Środa to ostatni dzień Campusu Polska Przyszłości. Podczas debaty pod hasłem "Praworządność w praktyce" z publicznością dyskutowali wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova oraz minister sprawiedliwości Adam Bodnar. W pewnym momencie jeden z uczestników dyskusji - jak się określił - student prawa z Warszawy, zapytał ministra sprawiedliwości o sprawę przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, które ma wyłonić kandydatów na prezesa tej izby. Prezydent Andrzej Duda wyznaczył na stanowisko Krzysztofa Andrzeja Wesołowskiego - nazywanego przez część środowiska "neosędzią". Donald Tusk tę kandydaturę zatwierdził. Później szef rządu przyznał, że był to błąd. Jak tłumaczył, urzędnik przygotowujący ten dokument "nie dostrzegł polityczności tej nominacji". Campus Polska. Adam Bodnar zaskoczony pytaniem. "Wstyd" - To jest naprawdę ogromny wstyd, jestem zawiedziony tą decyzją, nie rozumiem jej - powiedział rozgoryczony student. - Obiecaliście Komisji Europejskiej, że w Polsce przywrócimy praworządność, a teraz robimy dokładnie to samo. Legalizujemy wszystkie zmiany w prawie, które w poprzednich latach wprowadził PiS - dodał. W odpowiedzi Adam Bodnar przypomniał, że sam premier zabrał już głos w tej sprawie i przyznał, że "był to błąd", a ta sytuacja nie może powstrzymać rządu od wprowadzania niezbędnych zmian. - Bez względu na to, co się wydarzyło, ta sytuacja nie zwalnia rządu od obowiązku przeprowadzenia zmian w wymiarze sprawiedliwości - stwierdził. Minister przypomniał, że premier zapowiedział, że za kilka dni zaprezentuje projekty ustaw dotyczących reformy Sądu Najwyższego i KRS. - To jest też część planu działania, który został przedstawiony KE. Chcemy przyjąć takie przepisy, żeby nie zostały one zawetowane przez prezydenta. Na tym polega problem, nie zakończymy reformy sądownictwa bez prezydenta, który będzie chciał z nami współpracować - stwierdził. - Jesteśmy w okresie przejściowym. Staramy się zrobić co tylko możliwe, żeby na mocy obowiązujących przepisów, wprowadzić zmiany - dodał. - Będziemy jednak musieli uchwalić ustawy, a status "neosędziów" jest jednym z podstawowych problemów. Premier zgadza się, że był to błąd, ale ja nie chciałbym żeby to było interpretowane jako zaprzestanie naprawy praworządności w Polsce - podsumował. Campus. Vera Jourova o praworządności i rządach prawa Głos na Campusie zabrała także wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourova, która stwierdziła że "mówienie o rządach prawa nie jest tylko teoretyzowaniem". - To jest sposób sprawowania rządów i tworzenia systemu demokratycznego - podkreśliła. Zaznaczyła jednak, że "nigdy nie chciała kontrolować zachowania państw członkowskich". - Zawsze chciałam prowadzić otwarty dialog - podkreśliła. Wspominała okres rządów Zjednoczonej Prawicy, który - w jej ocenie - w taki sposób przeprowadzał reformę wymiaru sprawiedliwości, że "prowadził do końca niezależnego sądownictwa w Polsce". - Kiedy w 2015 roku w Polsce zaczęła się reforma sądownictwa, to było już za późno, bo nie dyskutowaliśmy o tym wcześniej i nie zdawaliśmy sobie sprawy, że Polski rząd przeprowadzi ją w taki sposób, że doprowadzi do końca niezależnego sądownictwa - stwierdziła. Przypomniała, że od 2019 roku roku publikowany jest raport o praworządności. - Jest to świetne narzędzie, bo przeprowadzamy analizę w każdym państwie członkowskim. Sprawdzamy m.in. mechanizmy kontrolne, wolność mediów i bardzo chciałam, żeby to sprawozdanie obejmowało wszystkie państwa członkowskie. Tak żeby Polska czy Węgry nie mówiły, że uwzięliśmy się na te kraje - wyjaśniła. - Dzięki temu teraz, jeżeli widzimy jakieś negatywne tendencje, możemy prowadzić dialogi z państwami członkowskimi. Dzięki takim sprawozdaniom udało nam się poprawić sytuację m.in. na Słowacji i w Hiszpanii - dodała. Vera Jourova o praworządności. "Unia Europejska to taki bankomat" Vera Jourova przypomniała, że kolejnym narzędziem, "nieco drakońskim", są sankcje finansowe. - W przypadku naruszenia zasad praworządności możemy zamrozić fundusze europejskie. Bo jeśli ktoś nie rozumie języka wartości, to może zrozumie język pieniędzy - dodała. Przypomniała, że pojawił się wielki opór państw, gdy narzędzie sankcji finansowych było wprowadzane. - Wtedy zdałam sobie sprawę, że jest dziwne przeświadczenie, że fundusze unijne będą płynąć do każdego bezwarunkowo, że Unia Europejska to taki bankomat - oceniła. - Z czasem udało nam się wprowadzić mechanizm warunkowości do unijnego systemu. Ale ostatnie słowo i tak nie należy do KE tylko do pastw członkowskich, które podejmują decyzję o zablokowaniu środków - podkreśliła. Wiceszefowa KE powiedziała również, że z ulgą przyjęła zdefiniowanie przez TSUE praworządności, co - jak zaznaczyła - było szczególnie ważne dla Polski. - Mam na myśli tutaj orzeczenia z 2018 i 2019 roku. Trybunał orzekł, że w państwie, w którym istnieje kilka instytucji, które są poddawane presji, to znaczy zachodzą wobec nich wątpliwości, czy są zależne czy niezależne od polityków, to możemy mówić o podejrzeniu naruszenia zasad praworządności - wyjaśniła. - I w przypadku Polski, naprawdę z bólem serca, musieliśmy uruchomić procedurę z artykułu 7 Traktatu o UE, ponieważ doszło do kumulacji tych negatywnych zjawisk, m.in. dotyczących Trybunału Konstytucyjnego czy Krajowej Rady Sądownictwa. Sytuacja w nich po prostu wymusiła na nas uruchomienie tego postępowania - wytłumaczyła. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!