Zaczęło się oczywiście od CPK. AntyPiS-owska opozycja tak długo i uparcie szydziła z tego sztandarowego projektu rozwojowego Zjednoczonej Prawicy, że... sama uwierzyła we własną propagandę o "łące pod Baranowem". Gorzej nawet, Tusk i inni politycy aż do bardzo niedawna uważali, że tak samo jak oni myśli większość społeczeństwa. A wygaszenie CPK przyniesie nie tylko oszczędności, ale wręcz dostarczy paliwa pod kolejny rozdział rozliczania "PiS-owskich złodziejstw i megalomanii". Tylko że stało się zupełnie inaczej. Wydarzył się "cud nad Baranowem" - jak mówią o tym zwolennicy projektu - i o dokończenie budowy CPK upomniał się oddolny ruch społeczny ponad podziałami. Spinający młodych lewaków z Konfiarzami oraz normalsów z antyPiS-owcami oraz PiS-owcami jednocześnie. Teraz więc premier Tusk i otoczenie mają z lotniskiem niezły zgryz. Jak przekonać publikę, że jednak nie są tylko wygaszaczami? Jednocześnie nie grzesząc w oczach swego własnego elektoratu grzechem najcięższym z możliwych - czyli relatywizacją przekonania, że wszystko, co od PiS-u pochodzi, musi być złe w 100 procentach. Takie zadanie przerosnąć może nawet króla Salomona. Nie mówiąc nawet o Tusku, Hołowni oraz Czarzastym. Donald Tusk, czyli nie dla rozwoju Ale przecież nie chodzi tylko o CPK. Nawet wspólna inicjatywa Marcina Horały z PiS i Pauli Matysiak z Razem przełamująca wszystkie najgłębsze kulturowe obrzydzenia polskiej polityki nosi nazwę #TakDlaRozwoju. I zakłada współpracę na polu wielkich projektów z dziedziny lotnictwa, atomu, energetyki czy logistyki morskiej albo kolejowej. Ta inicjatywa wychodzi od powszechnego już chyba w Polsce trzeciej dekady XXI wieku przekonania, że 40-milionowy kraj w środku Europy ma prawo się rozwijać, doganiać, a nawet przeganiać kraje zachodnie. I tylko Tusk oraz jego najwierniejsi pretorianie jakoś tego apetytu Polaków na śmiały rozwój nie czują. W efekcie wciąż są za późno i nie w tempie. Jak surfer-fajtłapa wypatrują fali, na której będzie można popłynąć, ale ta uparcie uderza w nich z najmniej oczekiwanej strony. Weźmy choćby niedawne wypowiedzi wiceminister środowiska i klimatu Urszuli Zielińskiej. Oto mamy przedstawicielkę rządu, która kompletnie się kompromituje, twierdząc, że rozwój transportu rzecznego jest nieopłacalny. I że wszystkie kraje (w tym Niemcy) od tego odchodzą. Choć przecież jest dokładnie odwrotnie. Żegluga śródlądowa odgrywa niezmiennie istotną rolę w logistyce takich krajów jak Niemcy czy Francja albo Włochy. Mało tego, taki transport jest 3-5-krotnie mniej emisyjny niż wożenie towarów po drogach samochodami. Doprawdy trudno więc zrozumieć polityczkę reprezentującą partię Zielonych, która bez cienia żenady mówi, że po co wydziwiać z żeglowieniem Odry, skoro mamy TIR-y. Mikromania kluczem do "sukcesu" Albo posunięcia rządu Tuska w sprawie PKP Cargo. Największego w Polsce i jednego z czołowych w Europie kolejowych przewoźników towarowych. Jak można nie widzieć w takim transporcie potencjału. Tylko skupiać się na konieczności przeprowadzenia w firmie postępowania sanacyjnego poprzez plan zwolnienia jednej trzeciej pracowników. A blokowanie inwestycji w terminal w Świnoujściu? A chocholi taniec wokół elektrowni atomowej? Wszystko to w ostatecznym rozrachunku przykłady myślenia podszytego mikromanią. "Penny wise but pound foolish" - jak mówią Anglicy, gdy chcą pokazać styl zarządzania polegający na nadmiernym skupieniu na niewielkich oszczędnościach i odrzucaniu szerszego obrazka, w którym do wzięcia są miliony. Polscy liberałowie przez większą część III RP lubili szczycić się tym, że akurat na gospodarce, rozwoju i inwestycjach to się znają. W przeciwieństwie do żyjących - rzekomo - w wiecznym przeżywaniu dawnych klęsk prawaków. Ostatnia dekada doprowadziła jednak na tym polu do charakterystycznego odwrócenia ról. To PiS zapoczątkował u nas modę na rozwój i na śmiałe patrzenie w przyszłość wedle zasad "do odważnych świat należy" albo "nie popełnia błędów tylko ten, kto nie robi nic". Liberalni antyPiS-owcy najpewniej zaś czują się na pozycjach "nie da się", "za wysokie progi", "gdzież nam tam do Niemców i innych Francuzów". Antyrozwojowy rys i skłonność do mikromanii po stronie rządu Tuska jest zaś tej prawidłowości najlepszym przykładem. Rafał Woś