- Granice Polski i Litwy to są granice wolnego świata, powstrzymującego napór przed despotią ze wschodu. Właśnie na naszych granicach zatrzymują się najróżniejsze hybrydowe ataki, które obserwujemy od dwóch lat. Rosja i Białoruś zwiększają napór na granicę, zwiększają liczbę swoich prowokacji i musimy mieć świadomość, że ona będzie rosła - mówił premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej. Premier: Grupa Wagnera była niedoceniona Jak przyznał prowokacje są obserwowane zarówno w Polsce, jak i na Litwie i w Łotwie, ale jak podkreślił szef rządu, na tym to będzie polegało, bo "na tym polegają intrygi, knucie ze strony Łukaszenki i Putina". Wspomniał również, o ostatnich słowach Łukaszenki, który odnosił się do Tuska, a właściwie do tego, że "liczy na zmianę władzy w Polsce" i że pojawi się człowiek, z którym będzie mógł rozmawiać. - Nie wiem, czy to dobrze, że Łukaszenka widzi swojego ewentualnego rozmówcę w Donaldzie Tusku. My widzimy tam zło, które krąży po Białorusi - dodał. - Na terytorium Białorusi znajduje się kilka tysięcy wagnerowców. Rosjanie w ten sposób testują reakcję Polski, naszych sojuszników. My na te ruskie i białoruskie prowokacje odpowiadamy bardzo zdecydowanie. (...) - mówił Morawiecki i podkreślił, że stale są próby przekroczenia granicy z Polską ze strony Białorusi, pomimo wybudowania zapory. M. Morawiecki: Putin chce wywołać chaos Przywołał również opinię sojuszników na temat wagnerowców. Cytując brytyjskich ekspertów podał, że "Grupa Wagnera była niedoceniona, przerażający brak zrozumienia". Premier Polski przyznał, że Grupa Wagnera jest realnym zagrożeniem na wschodnich flankach, a podobnie uważają również sojusznicy. - Podkładanie ognia pod fundamenty bezpieczeństwa tej wschodniej granicy (...) musi być jak najbaczniej strzeżone - kontynuował. Podczas konferencji prasowej Mateusz Morawiecki przyznał, że Władimir Putin chce wywołać chaos, a Alaksandr Łukaszenka użyć wagnerowców. Przyznał także, że Polska stale umacnia granice, ale również sojusze i Wojsko Polskie, które jest przesuwane na terytorium wschodnie, aby "umocnić flankę wschodnią NATO i UE". Podał, że przed 2015 rokiem umacnianie obronności wyglądało w Polsce całkiem inaczej. - Tusk próbował nie tak dawno ośmieszyć, mówiąc o stu wojownikach Grupy Wagnera. Są ich dzisiaj na Białorusi tysiące. Wiemy, do czego jest zdolny dyktator białoruski Łukaszenka, mając za sobą jeszcze takiego sojusznika, jakim jest Putin. Co robi Putin na Ukrainie, wszyscy wiedzą - podkreślił Morawiecki. Zaznaczył również, że "rząd PiS nigdy się nie zgodzi na Buczę, Irpień, Mariupol we wschodniej ani w środkowej Polsce, na wschód od Wisły". Prezydent Litwy: Rozważamy zamknięcie granicy z Białorusią Głos zabrał również prezydent Litwy, który przyznał, że spotkanie z Morawieckim było "merytoryczne". Dodał również, że współpraca Polski i Litwy przechodzi teraz w konkretne formy, jak np. ćwiczenia wojskowe w Kłajpedzie. - Obrona musi być jak najbardziej aktywna - podkreślił Nauseda. - Widzimy, że grupa wojskowa na Białorusi może być dużą pokusą dla Łukaszenki i Putina, by wykorzystać ich w celu prowokacji przeciwko państwom NATO - wskazał. Dodał, że właśnie dlatego potrzebna jest współpraca z sojusznikami. - Musimy współdziałać i rozmawiać o planach i algorytmach, które zostaną wykorzystane, jeśli ta sytuacja stanie się bardziej skomplikowana - wyjaśnił. - Rozważamy zamknięcie granicy z Białorusią, ale musiałoby to być skoordynowane z Polską i Łotwą - poinformował Nauseda. - Grupa Wagnera liczy więcej niż cztery tys. osób. Zajmują pewne pozycje w obwodzie grodzieńskim, co jest dla nich dobrą sytuacją dla prowokacji na granicy. (...) Wzmocniliśmy bezpieczeństwo - przyznał. - Będziemy spoglądać na obecność wagnerowców na Białorusi kompleksowo. Widzimy, że Białoruś używa bardzo agresywną retorykę - kontynuował. Zdaniem Nausedy, działania wagnerowców mają na celu destabilizację na granicy. Wagnerowcy przy przesmyku suwalskim Pierwsze informacje o obecności grupy około 100 najemników Grupy Wagnera przy przesmyku suwalskim pojawiły się w sobotę. Jak podawał wówczas ukraiński rządowy portal Centrum Narodowego Sprzeciwu, większość przybyłych żołnierzy ma doświadczenie w działalności przemytniczej, w tym w przemycie imigrantów. W ocenie serwisu wagnerowcy mają przygotowywać się do "rozchwiania" sytuacji na terytorium przygranicznym Polski i Litwy. Doniesienia o najemnikach Jewgienija Prigożyna przy przesmyku suwalskim potwierdził tego samego dnia premier Mateusz Morawiecki na konferencji w Gliwicach. - Na pewno jest to krok w kierunku dalszego ataku hybrydowego na polskie terytorium - mówił premier i określił, w jaki sposób może dochodzić do prowokacji. - Będą pewnie przebrani za białoruską straż graniczną i będą pomagali nielegalnym imigrantom przedostać się na terytorium Polski, zdestabilizować Polskę, ale przypuszczalnie będą się też starali przeniknąć do Polski, udając nielegalnych imigrantów - oświadczył. Jak informowaliśmy w Interii wcześniej, wiceminister spraw wewnętrznych Litwy Arnoldas Abramaviczius podał, że "Litwa i Polska rozważają wspólne zamknięcie granicy z Białorusią w przypadku poważnych incydentów z udziałem wagnerowców". Białoruskie śmigłowce nad Polską We wtorek Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa śmigłowce białoruskie. Szef resortu obrony Mariusz Błaszczak polecił zwiększyć liczbę żołnierzy na granicy i wydzielić dodatkowe siły i środki, w tym śmigłowce bojowe. O incydencie zostało poinformowane NATO. Białoruski charge d’affaires został wezwany do polskiego MSZ w celu wyjaśnienia zdarzenia. MON przekazał we wtorek, że strona białoruska informowała wcześniej stronę polską o szkoleniu oraz że w terenie przygranicznym mogą poruszać się maksymalnie trzy śmigłowce. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!