Interia jako pierwsza opisała główne wnioski z raportu NIK, jeszcze przed jego prezentacją. "Kontrolerzy wzięli pod lupę lata 2018-2023. Skupili się na czterech głównych obszarach: sprawdzali proces organizacji systemu wizowego, skontrolowali rolę ministra spraw zagranicznych, przyjrzeli się utworzeniu Centrum Decyzji Wizowych, a także weryfikowali działania związane z organizacją obwodów głosowania za granicą przed wyborami w 2023 roku. Tylko w tym ostatnim obszarze ocena NIK jest pozytywna. W pozostałych wyniki kontroli są wręcz druzgocące dla poprzedniej ekipy rządzącej" - czytamy w tekście Łukasza Szpyrki. Pewnym novum, które dotychczas nie przebiło się mocniej do świadomości opinii publicznej, jest wydanie niemal 2 tys. wiz dla obywateli Rosji i to już po agresji tego kraju na Ukrainę w lutym 2022 roku. Wszystko w ramach programu "Poland. Business Harbour", który w ocenie kontrolerów NIK nie miał umocowania prawnego, a jego założenia nie widniały nawet w żadnym oficjalnym dokumencie. Kontrolerzy NIK w swoim raporcie nie zostawiają suchej nitki na kierownictwie resortu spraw zagranicznych. Najmocniej obrywa się ministrowi Zbigniewowi Rauowi oraz jednemu z jego zastępców - Piotrowi Wawrzykowi. "NIK ocenia negatywnie nadzór ministra spraw zagranicznych nad działalnością konsularną w okresie objętym kontrolą" - czytamy w raporcie. Dalej nie jest lepiej: "Działalność ministra spraw zagranicznych obarczona była szeregiem nieprawidłowości, stanowiących działania niezgodne z przepisami prawa, nierzetelne, niecelowe i niegospodarne. Uzasadnieniem oceny jest skala stwierdzonych nieprawidłowości oraz ich waga". Afera wizowa i rosyjski wątek. Wniosek do prokuratury na Zbigniewa Raua O opinię na temat ustaleń NIK zapytaliśmy polityków obozu władzy oraz opozycji - tych zasiadających w komisji śledczej badającej aferę wizową jako największych ekspertów w temacie. - Minister Rau nie zapewnił kontroli w resorcie nad tym procesem. Jest pytanie, czy w ogóle zapewniał kontrolę nad czymkolwiek - grzmi poseł Marek Sowa, przewodniczący komisji śledczej ds. afery wizowej. - Jego wina i odpowiedzialność są bezsporne - dodaje w kontekście byłego szefa dyplomacji. Zapowiada też, że komisja skieruje przeciwko ministrowi Rauowi zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. - To jedna z konkluzji naszego raportu, który zaprezentujemy w październiku - mówi poseł Koalicji Obywatelskiej. Co do winy byłego szefa MSZ wątpliwości nie ma też poseł Krzysztof Mulawa z Konfederacji. - Na pewno polityczna odpowiedzialność obciąża ministra Raua - mówi Interii. W sprawie ministra Wawrzyka opinię ma nieco bardziej zniuansowaną: - Był świadomy tego, co się dzieje, chociaż mógł nie mieć wiedzy, że ktoś pobiera za ten proceder pieniądze. Jednak informacje o rozporządzeniach wizowych, o przepływie informacji, o presji na urzędnikach miał i to wszystko działo się za jego wiedzą i zgodą. Inny z członków komisji śledczej, poseł Piotr Kaleta z Prawa i Sprawiedliwości, uderza natomiast w NIK i prezesa Izby. - Znając pewne kwestie, które zostały wypowiedziane na opublikowanych przez media nagraniach z prezesem NIK w roli głównej, nie wiem, czy pan prezes jest osobą wiarygodną i czy mamy w ogóle NIK z prawdziwego zdarzenia - stwierdza w rozmowie z Interią parlamentarzysta. Dodaje jednak pewne zastrzeżenie. - Jeśli będą pojawiać się kolejne wątki, kolejne kwestie w tym temacie, to z chęcią zaprosimy pana prezesa Banasia przed oblicze naszej komisji i porozmawiamy o kwestiach zawartych w raporcie, ale nie tylko o nich - zapewnia. Według prof. Antoniego Dudka, historyka i politologa z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, raport NIK nie zmieni percepcji całej afery wizowej. - PiS już dawno wydało wyrok na NIK i prezesa Banasia. Dla nich wszystko, co wychodzi z NIK, jest niewiarygodne, inspirowane politycznie i wymierzone w poprzednią władzę - zauważa ekspert. Co z obecnie rządzącymi? - Dla nich jest to natomiast potwierdzenie tego, co wiedzieli od dawna. Przed wyborami parlamentarnymi afera wizowa była jednym z elementów, które przyczyniły się do zmiany władzy. Teraz nie ma już takiej mocy. Politycznie wybrzmiała i ma już charakter raczej historyczny - analizuje prof. Dudek. - Nic wielkiego nie wydarzy się aż do czasu procesu ministra Wawrzyka i ludzi, którzy dopuścili się nadużyć - przewiduje nasz rozmówca. Niepokojący wątek rosyjski. "Absurd" i "skandal" Duże emocje wśród naszych rozmówców wzbudza też rosyjski wątek raportu NIK dotyczący przyznania niemal 2 tys. wiz dla obywateli Rosji już po agresji Kremla na Ukrainę. - Z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa ta decyzja była absurdalna. Wydanie tych niemal 2 tys. wiz po agresji Rosji na Ukrainę jest czymś nieakceptowalnym i zasługuje na jednoznacznie negatywną ocenę - grzmi poseł Marek Sowa z KO. Na tym jednak nie koniec. Jak mówi w rozmowie z Interią, "w trakcie prac komisji poznaliśmy kilka przykładów sytuacji, gdy firmy z kapitałem rosyjskim nagle stawały się firmami białoruskimi i przenosiły się do Polski czy UE". - To samo działo się zresztą z obywatelami Rosji, którzy z łatwością uzyskiwali białoruskie paszporty - przypomina polityk. To samo słyszymy zresztą od posła Krzysztofa Mulawy z Konfederacji. - Niezależnie od powodu, jest to jednak skandal. Cała Europa blokowała wówczas wizyt Rosjanom, a my wydawaliśmy je i to nie jednostkowo, ale w liczbie prawie 2 tys. - nie może się nadziwić członek komisji śledczej ds. afery wizowej. Jego zdaniem, wiele pytań należy postawić też w kwestii samego programu "Poland. Business Harbour", który okazał się dla Rosjan szeroko otwartymi i zupełnie niepilnowanymi drzwiami nie tylko do Polski, ale do całej Unii Europejskiej. - Nie wiadomo, kogo ratowaliśmy - ludzi z branży IT czy Rosjan, którzy bez problemu byli w stanie zdobyć białoruskie paszporty. Bo w taki właśnie sposób Rosjanom bardzo łatwo było dostać się na terytorium Polski i Unii Europejskiej - ocenia poseł Mulawa. Jego kolega z komisji, poseł Piotr Kaleta z PiS-u, winę odsuwa od ministra Zbigniewa Raua i Piotra Wawrzyka. - W tych sytuacjach, przy wydawaniu takich wiz, finalne decyzje zawsze podejmował konsul - to jego postanowienie i decyzja administracyjna. Dlatego trzeba sprawdzić, jak zachowywali się konsulowie w tej sprawie i czy mieli parasol bezpieczeństwa chociażby od ABW - apeluje polityk. Wizy dla Rosjan. Nie popadać ze skrajności w skrajność Jedno z kluczowych pytań brzmi: czy komisja śledcza ds. afery wizowej zechce i zdąży zająć się raportem NIK przed publikacją raportu ze swoich prac. Przewodniczący komisji Marek Sowa zapewnia, że ustalenia NIK będą "przedmiotem naszej analizy i odniesienia do nich znajdą się w raporcie z prac naszej komisji". Zaznacza jednak przy tym, że zakres i okres badany przez oba podmioty są różne. - W każdym razie wnioski, konkluzje i opisane przez NIK przykłady potwierdzają to, o czym wiemy - konkluduje poseł KO. Poseł Piotr Kaleta z PiS-u: - Sprawa będzie kontynuowana na posiedzeniu naszej komisji. Zajmiemy się tym, czy raport NIK szedł tylko w ocenie liczby wydawanych wiz, czy przyjrzał się także kwestii pewnych działań operacyjnych i dyplomatycznych. Poseł Krzysztof Mulawa z Konfederacji: - Uważam, że Platforma, jeśli znajdzie w raporcie NIK przydatne dla niej elementy, to zechce się jeszcze w ramach prac komisji nad wnioskami Izby pochylić, ale bardziej skłonny jestem uwierzyć, że przewodniczący Sowa będzie wolał skupić się już na dokończeniu i prezentacji raportu z prac komisji. Na dwie ważne kwestie uwagę zwraca też prof. Antoni Dudek. Pierwsza to stworzenie sensownej i adekwatnej do realiów polityki migracyjnej państwa polskiego. Czyli coś, co w ramach polskiej prezydencji w UE zapowiadał premier Donald Tusk. - Nie możemy z jednej skrajności popadać w drugą, czyli że teraz nigdy i w żadnej sytuacji nie wydamy już wizy obywatelowi Rosji. Przecież są tam chociażby prześladowani opozycjoniści walczący z Putinem - apeluje historyk i politolog. - Tyle że to musi być proceder jednostkowy, a nie masowy i przede wszystkim poprzedzony gruntowym zbadaniem każdego przypadku, każdego wniosku - zaznacza. Druga sprawa, o której mówi prof. Dudek, to wyjaśnienie, "na ile prawdziwe są informacje, że służby za poprzedniej władzy wypuszczały dokumenty czy notatki ostrzegające rząd przed rozmaitymi ryzykami, a rząd te ostrzeżenia ignorował". - Było przecież publicznie wiadome, że w przypadku niektórych transakcji energetycznych ABW takie notatki ostrzegające wysyłała - przypomina rozmówca Interii.