Tajemniczy milion dolarów. W tle Andrzej Lepper i człowiek Trumpa
Robert F. Kennedy Jr., przyszły sekretarz Departamentu Zdrowia w administracji Donalda Trumpa oskarżył korporację Smithfield Foods o próbę wręczenia łapówki śp. Andrzejowi Lepperowi. Jak stwierdził, na przełomie wieku firma miała wykończyć konkurencję poprzez ustawę, wprowadzającą laserowe krany w polskich rzeźniach. Z ustaleń Interii wynika, że faktycznie zmieniono prawo w tym zakresie.
- Smithfield wszedł i kupił stare rzeźnie, które były ogromne, były własnością państwa. Zasponsorował ustawę, która została następnie przyjęta, a która mówiła, że nie można prowadzić rzeźni w Polsce, jeśli nie ma się w łazienkach laserowo zautomatyzowanych kranów - powiedział Amerykanin. Urządzenia porównywał do bezdotykowej armatury, znanej dzisiaj m.in. z lotnisk czy restauracji.
Jak stwierdził polityk, dzięki zmianie legislacji, korporacja wymiotła potencjalnych oponentów na rynku. - Za jednym zamachem Smithfield wyrzucił każdego ze swoich konkurentów z biznesu, wymagając technologii, której żaden z nich nie potrzebował i na którą nikt poza Smithfieldem nie mógł sobie pozwolić - oświadczył.
Według Roberta F. Kennedy’ego, Andrzejowi Lepperowi proponowano łapówkę w kwocie miliona dolarów.
To nie pierwszy raz, kiedy Kennedy porusza sprawę Smithfielda. Polityk odwiedził Polskę w 2003 r. Informował wtedy, że przedstawiciel Smithfielda przekonywał polskich polityków do systemu kontraktacji. - Powiem wam, jak działa taki system. Firma przystawia pistolet do skroni rolnika i mówi: "Cena skupu jest tak niska, że nie masz szans wyjść na swoje, chyba że podpiszesz z nami kontrakt. Jego warunki my dyktujemy. Rolnik musi stworzyć infrastrukturę, po roku, kiedy kontrakt wygasa, rolnik zostaje z zaciągniętym kredytem". Smithfield wykupuje jego gospodarstwo. Rolnik traci wszystko - mówił Kennedy Jr.
Sprawdziliśmy, ile jest prawdy w słowach kontrowersyjnego amerykańskiego polityka.
Andrzej Lepper i "świńska sprawa"
Sprawa wyszła na jaw w 2004 roku po publikacji "Gazety Polskiej", która opisała ekspansję Smithfielda w Polsce w 1999 roku. W archiwalnym tekście można czytać, że lider Samoobrony rzucił wyzwanie gigantowi i sprzeciwiał się jego obecności w Polsce. Obiecywał rolnikom walkę z korporacją, która wyniszczała rodzinne gospodarstwa. W pewnym momencie jednak Samoobrona odpuściła.
Przyczyną - jak czytamy w tekście - miały być tajemnicze spotkania z kierownictwem Smithfielda. Osobą, która obciążała wówczas Andrzeja Leppera, jest Janusz Malewicz. W 2000 r. bardzo blisko współpracował z tragicznie zmarłym politykiem, ale potem został usunięty z Samoobrony. Dziennikarzom opowiedział o trzech spotkaniach.
"Do pierwszego doszło w siedzibie Samoobrony. Animex, będący częścią Smithfielda, reprezentował pan Marek Gurdziel. Drugie odbyło się w siedzibie Animexu przy ul. Chałubińskiego w Warszawie, na trzydziestym którymś piętrze. Wziął w nim udział pan Baxter, zastępca szefa Smithfielda" - stwierdził Malewicz, który wyznał, że propozycja korupcyjna padła w jego obecności.
"Wiem, że było jeszcze trzecie spotkanie pomiędzy Lepperem i Baxterem, w cztery oczy. Po tym spotkaniu Lepper kazał zabrać samochodem dostawczym pięć tysięcy kaset z filmem, obciążającym firmę Smithfield. Samochód należał do Stanisława Łyżwińskiego, obecnego posła Samoobrony. Odtąd wystąpienia przeciwko Smithfieldowi skończyły się" - oświadczył dwie dekady temu.
Po latach Malewicz nie jest już tak rozmowny. Kiedy się z nim skontaktowaliśmy, potwierdził, że był obecny na spotkaniach Andrzeja Leppera z przedstawicielami Smithfielda - zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i w Warszawie. Podtrzymuje wersję dotycząca próby wręczenia łapówki. Miało do niej dojść w polskiej stolicy.
- Kiedy usłyszeliśmy propozycję łapówkarską, wyszliśmy. Na pewno przy mnie (lider Samoobrony - red.) nie wziął łapówki - mówi Interii Malewicz.
Co z trzecim spotkaniem, które pan opisywał? - dopytujemy. - Nie wypowiadałem się na temat trzeciego spotkania (na którym miało rzekomo dojść do wręczenia pieniędzy Lepperowi - red.) - odpowiada kandydat na posła Nowej Lewicy z 2023 r.
Zacytowaliśmy jednak Malewiczowi jego wypowiedź sprzed dwóch dekad. I to był początek końca naszej rozmowy. - Wiem o spotkaniu, ale jak wyglądało, nie wiem. Co da rozmowa o tym po 30 latach? Tyle lat minęło, niech pan da spokój. Nie pamiętam szczegółów, Andrzej Lepper dawno nie żyje - ucina. - To nie ma sensu, nie będę się bawił w reportaże. Jestem zbyt poważnym człowiekiem, żeby wchodzić w takie sytuacje. Po latach nie chcę zawracać sobie głowy. Zaraz po całej sprawie zakończyłem swoją współpracę z Samoobroną, nie wszedłem do Sejmu - kończy nasz rozmówca.
Śmierć albo zamknięte usta
O tym, że Andrzej Lepper wziął łapówkę od Smithfielda, był przekonany Leszek Zwierz, szef związku zawodowego Ojczyzna, który zrzeszał buntowników z Samoobrony, również Malewicza. - Wiem, że podczas spotkania Lepper otrzymał pieniądze w gotówce. Kasety z filmem o Smithfieldzie zostały wywiezione i spalone w betoniarni w Hucie Skaryszewskiej koło Radomia, należącej do obecnego posła Stanisława Łyżwińskiego. Nie znam wysokości sumy przekazanej Lepperowi. Mówiło się o milionie dolarów - stwierdził Zwierz.
Trudno jednak zweryfikować te informacje u autora tych rewelacji, bo w maju 2006 r. przewodniczący Zwierz zmarł w swoim domu, mieszczącym się w Kolonii Zastawie koło Krasnegostawu na Lubelszczyźnie. Przyczyną zgonu 53-latka był zawał. Osierocił czwórkę dzieci i żonę. Jest jednak ktoś, kto rozwoził słynne kasety, obciążające Smithfield.
Dziś Sławomir Izdebski jest szefem rolniczej OPZZ, w przeszłości sprawował mandat senatorski z ramienia Samoobrony. Kiedy pytamy go o wydarzenia sprzed lat, doskonale pamięta sprawę. Jak mówi, zarówno Andrzej Lepper jak i jego formacja walczyli z amerykańską korporacją, a protesty niosły się szerokim echem po kraju.
- Rzeczywiście padła propozycja korupcyjna. Nie znam kwoty, ale Andrzej mówił, że do końca życia on i jego rodzina mogliby nie pracować. Nie zgodził się. Powiedział, że niezależnie od proponowanej sumy, nie da się go przekupić - mówi Interii Izdebski. Jak twierdzi, opowieść o paleniu kaset w betoniarni Łyżwińskiego to "bujda na resorach".
- Osobiście rozprowadzałem kasety po wszystkich możliwych instytucjach w Polsce. Andrzej sam wydał mi takie polecenie, miałem je rozprowadzić na terenie swojego województwa. Chodziło głównie o samorządy - wspomina nasz rozmówca.
Według Sławomira Izdebskiego na przełomie wieków korupcja była w Polsce dość powszechna. Były senator obciąża też firmę Smithfield: - Przekupywali, kogo się dało. Prowadzili też rozmowy z posłami i senatorami. Sam słyszałem o samorządowcach, którzy nie zgadzali się na chlewnię w Wielkopolsce. Po miesiącu zagłosowali zupełnie odwrotnie. I stali się właścicielami nowych samochodów marki Daewoo.
Jak mówi nam Izdebski, Janusz Malewicz nie może uchodzić za wiarygodne źródło w sprawach związanych z Andrzejem Lepperem. Polityk miał być wyrzucony z Samoobrony "za oszustwa i działalność na szkodę organizacji". - W tamtych czasach nie było takiej komunikacji jak dziś, nie można było sprawdzić człowieka w internecie. Przylepił się do Andrzeja Leppera, chciał coś ugrać - uważa związkowiec.
W tekście "Gazety Polskiej" z 2004 roku przytoczono też stanowisko samego Smithfielda. "Nie posuwamy się do wręczania łapówek, to nie nasze metody. A Samoobrona nadal jest naszym przeciwnikiem" - mówiła gazecie Lidia Zalewska
Kto w Polsce z 2003 roku miał laserowy kran?
Przypomnijmy, że na przełomie wieków Polska wciąż buduje swoje państwo na nowo. Jak mówi sam Lepper w Sejmie, w ciągu 12 lat wolności pojawia się w Polsce 3 mln zarejestrowanych bezrobotnych i drugie tyle ukrytych. Zasiłki socjalne są na poziomie kilkudziesięciu złotych. Jesteśmy chwilę po uchwaleniu Konstytucji, denominacji i wstąpieniu do NATO. Wciąż jednak daleko za Zachodem, bo dopiero aspirujemy do wejścia do UE. Bardziej niż wielka polityka interesują nas bolączki codzienności.
I wtedy, w październiku 2002 roku, pojawia się "rządowy projekt ustawy o zmianie Ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, badaniu zwierząt rzeźnych i mięsa oraz o Inspekcji Weterynaryjnej oraz niektórych innych ustaw". To nowelizacja tej samej ustawy z 1997 roku, która ma na celu - jak czytamy w opisie - "dostosowanie polskiego prawa do wymogów weterynaryjnych Unii Europejskiej i utworzenie całkowitej zależności Inspekcji Weterynaryjnej od centralnego organu władzy". Wnioskodawcą jest Wojciech Olejniczak z rządzącego wówczas SLD.
W ustawie nie ma ani słowa o "laserowych kranach", o których w 2024 roku mówi Robert Kennedy Jr. Sięgamy jednak do rozszerzenia tej ustawy, czyli rozporządzenia ministra rolnictwa i rozwoju wsi z 17 lipca 2003 roku w sprawie szczegółowych warunków weterynaryjnych, wymaganych przy uboju zwierząt rzeźnych oraz rozbiorze i wprowadzaniu na rynek mięsa tych zwierząt.
A tam czarno na białym czytamy o bardzo szczegółowych i restrykcyjnych wytycznych. Wśród nich są m.in. kwestie płytek na posadzce i ścianach, sprawy wentylacyjne, oświetlenie. Czytamy też, że niezbędne są "umywalki umieszczone jak najbliżej stanowisk pracy i w ilości odpowiedniej do liczby osób zatrudnionych, z doprowadzoną wodą spełniającą warunki dla wody przeznaczonej do spożycia dla ludzi, o temperaturze 35-40 stopni Celsjusza, zaopatrzone w środki do mycia i odkażania rąk, ręczniki jednorazowego użytku oraz pojemniki na zużyte ręczniki; krany nie mogą być uruchamiane za pomocą rąk".
W rozporządzeniu znalazły się więc krany uruchamiane bez rąk, o których mówił Kennedy. Tylko kto wtedy w Polsce słyszał o takich rozwiązaniach? "Laserowe krany" są zresztą pewnie też przenośnią, bo cały dokument, liczący 12 stron, to spis bardzo restrykcyjnych zaleceń i nakazów, które musi spełnić przedsiębiorca, który chce trudnić się tym biznesem. A do tego niebywale kosztownych, bo według tego rozporządzenia rzeźnię trzeba byłoby w zasadzie postawić od nowa lub całkowicie zmodernizować za wielkie pieniądze.
W Polsce przełomu wieków niewielu było na to stać. Wygrali najsilniejsi, a drobne gospodarstwa rzeczywiście upadały. Na polskiej wsi słychać było, że "przepisy wprowadziła Unia", "wszystko przez Unię", a jak dowiadujemy się po dwóch dekadach, sprawa może mieć drugie dno.
Rozporządzenie z lipca 2003 roku wydał ówczesny minister rolnictwa z SLD Wojciech Olejniczak. Żeby jednak mógł to zrobić, potrzebne było przegłosowanie ustawy z października 2002 roku. Odbyło się ono w styczniu 2003 roku. Poparli je niemal w całości posłowie SLD (m.in. Włodzimierz Cimoszewicz, Barbara Blida), Samoobrony (m.in. Andrzej Lepper, Renata Beger), PSL (m.in. Marek Sawicki, Janusz Piechociński). Podzielone były kluby Platformy Obywatelskiej (przeciw był Donald Tusk) oraz Prawa i Sprawiedliwości (przeciw był Jarosław Kaczyński). Jednoznacznie krytyczna była Liga Polskich Rodzin (z Romanem Giertychem) i Ruch Odbudowy Polski (z byłym premierem Janem Olszewskim).
Lepper: Ludzie, wy się zastanówcie, co wy w ogóle robicie
Sprawa związana z firmą Smithfield wróciła do polskiej debaty po publikacji w "Gazecie Polskiej". Kiedy w przededniu wejścia Polski do Unii Europejskiej dyskutowano w Sejmie o prywatyzacji, Lepper na lewo i prawo oskarżał w zasadzie wszystkie rządy o wyprzedanie polskiego majątku i doprowadzenie wielu rodzin do nędzy. Podawał kwoty, liczby, nazwiska i fakty. Wskazywał, że wszystkie partie poza Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin działają na szkodę finansów państwa. Odpowiedział mu Grzegorz Schetyna, który przytoczył treść artykułu "Gazety Polskiej".
- Ciekawe, co na to poseł Lepper? Dlaczego nie usłyszeliśmy dotąd sprostowania? A może coś prawdziwego, coś na rzeczy jest w tej sprawie? Wytłumaczeniem może być wypowiedź samego Leppera, który przyznał, że Smithfield proponował mu łapówkę. Podobne zdanie padło z ust Roberta Kennedy˝ego, dobrze znającego tę firmę - mówił Schetyna w marcu 2004 roku.
Lepper odpowiedział mu tak: - Złożyłem pismo do ABW o sprawdzenie mnie, złożyłem do ministra sprawiedliwości Kurczuka o to, żeby wyjaśnić wszystkie sprawy z "Gazety Wyborczej", które są związane ze mną - o braniu łapówek, o powiązaniu z firmą Smithfield, z Gazpromem, z Bartimpeksem. Jeszcze tam było jedno jakieś przedsięwzięcie, w którym też Lepper brał udział. I Lepper podobno łapówki bierze. Ludzie, wy się zastanówcie, co wy w ogóle robicie? (...) Na programy walczcie. Na programy. Spotkajmy się, rozmawiajmy o programach dla Polski. To nie ja brałem udział w prywatyzacji przez tyle lat, tylko wy prywatyzowaliście. To wy robiliście. I wy za to odpowiadacie.
Po 20 latach od tamtych wydarzeń skontaktowaliśmy się z Renatą Beger. - Gdyby nawet Andrzej Lepper miał wziąć łapówkę, wszyscy by się zorientowali. To jak złodziej, który nic nie posiada i nagle zaczyna dla siebie kupować różne rzeczy. W 2003 r. nawet nie współrządziliśmy, tylko byliśmy w opozycji. Po drugie, jeśli ktoś próbował kogokolwiek przekupić, mógł to robić. Nie wykluczam tego. Kwestia czy łapówka została przyjęta. A tak na pewno nie było, Andrzej Lepper by się czymś takim nie skalał.
Jakub Szczepański, Łukasz Szpyrka
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!