Premier Donald Tusk w poniedziałek poinformował o zatwierdzeniu przez Europejski Bank Inwestycyjny pożyczki na polski komponent satelitarny do programu europejskiej tarczy antyrakietowej. - Mówimy tu o kwocie 300 mln euro, która jest niebagatelna. Nasz plan budowy Żelaznej Kopuły nad Polską, Europą posunął się o krok do przodu - mówił Tusk. Pod koniec tygodnia Tusk, wraz z innymi premierami, ma przedstawić projekt budowy europejskiej wersji Żelaznej Kopuły, czyli systemu obrony, który funkcjonuje dziś w Izraelu. Po raz pierwszy wspominał o tym w połowie kwietnia. Żelazna Kopuła. Andrzej Duda zmienił zdanie Dość sceptycznie do tej kwestii odniósł się wówczas prezydent Andrzej Duda, sugerując, że jest to "projekt niemiecki". Od tego czasu głowa państwa zmieniła zdanie i nie widzi przeciwwskazań do realizacji tego projektu. W środę w Sejmie Duda mówił już w innym tonie. - Najważniejsze z mojego punktu widzenia, człowieka zajmującego się bezpieczeństwem militarnym Polski od dziewięciu lat, jest to, by powstał nasz trójwarstwowy system, który od lat rozwijamy wspólnie z Amerykanami. Jeżeli ten element, którego inicjatorem są Niemcy, ma być realizowany, jako element dodatkowy, możemy być częścią tego systemu. Nie ma problemu. Rozumiem, że przemysł europejski chce tu zarobić. Ale powiedzmy otwarcie, że będzie to element dodatkowy. Najważniejsze jest dla nas dowodzenie z poziomu IBCS (ang. Integrated Air and Missile Defense Battle Command System), systemy Patriot, systemy Narew i Pilica - powtarza prezydent Duda. Żelazna Kopuła. "Dach" nad całą Polską? Czym jednak jest Żelazna Kopuła, która zdaniem szefa rządu może okazać się znakomitym narzędziem do obrony naszego nieba? Od razu przełamujemy pierwszy mit, który co jakiś czas wraca w debacie publicznej - nie jest to projekt infrastrukturalny, który miałby w fizyczny sposób stworzyć coś w rodzaju "dachu nad Polską". Przełamujemy też drugi mit - Żelazna Kopuła nie powstaje też po to, by zastąpić systemy, nad którymi od lat pracuje Polska - ich kontynuowanie nie jest zagrożone, co podkreślają prezydent, premier i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Czym więc jest Żelazna Kopuła? O rozwinięcie tego, wciąż dość tajemniczego zwrotu, poprosiliśmy generała Tomasza Drewniaka, byłego Inspektora Sił Powietrznych, byłego szefa wojsk lotniczych, który od niedawna jest doradcą społecznym szefa MON. Gen. Drewniak wskazuje na podstawowe założenie: Żelazna Kopuła ma być elementem uzupełniającym do tworzonego trójwarstwowego systemu obrony polskiego nieba. Zasada ma być prosta - systemy nie będą ze sobą rywalizować, ale komplementarnie się uzupełniać. Innymi słowy: od jakiegoś czasu budujemy nasz wewnętrzny system przeciwpowietrzny, przeciwrakietowy, a w tym projekcie dorzucamy do tego element satelitarny i integrację między systemami. Wszystko razem ma sprawić, że niebo będzie lepiej chronione. Żelazna Kopuła i nie tylko. "Zintegrowany system" Na czym ma to polegać w praktyce? - Chodzi o zintegrowany system obrony przeciwpowietrznej i rakietowej. Taki system funkcjonuje, nazywa się dziś NATINADS. Oparty jest dziś głównie o samoloty i pewien wkład poszczególnych krajów. Nie jest natomiast zintegrowany na poziomie NATO, bo każdy kraj ma różne rakiety, różne dowództwa, nie ma pełnego przesyłu informacji. Chodzi o ścisłą i pełną integrację przestrzeni powietrznej nad całym europejskim NATO, czyli państwami, które są w ścisłym zasięgu rosyjskich pocisków, od Finlandii, przez kraje bałtyckie, Polskę, Niemcy, Czechy, Słowację, Bułgarię, Rumunię aż na południe - tłumaczy gen. Drewniak. - Bardzo dobrze, że budujemy nasze systemy. Nie wyrzucamy naszego systemu do kosza i budujemy inny. Każdy element systemu: Narew, Wisła, Pilica Plus ma swoją wartość w tym systemie. Przecież możemy chcieć zwalczyć rakietę Kindżał, Iskander, drona Saheda. Odpowiedź za każdym razem będzie inna, więc potrzebujemy różnych rozwiązań. Nie można strzelać rakietą wartą 2 mln dolarów do czegoś, co kosztuje 100 tys. dolarów. Nikogo na to nie stać - wskazuje gen. Drewniak. - Idea jest taka, że połączymy wszystkie sensory - satelity z narzędziami na ziemi. Stworzymy dzięki temu system, w którym jego elementy będą wykrywać, a "europejski mózg", czyli system dowodzenia, podjąłby decyzję, którym efektorem najskuteczniej zwalczyć. To też nie jest tak, że mając kilka efektorów to my musimy podjąć decyzję, który jest najlepszy - dodaje. Kluczem możliwość "spojrzenia w głąb" Kluczowym elementem ma być wymiana informacji między poszczególnymi krajami. Te z kolei mają być pozyskiwane głównie z satelity, ale nie tylko. Jak tłumaczy nasz rozmówca, wszystko po to, by "widzieć głębiej". - Zbudowanie systemu ostrzegania, w całej Rosji, przez satelity, radary naziemne i powietrzne, stworzenie pełnego obrazu w głąb Rosji, plus ustawienie systemów ogniowych, daje nam możliwość zwalczania obiektów jeszcze poza naszym terytorium. Teoretycznie jest możliwość zniszczenia rakiety przeciwnika np. na terytorium Białorusi. Dla nas to idealne rozwiązanie. Na tym polega cała rzecz. Chodzi o to, byśmy maksymalnie głęboko widzieli, maksymalnie szybko mogli podjąć decyzję, maksymalnie efektywnie wykorzystywali efektory jakie mamy - powtarza gen. Drewniak. - Czas da nam tylko zamontowanie np. na Łotwie systemów, które będą obserwować głęboko Białoruś. Albo zamontowanie ich w Finlandii i obserwowanie terytorium rosyjskiego od Petersburga pod Moskwę. A nasze nowe radary Barbara, wyniesione w powietrze, będą widziały za Mińsk. I to wszystko stworzy cały system - słyszymy. Żelazna Kopuła. Kiedy będzie gotowa? Ekspert wskazuje, że dzięki obrazowi satelitarnemu jesteśmy w stanie podnieść nasze lotnictwo już w momencie, kiedy bombowce startują z bazy oddalonej od nas o 1500 km. Polska od tego roku ma bowiem do tego instrumenty - dołączyła do brytyjskiego systemu DIAMOND. - Dostajemy teraz sygnał nie z naszych satelitów, bo ich nie mamy, ale od naszych sojuszników. To najprostszy bonus, jaki już dzisiaj widać z integracji - wskazuje gen. Drewniak. System DIAMOND ma być komplementarny z systemem ESSI, czyli European Sky Shield Initiative. Ten drugi program to nic innego jak Żelazna Kopuła. To propozycja Niemiec jeszcze z 2022 roku. - To jest ten program z pewną modernizacją. Nie jest tak, że jedno państwo może się obronić przed zmasowanym atakiem. Może, ale za chwilę nie będzie miało rakiet. Kolejny atak będzie miał ograniczoną możliwość odpowiedzi. Możliwości jest dużo, a liczy się to, że jeśli się zintegrujemy, będziemy mieli pełną wymianę danych, to zdecydowanie ułatwi nam reakcję - podkreśla gen. Drewniak. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że ważnym elementem jest tzw. czas reakcji systemu, czyli czas, który mija od wykrycia do skutecznego zwalczenia. - W tym czasie trzeba wykonać pewne czynności: wykryliśmy, rozpoznaliśmy, zidentyfikowaliśmy, otworzyliśmy ogień, zniszczyliśmy i podsumowaliśmy. To typowy cykl pracy. Jeśli za późno wykryjemy, to może się okazać, że nasz czas pasywny może być za długi, żeby zwalczyć obiekt. Rakiety hipersoniczne są bardzo groźne, bo dzisiejszy czas pasywny systemu jest dłuższy niż lot rakiety. Na odcinku, w którym możemy ją zwalczyć, bo to też istotne - nie jest tak, że rakietę balistyczną można zniszczyć na każdym odcinku lotu - opowiada gen. Drewniak. Pytanie tylko, kiedy Żelazna Kopuła będzie gotowa, o ile w tym roku Polska dołączy do tego projektu. Nasz rozmówca wskazuje na dwie możliwości. - Wszystko zależy od wielu czynników. Pieniędzy, prac laboratoryjnych, negocjacji międzynarodowych. Jeżeli będziemy musieli coś wymyśleć od zera, będzie to 10 lat. Jeżeli skorzystamy z rozwiązań firm, które mają choć częściowo gotowe rozwiązania, to pięć lat - wskazuje. Łukasz Szpyrka ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!