Jest decyzja szefa Kancelarii Sejmu Jacka Cichockiego w sprawie kart poselskich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Minister zdecydowało o ich dezaktywacji. Karty służą do głosowania, są także legitymacją polityków. Sprawa Wąsika i Kamińskiego. Jest decyzja w sprawie ich kart Jak wyjaśnił na antenie TVN24 dyrektor generalny kierujący Gabinetem Marszałka Sejmu Stanisław Zakroczymski, działania te "mają charakter swego rodzaju zabezpieczenia". Dodał, że Szymon Hołownia "bierze za nie pełną odpowiedzialność" z powodu "poważnych wątpliwości, co do charakteru aktów, które zostały wydane przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych". - Finalne decyzje odnośnie udziału panów w najbliższym posiedzeniu pan marszałek podejmie i ogłosi przed tym posiedzeniem - powiedział Zakroczymski. Zapowiedział, że w poniedziałek i we wtorek Szymon Hołownia spotka się z ministrem sprawiedliwości i Prokuratorem Generalnym, z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, przewodniczącym Państwowej Komisji Wyborczej oraz "wybitnymi autorytetami prawnymi", by omówić sprawę Kamińskiego i Wąsika. Zakroczymski: Nie zaczekano nawet doby. To niebywałe Dyrektor generalny kierujący Gabinetem Marszałka Sejmu przedstawił także "notatkę z wymiany korespondencji" z sędzią Sądu Najwyższego Aleksandrem Stępkowskim. Jak mówił, Stępkowski wystąpił do marszałka w środę późnym popołudniem z prośbą o przesłanie akt sprawy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej. - Ja niezwłocznie rano skonsultowałem się z panem marszałkiem, przygotowałem stosowne pisma w imieniu pana marszałka. Przekazałem je do mojego sekretariatu o godzinie 13. Mam dowód, że doręczono je do Sądu Najwyższego o 14.05, zrobiliśmy to naprawdę niezwłocznie, tylko że orzeczenie wydano o 13 z minutami - wyjaśnił Zakroczymski. - Nie zaczekano nawet jednej doby na to, żeby z Sejmu doszło stanowisko pana marszałka. Jest to niebywałe. To w mojej prawniczej wyobraźni się nie mieści, podobnie jak pokątne przekazywanie akt z jednej izby do drugiej - ocenił. Zarzuty wobec marszałka Sejmu. Zakroczymski tłumaczy Zakroczymski odniósł się też do zarzutów I prezes SN Małgorzaty Manowskiej, która twierdzi, że marszałek Sejmu chciał wpłynąć na skład orzekający w sprawie polityków PiS. - Pan marszałek pozwolił sobie tylko w piśmie przewodnim do pana prezesa, które nie ma żadnej mocy prawnej, zwrócić się o rozważenie powierzenia sprawy składowi orzekającemu, który nie podważy zaufania do sądownictwa. To jest tylko tyle - podkreślił Zakroczymski. Dodał, że Aleksander Stępkowski jest byłym wiceministrem w rządzie PiS i znalazł się w składach orzekających Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, które decydowały w kwestii Kamińskiego i Wąsika. - Ja się pytam pani prezes, czy nie było innego sędziego w tej izbie, którego bezstronność w tej sprawie nie budziłaby wątpliwości? - stwierdził Zakroczymski. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!