Sejm zajął się we wtorek wnioskiem PiS o powołanie komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022. Projekt w imieniu wnioskodawców przedstawiał Kazimierz Smoliński. Jak tłumaczył, potrzeba powołania takiego specjalnego organu wynika z konieczności ochrony interesów Polski oraz "odpowiedzi na wezwanie lidera jednej z partii opozycyjnych". Poseł nawiązał do wypowiedzi Donalda Tuska z połowy października. Szef PO stwierdził wówczas, że "tylko komisja śledcza niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u". Posłowie PiS chcą jednak, by nowy organ funkcjonował jako komisja administracyjna finansowana z budżetu KPRM, a nie jako komisja śledcza. Argumentują, że komisja śledcza byłaby ograniczona czasem trwania kadencji parlamentu. "Ustawa z szafy Putina" Opozycja krytykowała projekt. - Przyczyny powstania tej komisji najlepiej opisał Jarosław Kaczyński w Chojnicach. On powiedział wprost, że chce zniszczyć Polaków popierających opozycję - stwierdził z mównicy sejmowej Marcin Kierwiński z PO. - To jest cel Kaczyńskiego. Utrzymać za wszelką cenę władzę i zniszczyć tych wszystkich, którzy myślą inaczej niż on, niż PiS - kontynuował. - Chcecie badać rosyjskie wpływy na bezpieczeństwo Polski, a przedstawicie projekt, w którym cyrylica przebija z każdej strony (...). Przecież to jest ustawa wprost wyciągnięta z szafy Putina. Bo to w Rosji prokurator, sędzia, policjant mają być z Kremla. To w Rosji tworzy się prawo, które ma uderzać w opozycję, lidera opozycji - ocenił Kierwiński. Zdaniem posła PO, PiS boi się komisji śledczej, bo byłaby niezależna. Bosak: Projekt to hybryda, potworek Krytyczny był również Wiesław Szczepański z Lewicy. - PiS odwróciło kota ogonem. 1 grudnia wpłynął do Sejmu projekt ustawy ws. powołania komisji weryfikacyjnej. Bez opinii prawnych, bez jakichkolwiek konsultacji. Komisja weryfikacyjna ma być dziś w okresie świąt, komisją prowadzącą polityczne jasełka i tani spektakl nienawiści prowadzony na potrzeby państwa elektoratu - zwrócił się do posłów PiS. - Nie przez przypadek pierwszy raport tej komisji przypada pod koniec września. Zbieżność z rejestracją list wyborczych przypadkowa? Nie. Za pomocą tej komisji chcecie wyeliminować swoich przeciwników politycznych - mówił do polityków PiS Dariusz Klimczak z Koalicji Polskiej. - To jest jakaś hybryda, potworek, który nie ma nic wspólnego z deklarowanymi założeniami - stwierdził z kolei Krzysztof Bosak, który również krytykował parlamentarzystów PiS. - W celu napisaliście, że chcecie wyjaśniać. Jak chcecie wyjaśniać, to się zbierzcie na klubie PiS i sobie wyjaśnijcie. Jak chcecie dyskutować, to od tego jest sejmowa komisja śledcza - zaznaczył. Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050 również była krytyczna. - Celem tej ustawy jest ograniczenie praw wyborczych waszym przeciwnikom politycznym. Putin wsadza swoich przeciwników politycznych do więzienia, wy jedynie chcecie, łaskawie, ograniczyć im prawa wyborcze - podkreślała, zwracając się do posłów PiS i podnosząc kwestię uprawnień komisji, która zgodnie z projektem może zakazać zajmowania danej osobie stanowisk, związanych z wydawaniem publicznych pieniędzy. Kwestia ewentualnych decyzji komisji i zakazu zajmowania stanowisk pojawiała się najczęściej w przemówieniach polityków opozycji. Kazimierz Smoliński odpowiadał posłom, że komisja będzie "organem administracji, który wydaje decyzję, która podlega zaskarżeniu do sądu administracyjnego". Czytaj też: Ważna zmiana od stycznia 2023. Ministerstwo Zdrowia wprowadza nowe zasady