Więcej broni nuklearnej Dopiero co dotarła do nas - teoretycznie - elektryzująca wiadomość. Oto Ministrowie obrony Białorusi i Rosji złożyli podpisy pod dokumentem, który przewiduje rozmieszczenie taktycznej broni nuklearnej na Białorusi. Wiadomo, że w Kaliningradzie znajdują się między innymi Iskandery. Może ów lądowy pocisk balistyczny jest "krótkiego zasięgu", ale stolicę Polski i wiele innych miast ma spokojnie w śmiercionośnym uścisku. W obliczu takiego zagrożenia nie pomoże mit powstania Warszawskiego ani chęć "walki o każdy budynek". Tymczasem to nie koniec. Arsenał u naszych granic wyłącznie się rozrasta. Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka może zdrowotnie słabować, niemniej dał radę publicznie oświadczyć, że "przenoszenie elementów taktycznej broni nuklearnej już się zaczęło". Jeśli powiedzenie "strachy na Lachy" ma w ogóle sens, to chyba w odniesieniu do takich deklaracji lidera sąsiedniego kraju. Tym bardziej, że coraz trudniej zresztą mówić o sąsiednim kraju. Rosja prezydenta Putina może sobie rozbija zęby na Ukrainie, jednak suwerenność Białorusi konsumuje powoli i nieubłaganie. W ciągu kilku zaledwie lat przekroczono wszystkie czerwone linie niepodległości. Mińsk, który nie chciał podążać na zgniły Zachód, nie chciał dołączać do Unii ani NATO, obecnie jest zdany całkowicie na łaskę i niełaskę Moskwy. Nie ma takiego obszaru strategicznego, w którym Łukaszenka co do zasady nie zależałby od Rosji. Tym samym można, niestety, powiedzieć, że nasza bezpośrednia granica z Rosją obejmuje obecnie nie tylko Obwód Kaliningradzki, ale również granicę białoruską o długości 418 kilometrów. Zabłąkane rakiety "Zabawy" z rozmieszczaniem rakiet oznaczają, że państwa sojuszu NATO mają o wiele mniej czasu na skuteczną kontrreakcję. Pamiętamy, że niedawno w Przewodowie zginęły dwie osoby. Rakieta z sojuszniczego kraju przeleciała przez granicę bez problemu. Ostatnie dyskusje o zabłąkanej na terytorium Polski rosyjskiej rakiecie powinny Państwa przekonać, że nasze niebo nie jest chronione. To raczej ser z dziurami, przez które swobodnie wlatują zabłąkane rakiety. Tym bardziej na wieść o rozmieszczaniu taktycznej broni nuklearnej na Białorusi, po naszych plecach powinny przejść ciarki. W idealnym świecie główne partie polityczne powinny zebrać się razem, aby radzić nad zapewnieniem bezpieczeństwa wszystkim obywatelom - wyborcom wszystkich partii. Jednym z głównych przedmiotów demokratycznej debaty powinna być polska armia i jej uzbrojenie, w tym skuteczna ochrona przeciwko najnowszym rodzajom rosyjskiego uzbrojenia. Po incydentach z rakietami powinny posypać się dymisje. Kwestie racji stanu nie powinny dawać spać naszym mężom stanu. W tym idealnym świecie politycy rządu i opozycji wydzwaniają do siebie w środku nocy i nad ranem, aby jeszcze coś poprawić w systemie polskiego bezpieczeństwa. Co więcej, w obliczu sojuszu autorytarnych prezydentów Rosji i Białorusi odcinają się od ich mętnych ideologii władzy, wzmacniając, a nie osłabiając stan demokracji w Polsce. Owszem, spierają się o pewne sprawy, jak o wysokość podatków itp., niemniej w sprawach zasadniczych - w obliczu broni masowego rażenia tuż obok nas - raczej szukają porozumienia. Oczywiście, że Państwo wyśmieją te wyobrażenia. Przecież komisja do spraw wpływów Rosji przesłoniła nam wszystko. Politycy partii rządzącej raz jeszcze pokazali swój talent do dzielenia obywateli, bez oglądania się na okoliczności geopolityczne. W gruncie rzeczy wszystko jedno, czy zrobili to z obawy o swoje losy po ewentualnej wygranej opozycji, czy może tylko z perwersyjnej potrzeby postraszenia przeciwników. Wszyscy chyba wiemy, że obiektywnie NIC dobrego dla kraju nie wyniknie z prób, nawet hipotetycznych, wsadzania do więzień polityków opozycji czy dziennikarzy. I nie są to czcze słowa. Przecież już byliśmy w tym miejscu: w II RP władze także wsadziły do więzienia byłego premiera, Wincentego Witosa. Polityk zasłużony dla kraju musiał później uciekać na emigrację. Po latach doskonale wiadomo, że zarzuty o przygotowywanie zamachu stanu były kłamstwem. Obecnie zaś niedaleko od Sejmu znajduje się pomnik ludowego trybuna z Wierzchosławic. W 2023 roku incydenty z rakietami sprawiają, że pytamy siebie, czy Polak może być w ogóle mądry PRZED szkodą? Czy w czasie niekorzystnych zmian geopolitycznych można się trochę opanować? Zmodyfikować kulturowy kod wzajemnego wyniszczania politycznego? Pewnie nie chce się już Państwu nawet odpowiadać. I to też jest odpowiedź. Jarosław Kuisz