitterze, żeby autorzy dokumentu nie wykorzystywali rozmów, jakie z nim przeprowadzili. Pierwszy odcinek serialu określił jako "tendencyjny". Konkretnie wypowiedział się również drugi z bohaterów produkcji TVP. "Jestem bardzo zawiedziony, że polski dokument 'Reset', do którego udzielałem wywiadu, jest używany żeby wykluczyć Radosława Sikorskiego z polskiej polityki, jako kogoś prorosyjskiego. Nie znam wielu ludzi, którzy byliby skuteczniejsi w kontrowaniu Putina niż Radek" - napisał z kolei Bill Browder, amerykańsko-brytyjski przedsiębiorca ścigany przez Rosjan od czasów sprawy i śmierci Siergieja Magnitskiego (ujawnił nadużycia finansowe Federacji Rosyjskiej, zmarł pobity w areszcie w 2009 r. - red.). Cenckiewicz: Mogę ubolewać Jak autorzy odnoszą się do wpisów ludzi, z którymi rozmawiali na potrzeby swojego dokumentu? Michał Rachoń, jeden z gwiazdorów telewizji publicznej i reżyser filmu stwierdził, że ani on, ani jego partner nie zamierzają się wycofywać. Niezależnie od tego, kto miałby na nich naciskać. "Oczywiście nie zgodzimy się na cenzurę filmu. Nie zgodzimy się na pozbawienie naszych widzów prawa do samodzielnej oceny fundamentalnych spraw, o których dyskutowaliśmy. Czyli resetu relacji pomiędzy Rosją a Zachodem" - napisał Rachoń. Szef Wojskowego Biura Historycznego wypowiada się w podobnym tonie. Jak usłyszała Interia, prof. Sławomir Cenckiewicz "ubolewa nad zachowaniem dwóch rozmówców". Przypomina, że zarówno Browder jak i Lucas wiedzieli, jaki film przygotowują polscy autorzy: w zamyśle produkcja miała dotyczyć resetu i polskiej polityki względem Wschodu. Jak tłumaczy, twórcy chcieli konfrontować swoich rozmówców z dokumentami, które odnaleźli w archiwach. - Dla mnie Edward Lucas - w mniejszym stopniu Bill Browder, który jest jakby sytuacyjnym wrogiem Putina - niezależnie od oceny polskiej prawicy, rządów PiS i przyjaźni z Radosławem Sikorskim, zawsze przestrzegał przed resetem, m.in. w książce "Nowa Zimna Wojna" i "Podstęp" - powiedział Interii prof. Sławomir Cenckiewicz. - W swoich publikacjach przekazywał bardzo wiele informacji o tym, jak Rosjanie wykorzystują chwiejną lub prorosyjską politykę Unii Europejskiej dla własnych celów. To wszystko powoduje, że bardzo ubolewam nad jego reakcją - podkreśla. "Kapiszon" bez działaczy PO Prof. Stanisław Żerko jest specjalistą w zakresie polityki zagranicznej i historii stosunków międzynarodowych Instytutu Zachodniego. Jest znany zarówno z krytyki PiS jak i PO. Na "Resecie" nie zostawia suchej nitki. W jego opinii, produkcja TVP jest... nudna. - Przyjmujący konwencję Bogusława Wołoszańskiego ze słynnego cyklu Sensacje XX wieku redaktor Michał Rachoń z TVP Info, mimo śmiertelnej powagi, jaką zachowywał, śmieszył - uważa naukowiec. - Film mocno przewidywalny, realizowany natrętną reżyserią. Kto ma być zły, a kto dobry, podkreślała muzyka: łagodna i podniosła w przypadku działaczy PiS-u, a rodem z horroru w przypadku polityków PO. Gdy ukazywano Tuska, rwał się nawet obraz, pojawiały się rysy na wizji, by podkreślić, że to on jest szwarccharakterem - uważa. W opinii historyka, polityczne zarzuty przedstawione w serialu dokumentalnym to "kapiszon". Jak stwierdził w rozmowie z Interią, trudno zarzucać Donaldowi Tuskowi chęć poprawy złych stosunków z Rosją. - Przecież takie gesty wykonywali także bracia Kaczyńscy. W premierowym odcinku sensacją miał być dokument autorstwa dyrektora w MSZ Jarosława Bratkiewicza, z czego nie wiadomo dlaczego realizatorzy uczynili jakąś ponurą sensację - mówi nam Żerko. - Zaczekajmy jednak na kolejne odcinki, którymi TVP będzie nas katować przez kolejne tygodnie kampanii wyborczej. Może się rozkręci, jak mówił bohater jednej ze znanych komedii Juliusza Machulskiego - dodaje. Jak na takie zarzuty odpowiada Cenckiewicz? Dlaczego autorzy "Resetu" nie wzięli pod uwagę działań polityków PiS? - Jestem zdumiony reakcją niektórych liderów opinii a nawet historyków i badaczy dyplomacji, którzy w całej dyskusji o resecie realną politykę, opartą na wytycznych i decyzjach zestawiają, albo sprowadzają do kwestii symbolicznych, jak zdjęcie tego czy innego polityka z Putinem lub kwestii planowanego wyjazdu prezydenta Kaczyńskiego z Jaruzelskim do Moskwy na święto 9 maja 2010 r. Nie zajmujemy się tym, bo nam chodzi o odtworzenie prawdziwej polityki i odsłonięcie jej kulisów - odpowiada szef WBH. Jak tłumaczy Interii prof. Sławomir Cenckiewicz, działania tzw. pierwszego PiS, w kontekście rosyjskim, to przede wszystkim zastrzeżenie do mandatu dotyczącego negocjacji handlowych między Unią Europejską, a Rosją (chodzi u umowę PCA-2 i plany budowy gazociągu północnego - red.). - To jest realna polityka. Mój szacunek dla Anny Fotygi oraz Pawła Kowala wynika z ich rzeczywistej pracy w tym kierunku, by pokazać, czym Rosja jest dla wolnego świata i jak niebezpieczna może być w przyszłości - mówi nam jeden z reżyserów "Resetu". - Chodzi o to, jaka polityka była realizowana i porównanie tych dwóch polityk - Kaczyńskiego i Tuska - obrazuje przepaść między tą pierwszą a tą drugą przebraną w reset z Moskwą - podkreśla. Tajne czy dla wszystkich? W opinii prof. Żerki, twórcy "Resetu" pokazują dokumenty, które nie są dostępne innym badaczom. - Każdy historyk musi sobie zadać pytanie, czy dokumenty relacjonowane w serialu nie zostały dobrane pod tezę. Jakie dokumenty pominięto, których fragmentów nie zaprezentowano, bo kłóciły się one z "przesłaniem" serialu - mówi Interii profesor z Instytutu Zachodniego. Jak usłyszeliśmy od historyka, materiały gromadzone po 1990 r. są tajne. - Wchodzę w skład Komitetu Redakcyjnego wydawanej przez PISM kilkudziesięciotomowej serii "Polskie Dokumenty Dyplomatyczne", obejmującej lata 1918-1989. Każdy tom to kilkaset dokumentów. Na jednym z posiedzeń tego gremium przedmiotem dyskusji była kwestia kontynuowania serii tak, aby można było wyjść poza rok 1989 - opowiada nam Żerko. - Przeszkodę stanowiła właśnie klauzula tajności. Chciałbym wiedzieć, czy ta klauzula zostaje zdjęta jedynie w przypadku takich przedsięwzięć, jak ten atakujący obecną opozycję i emitowany przed wyborami serial - dodaje. Zarzuty dotyczące niejawności prezentowanych dokumentów zaskakują jednak prof. Cenckiewicza. - Niewielu z krytyków wie, o czym mówi, bo większość materiałów, którymi dysponujemy, do których dotarliśmy, jest jawnych i w sumie nigdy nie było klauzulowanych. To zresztą ciekawa obserwacja, jak państwo często w najważniejszych sprawach swojego bytu i bezpieczeństwa może nie korzystać z niejawnej komunikacji na taką skalę - uważa szef WBH. - Ciekawostką jest fakt, że Radosław Sikorski, kiedy odchodził z MSZ kopiował a nawet odtajniał wiele dokumentów. W tym sensie prof. Stanisław Żerko nie wie, o czym mówi, kiedy stara się dowieść, że wszystko po 1989 r. jest tajne - stwierdził. Zapytaliśmy, dlaczego autorzy "Resetu" nie rozmawiali z politykami PO, którzy w ich produkcji grają pierwsze skrzypce. Jak usłyszeliśmy, politycy i dyplomaci zbliżeni do tej formacji nie byli chętni do rozmowy. Jakub Szczepański