Politycy niemal wszystkich formacji powtarzają, że "to, co zostało dane, nie zostanie zabrane". Mowa oczywiście o wprowadzonych po 2015 roku przez PiS świadczeniach, jak np. 500 plus czy 13. emerytura. Politycy zdają sobie sprawę, że rezygnacja z pomocy państwa beneficjentom tych programów byłaby dla nich politycznym pocałunkiem śmierci. Dlatego też wyścig na obietnice trwa w najlepsze, a przodują w nim Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska. Lewica od lat przekonuje o potrzebie wprowadzenia licznych świadczeń, ale nie w formie gotówki do ręki, ale przez rozbudowane usługi publiczne. O sprawnym państwie, które takie usługi powinno zapewnić, mówi też Polska 2050 Szymona Hołowni. Tymczasem nawet Konfederacja, znana z wolnorynkowych poglądów i jak najmniejszej ingerencji państwa w gospodarkę i życie obywateli, nie przyznaje jednoznacznie, że świadczenie takie jak 500 plus jest niepotrzebne i należy je zlikwidować. Socjolog i politolog Mikołaj Cześnik, prof. SWPS mówi w wywiadzie dla Interii, że tym oto sposobem politycy złapali nas w pułapkę świadczeń socjalnych. - Dziś ograniczanie tych świadczeń jest niemożliwe, albo bardzo trudne, bo nieopłacalne politycznie. A to jest ślepy zaułek, bo nie można cały czas zwiększać benefitów. Jeśli chce się to robić, to przecież trzeba zwiększać obciążenia podatkowe - tłumaczy. Benefity dla "pominiętych"? Prawie połowa Polaków za rozbudowaniem świadczeń Zapytaliśmy jednak polityków czterech formacji, czy widzą miejsce na kolejne duże świadczenie socjalne. Punktem wyjścia stał się dla nas sondaż przeprowadzony przez pracownię Smartscope dla Interii. Zgodnie z badaniem 47 proc. Polaków uważa, że świadczenia powinny być jeszcze bardziej rozbudowane, a gotówka do ręki powinna trafić również do tych, którzy dotąd byli pominięci. Z takim twierdzeniem nie zgadza się 29 proc. respondentów, a 24 proc. odpowiedziało "nie wiem". Prawo i Sprawiedliwość. "Są grupy pod szczególną ochroną" W tej drugiej grupie jest m.in. Elżbieta Rafalska z PiS, była minister rodziny, która była twarzą wprowadzenia w Polsce programu 500 plus. Kiedy głośno odczytujemy sondażowe pytanie, bez mrugnięcia okiem odpowiada: "Nie zgadzam się". - Nie możemy powiedzieć, że świadczenia socjalne będą adresowane absolutnie do wszystkich. Prowadzimy świadomą politykę społeczną i w hierarchii ważności rodzina z dziećmi jest pod szczególną ochroną, a także osoby starsze. Pozostała część polityki społecznej musi być adresowana precyzyjnie - uważa Rafalska. Gdy prezentujemy byłej minister wyniki sondażu, odpowiada, że "ludzie zawsze powiedzą, że chcą". Uważa, że tak naprawdę oferowane dziś wsparcie jest dla wszystkich, bo np. każdy będzie kiedyś osobą starszą i załapie się na 13. emeryturę. A jeśli wcześniej postara się o dziecko, będzie mógł liczyć na 500 plus. Sęk w tym, że w sondażu to właśnie grupa "pominiętych" częściej domagała się rozszerzenia świadczeń, więc argumenty takie Rafalskiej do niej nie trafiają. Czy wobec tego jest szansa, że PiS wprowadzi nowe benefity? - Musimy sobie jasno powiedzieć, że nie możemy adresować świadczenia socjalnego do absolutnie wszystkich, do 100 proc. Polaków. To jest niemożliwe, ale też nie jest potrzebne. Przestaliśmy niektóre rzeczy doceniać. Mamy dziś rynek pracownika, niskie bezrobocie, a źródłem dobrobytu Polaków jest praca, a nie świadczenia społeczne - uważa Rafalska. Podkreśla, że jako społeczeństwo przestaliśmy doceniać 500 plus czy inne świadczenia, bo się do nich przyzwyczailiśmy. - Powstało takie przekonanie, że nam to łatwo przychodzi i mniej waży niż kiedyś. 500 plus to nominalnie ciągle świadczenie powyżej 100 euro. A kindergeld (zasiłek rodzinny w Niemczech - red.) zawsze był obiektem zazdrości Polaków. Porównujemy samą wartość 500 plus, a zapominamy, że poszły też inne instrumenty, jak rodzinny kapitał opiekuńczy, dodatkowe urlopy rodzicielskie, dopłaty do żłobków. Nie chcemy, by nasza polityka opierała się wyłącznie na 500 plus - zaznacza. Platforma Obywatelska. "Nie wszyscy chcą być na zasiłku" Tymczasem po drugiej stronie politycznej barykady jest Platforma Obywatelska, która prawdopodobnie wyciągając wnioski z poprzednich wyborczych batalii, zamierza ścigać się z PiS na obietnice socjalne. Dlatego też w ostatnich tygodniach pojawiły się pomysły adresowane do konkretnych grup wyborców. Najpierw Donald Tusk mówił o podwyżkach dla sfery budżetowej w wysokości 20 proc. Później pojawił się pomysł skierowany do młodych rodzin, które chcą kupić pierwsze mieszkanie - dla nich PO przygotowała program dotyczący kredytu na 0 proc. Ostatnią grupą są matki, bądź szerzej - rodziny z dziećmi. Tu pojawia się tzw. "babciowe", czyli 1500 zł miesięcznie przeznaczone dla rodziny, by ta mogła zapłacić np. opiekunce czy babci za opiekę nad dzieckiem. Dzięki temu matka szybciej mogłaby wrócić do pracy. - Widzimy po reakcjach na nasz program, czyli "babciowe" i kredyt 0 proc, że mimo że są to w dużej mierze pomysły samofinansujące się, słyszymy wiele głosów, typu: to niesprawiedliwe, że będę musiał za to zapłacić. Wrażliwość społeczna jest więc trochę kierowana w tę stronę. I stąd mogą wynikać takie rezultaty sondażu. Jest dużo ludzi, ciężko pracujących, którzy mają poczucie wykorzystywania przez państwo - mówi nam Jan Grabiec, rzecznik prasowy i skarbnik Platformy Obywatelskiej. Odnosząc się bezpośrednio do wyników sondażu, zwraca uwagę na tych, którzy odpowiedzieli "tak", czyli są za zwiększeniem benefitów. - Wśród odpowiadających "tak" mogą być ludzie, którzy uważają, że działalność socjalna państwa powinna być szersza. Mogą być tam też ludzie ciężko pracujący, którzy czują się oszukani tym, że z ich podatków wypłacane są świadczenia, a oni karani są za swoją pracę. Chodzi o poczucie niesprawiedliwości, że państwo za dużo zabiera w stosunku do tego, co daje obywatelom - wiemy jaki jest stan edukacji czy służby zdrowia - komentuje. Słowo "niesprawiedliwość" w rozmowie z Grabcem pada kilka razy. Polityk Platformy Obywatelskiej jest przekonany, że "nie wszyscy chcą być na zasiłku". - Ale wyniki tego sondażu pokazują niezadowolenie dużej grupy - państwo dając zasiłki jednym, obciąża drugich, a to jest niesprawiedliwe. I dlatego chcą, by w jakiś sposób to wyrównać - podkreśla. Nasz rozmówca nie uważa, by świadczenie dla wszystkich było dobrym rozwiązaniem, ale wskazuje konkretne grupy społeczne, które powinny być traktowane przez państwo szczególnie. - Wszyscy chcieliby, by większa część dochodów zostawała w ich kieszeniach. Nie sądzę, by połowa Polaków uważała, że tylko transfery socjalne mogą im pomóc. Z drugiej strony są takie grupy społeczne, które rzeczywiście wymagają wyrównania szans i oddania im sprawiedliwości. Tak jest z emerytami, osobami z niepełnosprawnościami, rodzinami z kilkorgiem dzieci czy chorymi wymagającymi długoterminowej opieki - wymienia. Grabiec odnosi się także do programu 500 plus. Z jednej strony chwali rozwiązanie wprowadzone przez PiS, ale z drugiej podaje argument, że na niektóre problemy same pieniądze do ręki nie są wystarczające. - 500 plus dało pozytywny efekt, jeśli chodzi o wyrównanie dochodów. Jest jednak powszechne poczucie zawodu, bo obiecywano dużo więcej, niż te transfery przyniosły. Sztandarowym uzasadnieniem 500 plus były kwestie demograficzne. Okazało się to fikcja, bo rodzi się mniej dzieci. To pokazuje, że same pieniądze nie wystarczą. Państwo jest po to, by zorganizować systemowo dobre warunki do życia. A pieniądze dawane do ręki powinny mieć charakter uzupełniający, wyrównujący różnice, jak to jest w przypadku osób niepełnosprawnych czy licznych rodzin - podkreśla. Nowa Lewica. "Polacy chcą, żeby każdy miał równo" Wynikami naszego sondażu zaskoczony nie jest Krzysztof Gawkowski, przewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy. - Polacy chcą, żeby każdy miał równo. Jeśli jedni korzystają z ulg bądź benefitów, to inni też chcą z tego korzystać. Wyniki nie są dla mnie czymś nadzwyczajnym. Lewica ma tak przygotowany program, w którym wszystkie grupy społeczne są gospodarowane. Jeżeli nie jesteś w określonej grupie, która już dziś ma jakieś benefita, to możesz liczyć, że państwo też będzie o tobie pamiętało - przekonuje. Dopytujemy jednak, co Lewica ma do zaoferowania dla 30-letniego mężczyzny, który nie ma rodziny, nie otrzymuje 500 plus, nie jest też oczywiście seniorem z 13. emeryturą. - Mieszkanie na wynajem - rzuca Gawkowski. - Uważamy, że takie rozwiązanie finansowane przez państwo daje poczucie, że nie trzeba sięgać po kredyt. Nie potrzebujesz 200 tys. zł na wkład własny, a możesz mieć mieszkanie 70 m2 w tanim wynajmie za 700 zł - zachwala polityk Lewicy. Kiedy zwracamy uwagę, że to jednak coś innego niż pomysł przekazania benefitów w gotówce do ręki, Gawkowski wykłada nam podejście Lewicy do tego problemu. - Świadczeń pt. "gotówka do ręki" nie oferujemy, bo nie o to tu chodzi. Mamy konkretne programy usług publicznych, które gwarantują lepsze życie. Dla nas ważniejsze jest to, by dzieciaki miały darmowe bilety w wakacje. To jest nasz program. Oferujemy nie pieniądze do ręki, ale pieniądze w świadczeniu - tłumaczy. - Ludzie przyzwyczaili się do świadczeń społecznych, bo uważają, że państwo jest dziś bogatsze, a w każdym bogatszym państwie chce się korzystać z tego dobra. O redystrybucji pieniądza można rozmawiać, ale niekoniecznie w gotówce. Bardziej w usługach, które powinny być lepiej zorganizowane - przekonuje. Polska 2050 Szymona Hołowni. "Należy zreorganizować świadczenia publiczne" Na podobny problem zwraca uwagę Paweł Zalewski z Polski 2050 Szymona Hołowni. - Chcemy, by ludzie nie musieli płacić za coś, co należy im się na dobrym poziomie. To ważniejsze niż licytacja na świadczenia, bo to prosta droga do wielkich problemów, dramatów życiowych. Sprawne państwo, sprawne usługi publiczne są czymś, co oferujemy - mówi nam Paweł Zalewski. Polityk Polski 2050 zwraca uwagę, że dziś sytuacja gospodarcza państwa jest trudna. Wspomina o napiętym budżecie i dużym deficycie. A w takich warunkach trudno mówić - jego zdaniem - o kolejnych świadczeniach. - Zwiększanie świadczeń przez dodruk pieniędzy, a nie wypracowane PKB, oznacza dalsze zwiększanie inflacji. Za chwilę te pieniądze przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie - przekonuje. - System, który dzisiaj jest, polega na tym, że ludzie dostają do ręki pieniądze, które muszą wydawać dlatego, że państwo jest nieudolne i nieefektywne. To postawienie sprawy na głowie. Wydajemy pieniądze na korepetycje dla dzieci albo na lekarza specjalistę. Uważamy, że należy zreorganizować świadczenia publiczne, żeby dobrze funkcjonowały - podkreśla. Zalewski odcina się też od wyścigu między PiS a PO mówiąc, że Polska 2050 nie rywalizuje z tymi partiami na populizm. Wbija też im szpilę. - Być może jest tak, że Polacy nie wierzą, że można stworzyć sprawne państwo. Kiedyś obowiązywała doktryna "ciepłej wody w kranie" i koncentrowania się na inwestycjach infrastrukturalnych. Dziś obowiązuje doktryna "kradniemy, ale dzielimy się". Polacy od bardzo dawna nie mieli kontaktu z poważną propozycją naprawy państwa - uważa Zalewski. Dodaje jednocześnie, że jest jedna grupa społeczna, która mimo wszystko wymaga wsparcia. - Wyjątkiem jest oczywiście wsparcie osób z niepełnosprawnościami. To rzeczywiście grupa, która wymaga wyjątkowego potraktowania ze strony państwa - zaznacza Zalewski. Konfederacja. "Rząd nie ma własnych pieniędzy" Nieco inną optykę na kwestie świadczeń socjalnych ma Konfederacja, która przekonuje, że nie uczestniczy w licytacji na składanie obietnic. - Nic dziwnego, że pojawiło się takie przyzwyczajenie, skoro wszystkie partie poza Konfederacją od lat licytują się na składanie obietnic oderwanych od podstawowych praw ekonomii. Potencjalna rezygnacja z tych świadczeń musi być związana z zatrzymaniem galopującej inflacji i upewnieniem Polaków, że ich własne pieniądze posiadane w portfelu nie tracą drastycznie na wartości - zastrzega poseł Krzysztof Tuduj. Jak jednak podkreśla, jego zdaniem 500 plus i 13. emerytura powinny zostać utrzymane bez zmian, a jego partia nie zamierza rezygnować z tych świadczeń. - Obecnie nie powinno się krzywdzić emerytów zabieraniem 13. emerytury, na której należy poprzestać i zapomnieć o szalonych pomysłach 14. i 15. Warto przy tej okazji uzmysłowić emerytom, że przy tak wysokiej inflacji, do której dopuścił rząd, z ich rocznego portfela zniknęły dwie emerytury. 500 plus pomogło wielu rodzinom normalniej funkcjonować. Nie zabrałbym tego świadczenia rodzinom, ale nie rewaloryzowałbym go, ponieważ stan finansów publicznych jest fatalny. Polska gospodarka potrzebuje uzdrowienia tak, aby każdy pracujący z łatwością mógł utrzymać siebie i rodzinę z dziećmi z własnej wypłaty - uważa Tuduj. Czy wobec tego poseł Konfederacji widzi miejsce dla kolejnego świadczenia? - Trzeba przypominać prawdę o tym, że rząd nie ma własnych pieniędzy, a tego typu obietnice nie są finansowane z prywatnych kieszeni polityków je składających. Nie widzę takiej możliwości, aby okłamywać Polaków obietnicami, które musiałyby spowodować wcześniejsze wyciągnięcie dodatkowych pieniędzy z portfeli wszystkich Polaków - podkreśla. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na lukasz.szpyrka@firma.interia.pl