Aspekt polityczny tej inwestycji był przez długi czas negowany - pisze Anna Steiner w "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" (FAS). Przypomina, że kanclerz Angela Merkel wielokrotnie twierdziła, że inwestycja ma charakter "czysto biznesowy". "To błędna ocena" - zaznacza autorka. Jeśli chodzi o Nord Stream 2, Niemcy znalazły się w niemal całkowitym osamotnieniu. Jedynym oparciem pozostaje Austria, gdyż austriacki koncern OMV zainwestował w ten projekt. Wszystkie inne kraje mają powody, by protestować przeciwko budowie. "Polacy czują się pominięci i obawiają się utraty opłat za tranzyt, które Rosja musiała dotychczas uiszczać za gaz płynący do Europy Zachodniej" - tłumaczy dziennikarka "FAS". Warszawa liczy ponadto na powstanie "Baltic Pipe" - gazociągu dostarczającego gaz z Norwegii przez Danię do Polski. Steiner zwraca uwagę na zastrzeżenia ze strony Ukrainy oraz krajów z południa Europy. Jak podkreśla, w tym drugim przypadku planowana była magistrala z Rosji przez Gruzję i Bułgarię do Włoch Północnych. Według "FAS" projekt upadł po aneksji Krymu przez Rosję. Ważną rolę w zablokowaniu tej inwestycji miały odegrać Niemcy, które argumentowały, że projekt koliduje z sankcjami wobec Rosji. Równocześnie jednak Niemcy dalej forsowały budowę Nord Stream 2 - zauważa krytycznie autorka. Dlaczego niemiecki rząd pomimo uzasadnionych zastrzeżeń broni tego projektu? - pyta Steiner. Jej zdaniem powodem jest chęć "dywersyfikacji sektora energetycznego". Dywersyfikacja? Niemiecki rząd uważa, że mając bezpośrednie połączenie z Rosją, Europa Zachodnia stanie się niezależna od konfliktów rosyjsko-ukraińskich. Dzięki rozbudowie sieci gazociągów w Europie Wschodniej i Południowej, Ukraina i Słowacja będą mogły otrzymywać gaz z Niemiec, niezależnie od ewentualnego konfliktu z Rosją. "Argumenty niemieckiego rządu są słabe" - ocenia "FAS". Steiner zwraca uwagę na analizę renomowanego instytutu DIW, z której wynika, że Nord Stram 2 nie jest potrzebny ani Niemcom, ani Europie do zabezpieczenia dostaw gazu. Naukowcy uważają, że popyt na gaz nie wzrośnie. Przejściowe problemy, związane z decyzją o zamknięciu do roku 2038 wszystkich elektrowni na węgiel, będzie można rozwiązać bez gazu z Nord Stream 2 - pisze Steiner. Nie wiadomo, czy Nord Stream 2 będzie ekonomicznie opłacalny, jednak ten problem jest sprawą koncernów uczestniczących w inwestycji. "Niemiecki rząd mógłby przynajmniej zdystansować się oficjalnie od projektu, gdyż o czysto biznesowym charakterze tego projektu nie może być mowy" - konkluduje Steiner na łamach "FAS". Wybuchowy charakter projektu Ekspert Niemieckiego Stowarzyszenia Polityki Zagranicznej (DGAP) Stefan Meister uważa, że niemiecki rząd nie docenił "wybuchowego charakteru" projektu Nord Stream 2 i usiłował "grać na czas", nie zdając sobie sprawy z tego, że prezydent USA Donald Trump wykorzysta ten temat jako element przetargowy do wynegocjowania nowych warunków handlu z Niemcami. Zdaniem eksperta zgoda Merkel na budowę gazociągu związana była z konfliktem ukraińsko-rosyjskim i aneksją Krymu przez Rosję. "Merkel ustąpiła pod naciskiem SPD i kół gospodarczych mówiąc: OK, prowadzimy twardą politykę wobec Rosji w odpowiedzi na agresję, ale dla równowagi budujemy Nord Stream 2" - tłumaczy Meister. "Merkel uważała, że cena (za zgodę na sankcje) nie jest zbyt wysoka" - dodaje ekspert think tanku doradzającego rządowi Niemiec w sprawach polityki zagranicznej. Meister sceptycznie ocenił znaczenie ewentualnych rosyjskich gwarancji dla kontynuacji tranzytu przez Ukrainę. "Nie miałbym zaufania do rosyjskich gwarancji" - powiedział. Strategicznym celem Moskwy jest ominięcie Ukrainy i ukaranie jej. W dalszej perspektywie chodzi natomiast o zdobycie przez Rosję lądowego połączenia z Krymem, ocenił. Redakcja Polska Deutsche Welle