Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Czy Karol Nawrocki zdradził poglądy Lecha Kaczyńskiego na Ukrainę? A może odchodzimy od nich wszyscy?

Donald Tusk atakuje Karola Nawrockiego, że szantażuje Ukrainę niedopuszczeniem do NATO. Tyle że pół roku temu sam groził jej blokowaniem w marszu do UE. Polacy są coraz dalej od Ukrainy, i ci z jednej strony politycznego sporu, i ci z drugiej.

Jak zareagował Donald Tusk na wypowiedź Nawrockiego o Ukrainie?
Jak zareagował Donald Tusk na wypowiedź Nawrockiego o Ukrainie?/Jacek Domiński/ Marysia Zawada/ Planet Observer/ Reporter/ Getty Images/

"Prezesie Kaczyński, pański kandydat Karol Nawrocki stwierdził, że nie widzi dla Ukrainy miejsca w NATO. Pamięta Pan jeszcze, który prezydent najmocniej wspierał Ukrainę w tej kwestii?" - napisał Donald Tusk na platformie X. "Nie wstyd Panu?" - podsumował swój wpis.  

Miał naturalnie na myśli Lecha Kaczyńskiego, faktycznie mocno zaangażowanego, zwłaszcza na szczycie NATO w roku 2008, w promowanie Ukrainy, zresztą także i Gruzji, jako przyszłych członków Paktu Północnoatlantyckiego.  

To reakcja na wypowiedź prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, równocześnie kandydata PiS na prezydenta. Pytany przez Bogdana Rymanowskiego w programie Polsatu "Gość Wydarzeń", oznajmił, że dziś nie widzi Ukrainy "w żadnej strukturze. Ani w Unii Europejskiej, ani w NATO - do momentu rozstrzygnięcia tak ważnych dla Polaków spraw cywilizacyjnych. Nie może być częścią międzynarodowych sojuszy państwo, które nie jest w stanie rozliczyć się z bardzo brutalnej zbrodni na 120 tys. swoich sąsiadów" - mówił Nawrocki.  

Twardy Nawrocki, twardy Tusk 

Chodzi oczywiście o masowe zbrodnie na Polakach na Wołyniu w roku 1943. Ukraina konsekwentnie odmawia mocniejszego oświadczenia w sprawie rzezi wołyńskiej. Jej historycy, ale i politycy, sprowadzają tamte masakry do wzajemnych wojennych konfliktów i odwetów. Problemem jest również zgoda władz ukraińskich na ewentualne ekshumacje pomordowanych Polaków i związane z tym upamiętnienie ofiar. Wyjąwszy jednostkowe przypadki taka zgoda nie była do tej pory wydawana. 

Wydawało się, że niedawno szef MSZ Radosław Sikorski uzyskał jakąś obietnicę w tej ostatniej kwestii od nowego ukraińskiego ministra spraw zagranicznych Andrija Sybihy. Nawrocki bagatelizuje teraz ten sukces nazywając go "niepotrzebnym wyskokiem szefa polskiego dyplomacji". Twierdzi, że kwestia była "wprowadzona do wewnętrznej kampanii" w czasie prawyborów prezydenckich w KO. Prezes IPN przeżywał, jak mówi,  już kilkanaście przełomów w kwestii ukraińskiej zgody na ekshumacje, patrzy więc na to spokojnie. 

Wypowiedź Nawrockiego wywołała reakcję ukraińskiego MSZ. "Odrzucamy te tendencyjne i manipulacyjne wypowiedzi. Takie oświadczenia wskazują, że polski polityk stawia względy oportunistyczne ponad strategicznymi interesami bezpieczeństwa własnego kraju, dobrosąsiedzkie stosunki ukraińsko-polskie oraz wspólne wartości wolności, demokracji i sprawiedliwości" - poinformował ukraiński resort spraw zagranicznych. Zdaniem strony ukraińskiej "wypowiedzi Karola Nawrockiego wywołały aplauz na Kremlu". 

Od razu zastrzegę, że nie jestem entuzjastą tak twardych wypowiedzi polskich polityków o aspiracjach europejskich Ukrainy. Zwłaszcza teraz, kiedy Ukraina zaczyna naprawdę przegrywać wojnę. I kiedy grozi jej dyktat Zachodu zmuszającego władze w Kijowie do upokarzających ustępstw.  

Decydujące słowo będzie tu miał naturalnie Donald Trump. Można jednak odnieść wrażenie, to celna obserwacja Jana Rokity, że europejski establishment, skądinąd nienawidzący Trumpa z powodów ideologicznych, czeka na to "nowe Monachium" z zapartym tchem. 

W takiej sytuacji bliższa mi jest postawa obecnego prezydenta RP, wybranego z ramienia PiS, Andrzeja Dudy, który jeszcze całkiem niedawno na szczycie NATO w Wilnie twardo stawiał sprawę ukraińskiego członkostwa. Był wtedy krytykowany, najbardziej z  prawej strony, że nie wiąże tego z tematem Wołynia. Duda miał owszem kilka momentów, kiedy sam dawał upust swojemu rozżaleniu na postawę władz ukraińskich wobec Polski. Ale zasadniczo pozostał wierny stawianiu wyżej kwestii geopolitycznych ponad historyczne czy nawet gospodarcze. Skądinąd apostołem zbliżenia z Ukrainą był od pierwszych chwil swojej prezydentury, trochę wbrew nastawieniu PiS. 

Zarazem wiemy wszyscy, że dziś na wejście Ukrainy do NATO czy do Unii Europejskiej się nie zanosi, i to bynajmniej nie z powodu stanowiska Polski. Najpierw musi być rozwiązany albo przecięty wojenny węzeł gordyjski. A i potem ani Ameryka Trumpa, ani Niemcy i Francja z ich tradycyjną nadzieją na powrót do interesów z Putinem, nie będą się do tego palić. Znajdzie się niejedna przeszkoda, niekoniecznie temat Wołynia. 

Co zaś do pouczeń Tuska... Zaledwie kilka miesięcy temu miał on przecież na swoim koncie wypowiedź niewiele mniej kategoryczną od tej Nawrockiego. Przypomnę, w sierpniu 2024 roku Sikorski nie umiał zareagować na wykrętną reakcję poprzedniego szefa Ukraińskiego Dmytro Kułeby na temat Wołynia. Sytuacja miała miejsce na Campusie Polska Przyszłości. 

Tusk postanowił zatrzeć to wrażenie bezradności Sikorskiego. Domagali się tego jego koalicjanci z PSL, ale zapewne ta reakcja wynikała także z badań nastrojów zwykłych Polaków.  

- Premier zaznaczył, że relacje między Polską a Ukrainą muszą być budowane na prawdzie historycznej. "Nie chodzi o 'grzebanie w historii', ale o uczciwe spojrzenie na przeszłość, co jest kluczowe dla budowania dobrych stosunków między naszymi krajami" - stwierdził Tusk. Dodał, że "zarówno prawda, jak i rzetelne badania historyczne, w tym ekshumacje ofiar, są niezbędne do osiągnięcia pełnego pojednania". 

Donald Tusk przypomniał również, że Polska odgrywa kluczową rolę w procesie akcesyjnym Ukrainy do Unii Europejskiej. "Ukraina nie będzie członkiem UE bez polskiej zgody" - podkreślił premier, dodając, że Ukraina musi spełniać nie tylko standardy prawne czy handlowe, ale również te związane z polityczną kulturą i historycznym pojednaniem. 

Czymże to było, jak nie próbą wywarcia presji na Ukrainę przy użyciu argumentu ostatecznego: zablokujemy wasze europejskie aspiracje? Dziś naturalnie Tuskowi może się zdawać, że swój cel osiągnął, skoro Sikorski zawarł jakieś tam porozumienie z ukraińskim ministrem. Ale przecież, Nawrocki ma tu rację, jest ono niepewne co do skutków.  

Polacy coraz dalej od Ukrainy? 

Po tamtej historii widać, że obie strony polaryzacyjnego sporu w Polsce mają dziś trochę dosyć ukraińskiego uporu w kwestii Wołynia. Tyle że w sierpniu Tuskowi było wygodniej grać tą kartą. A dziś okłada tym tematem po głowie konkurencyjnego kandydata na prezydenta licząc, że odstraszy od niego tych Polaków, którzy wciąż widzą w Ukrainie przede wszystkim ofiarę rosyjskiej agresji. I którzy wierzą, że naciskanie jej w jakiejkolwiek sprawie, to gra na rzecz Rosji.  

Tacy Polacy zapewne istnieją. Sam do nich po trosze należę. Zarazem trudno nie zauważyć, że przeszliśmy długą drogę, od emocjonalnego zaangażowania po stronie Kijowa, po mocne ochłodzenie zwykłych Polaków. To realny stan rzeczy, wystarczy zajrzeć do social mediów. 

Co najmniej współwinny jest tu prezydent Wołodymyr Zełenski i jego ekipa. Dlaczego polityk żydowskiego pochodzenia, grający przez lata aktorskie role w języku rosyjskim, a więc na pewno nie ukraiński nacjonalista, tak się upiera w sprawie Wołynia? Ale podzielił nas też konflikt interesów ekonomicznych. I podzieliła coraz większa skłonność strony ukraińskiej aby się od nas dystansować. Niemądre posądzenia o niedostateczną pomoc, skargi, którymi posłużył się Zełenski, były z pewnością na rękę Niemcom. Czy pomagały samej Ukrainie? Można co najmniej wątpić.  

Dziś chyba nieco większą pokusę ostentacyjnego dystansowania się od Ukrainy ma polska prawica. Świadczą o tym nie tylko deklaracje Nawrockiego, który jest pomawiany o zamiar pozyskania antyukraińskich wyborców Konfederacji, ale który naprawdę tak myśli, z tematem wołyńskich ekshumacji boryka się wszak od lat. Świadczą o tym także reakcje polityków PiS na tę wypowiedź, te wszystkie żądania wzywania ukraińskiego ambasadora. Oni naprawdę chcą grać tą kartą. 

Tyle że obóz Tuska jest tylko lekko z tyłu. Niedawno premier odrzucił kategorycznie projekt polskiego udziału w ewentualnej ochronie Ukrainy, jak należy rozumieć po zamrożeniu wojny, przez siły NATO. To pomysł francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, przyznajmy mocno mętny. Czy jednak Tusk odcinałby się od niego tak ostentacyjnie, gdyby nie wiedział, że to się spodoba Polakom? 

Co sądził Lech Kaczyński? 

Na koniec jeszcze dwie uwagi związane z przywoływaniem ducha Lecha Kaczyńskiego przez Donalda Tuska. Ta sztuczka pojawia się nie po raz pierwszy. Istotnie, prezydent Kaczyński był zwolennikiem aktywnej polityki wschodniej, która miała polegać na budowaniu za naszą wschodnią granicą antyrosyjskiego kordonu. To idea kojarzona z Jerzym Giedroyciem, jeszcze wcześniej z Józefem Piłsudskim. Był więc skazany na flirt z Ukraińcami. 

Tyle że z filmu "Reset" dowiedzieliśmy się, że kiedy w roku 2008 przymierzał się do roli adwokata ukraińskich interesów na szczycie w Bukareszcie, nie dostał wystarczającego wsparcia od polskiego rządu. Są na to dokumenty. Premierem był wtedy Donald Tusk. Szefem MSZ - Radosław Sikorski. Zdaje się, że ich bardziej ciągnęło do ocieplania relacji z Kremlem. 

Po drugie zaś, Lech Kaczyński był rzecznikiem polsko-ukraińskiego pojednania. Ale miał na swoim koncie mocną wypowiedź, że Ukraińcy nie wejdą do UE i NATO z kultem Bandery. W tym sensie Nawrocki może się przedstawiać jako kontynuator jego linii. Nawet jeśli jest niepotrzebnie ciut twardszy. Bo prezydent Kaczyński naprawdę uważał się za spadkobiercę wschodniej myśli Jerzego Giedroycia. Jaki jest na ten temat pogląd Nawrockiego, trudno powiedzieć. 

Piotr Zaremba 

"Debata polityczna". Spór polityczny w Polsce. Eskalacja czy deeskalacja?/Polsat News Polityka

Zobacz także